ABC News gościło niedawno obsadę widowiska
"Terminator: Genisys". W trakcie rozmowy
Arnold Schwarzenegger wyraził ulgę, że nie wziął udziału w poprzedniej części serii,
"Ocaleniu" z 2009.
Dzięki Bogu. Ten film ssał - przyznał z rozbrajającą szczerością gwiazdor.
Schwarzenegger nie mógł wystąpić w
"Terminatorze: Ocalenie", ponieważ pełnił wówczas funkcję gubernatora stanu Kalifornia. Jego bohater, złowrogi android T-800, pojawia się jednak na moment w filmie. Twórcy wykorzystali technologię motion capture, aby nałożyć cyfrowo twarz Austriaka na ciało kulturysty
Rolanda Kickingera.
Obraz w reżyserii
McG pomimo
Christiana Bale'a w obsadzie (świeżo po gigantycznym sukcesie
"Mrocznego rycerza") nie przyciągnął do kin tłumów. Zarobił na całym świecie 371 milionów dolarów przy 200-milionowym budżecie. Zebrał także fatalne recenzje.
O tym, czy
"Terminator: Genisys" odwróci złą kartę, przekonamy się 1 lipca. Projekt zapowiadany jest jako sequel i reboot serii. John Connor (
Jason Clarke), lider ruchu oporu ludzkości, wysyła sierżanta Kyle'a Reese (
Jai Courtney) do roku 1984, aby chronił Sarę Connor (
Emilia Clarke) i ocalił przyszłość. Na skutek nieprzewidzianego łańcucha zdarzeń dochodzi jednak do załamania kontinuum czasowego. Reese trafia do nieznanej mu przeszłości, gdzie spotyka niespodziewanych sprzymierzeńców, w tym Strażnika (
Arnold Schwarzenegger). Są też nowi niebezpieczni wrogowie i nowa nieoczekiwana misja: zrestartowanie przyszłości.
Historia się zmieniła - mówi
Schwarzenegger -
Mój bohater jest połączeniem kilku postaci, które widzieliście w przeszłości. To potężna i potencjalnie zła maszyna, która potrafi wpaść w niszczycielskie zapędy, jeśli widzi zagrożenie. Potrafię się jednak przełączyć i stać się obrońcą Sary Connor. Wszystko zależy od tego, w którym miejscu w fabule jesteśmy.