W lipcu swoją premierę w Stanach miał
"Wirus" – serial, którego pomysłodawcą jest
Guillermo del Toro. Do tej pory pokazano zaledwie 5 z 13 odcinków. Stacja FX musi być jednak zadowolona z wyników oglądalności (póki co utrzymującej się powyżej granicy 2 milionów widzów), bo w sieci pojawiły się właśnie doniesienia o zamówieniu przez kanał drugiego sezonu. Zdjęcia miałby się rozpocząć w listopadzie w Toronto.
Na lotnisku Kennedy'ego ląduje Boeing 777, którego załoga nie daje znaków życia. Do zbadania maszyny wezwany zostaje specjalista od zagrożeń biologicznych, Ephraim Goodweather. Wszyscy pasażerowie okazują się martwi, a na pokładzie są ślady dziwnej istoty. Wkrótce Goodweather będzie musiał stawić czoła inwazji wampirów. Pomoże mu były profesor Abraham Setrakian.
Del Toro chciał zrealizować serial już osiem lat temu. Zrezygnował z niego, kiedy szef Fox Broadcasting Company poprosił, by przerobił go na komedię. Zamiast tego postanowił napisać cykl powieściowy, w czym pomógł
Chuck Hogan. Po publikacji pierwszego tomu trylogii w 2009 roku studia same zaczęły się zgłaszać do niego z propozycją ekranizacji.
Del Toro odmówił. Nie chciał bowiem, by serial lub film wpłynął na prace nad pozostałymi tomami cyklu.
Decyzja o drugim sezonie
"Wirusa" nie jest żadnym zaskoczeniem. Kiedy stacja FX godziła się na realizację serialu od początku projekt planowany był na całość zamkniętą w trzech do pięciu sezonach. Szef FX John Landgraf już dawno zapowiedział, że cały
"Wirus" będzie liczył 39-65 odcinków. Z kolei
del Toro sugerował swego czasu, że pierwszy i drugi sezon będą ekranizacjami dwóch pierwszych tomów trylogii, zaś ostatni tom zostanie zrealizowany w dwóch seriach.