Let's a go! Byliśmy w Super Nintendo World w Los Angeles

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Relacja+z+Super+Nintendo+World+w+Los+Angeles-156129
Let's a go! Byliśmy w Super Nintendo World w Los Angeles
Jeśli miałbym wymienić trzy miejsca, które jako gracz chciałbym zobaczyć w swoim życiu, to z całą pewnością byłyby to Disneyland, Shibuya w Tokio i Super Mario World. Niedawno miałem to wyjątkowe szczęście odwiedzić podczas jednego wyjazdu pierwsze i trzecie miejsce z mojej listy. I chociaż jako wielki fan Nintendo największe nadzieje pokładałem w parku dedykowanemu wąsatemu hydraulikowi, to ten niestety rozczarował mnie najbardziej.

Japońska wersja parku rozrywki otworzyła swoje drzwi dla gości z całego świata 18 marca 2021 roku, w trakcie trwającej pandemii COVID-19. Park w USA jest w zasadzie kopią 1:1 tego w Osace, ze wszystkimi jego zaletami i wadami. Jedną z największych wad jest fakt, że aby skorzystać ze wszystkich atrakcji, jakie strefa Mario ma do zaoferowania, musimy kupić specjalną opaskę za blisko 50 dolarów. Jest to dodatkowy koszt, który co prawda rekompensuje fakt, że opaska służy potem jako Amiibo do Nintendo Switch, natomiast jak się później okazało, nie była tego do końca warta.



Jeśli liczycie na pełnowymiarowe atrakcje pokroju kolejek górskich, muszę Was rozczarować. Strefa Mario posiada jedną prawdziwą atrakcję, którą jest przejażdżka na szynach Mario Kart AR. Po odstaniu w kolejce przynajmniej godziny, zostajemy posadzeni w gokarcie przypominającym ten ze znanej serii wyścigowych gier z Mario w roli głównej. Przypinamy ekran AR do specjalnej czapki, którą otrzymujemy na wejściu, i po zapięciu pasów jesteśmy gotowi do przejażdżki, którą otwiera charakterystyczna dla Mario Kart sekwencja startowa ze światłami i dźwiękami żywcem wyjętymi z gry. Cała przejażdżka trwa maksymalnie 10 minut i poza animacjami w rozszerzonej rzeczywistości oferuje także całą masę animatroników, które mijamy na trasie. Cała rozgrywka w trybie AR jest jednak bardzo chaotyczna i nie dostarcza, mimo znacznie większej immersji, nawet w połowie takiej frajdy jak granie w prawdziwe Mario Karty. Ot, pojawiają nam się przeciwnicy, w których możemy strzelać i liczyć na to, że przełoży się to na punktację na samej mecie. Nie wiem do końca jak, ale team Mario, w którym byłem, wygrał ten wyścig, dzięki czemu zostałem sowicie nagrodzony punktami w specjalnej aplikacji, o której jednak opowiem za chwilę. Jedyna prawdziwa atrakcja w parku okazała się więc rozczarowaniem. Jak wypadły pozostałe?



Zaskakująco gorzej niż wspomniana przejażdżka. Na to wpłynęły dwa czynniki. Pierwszym były kolejki - do każdej, nawet najmniejszej rzeczy, trzeba było stać około 40 minut, czasem nawet do godziny, i czekać na swoją kolej. Tu pojawia się drugi czynnik, czyli jak dużo rozrywki dostarczają te małe atrakcje rozsiane po strefie. Niestety, niewiele. Aby dojść do ukrytej walki z bossem, Bowserem Juniorem, musimy zdobyć trzy klucze. Te znajdziemy w trzech różnych minigierkach rozsianych po strefie, ale jak się później okazało, nie musimy stać do każdej z nich, możemy oszukać system i stanąć trzy razy w kolejce do tej najmniej obleganej. Jednak nie o to w tym chodzi, przecież trzeba spróbować wszystkiego, co park ma w zanadrzu!

Czy wróciłbym do Super Nintendo World? Mimo całego swojego narzekania, bardzo chętnie. Tym razem zarezerwowałbym stolik w restauracji serwującej tematyczne dania z serii Mario, miałbym ze sobą zakupioną wcześniej opaskę i doskonale wiedziałbym, jak rozpracować atrakcje umieszczone w tej części parku. Dodatkową zachętą do ponownego odwiedzenia sekcji Nintendo jest zapowiedź kolejnych atrakcji, tym razem z Donkey Kongiem. Mam nadzieję, że przy planowaniu tych atrakcji będzie to lepiej rozplanowane niż te, które można znaleźć obecnie.