Spór między Blake Lively a Justinem Baldonim zatacza coraz szersze kręgi w Hollywood. Sprowokowana tą sprawą Kate Beckinsale – znana m.in. z "Pearl Harbor" i serii "Underworld" – zabrała głos w mediach społecznościowych, opisując swoje doświadczenia z nadużyciami na planach filmowych i apelując o trzeźwość w rozstrzyganiu podobnych spraw. Kate Beckinsale o przemocy w Hollywood
Getty Images © Charley Gallay W opublikowanym na Instagramie wideo Kate Beckinsale zdradza, że była molestowana na planie filmowym, kiedy miała 18 lat, a dwie koleżanki zlekceważyły to. Narzeka też na promowanie nierealistycznych standardów urody i wspomina, że została przymuszona przez osobę zajmującą się PR-em do udziału w sesji fotograficznej dzień po tym, jak poroniła. Aktorka zaznacza, że nie zna osobiście
Lively ani
Baldoniego i nie wie, co zaszło między nimi na planie "
It Ends with Us". Przyznała jednak, że afera wokół ich filmu naświetla problemy, jakie pojawiają się, kiedy kobieta skarży się na niewłaściwe zachowanie.
Każda osoba w KAŻDEJ branży powinna być traktowana poważnie, a nie karana, kiedy coś strasznego przydarzy jej się w pracy. Specyfika naszego przemysłu polega na tym, że taka sytuacja zostaje rozegrana na arenie publicznej. To może być trudne do wytrzymania. Co więcej, sprawa może zyskać skalę globalną i bardzo szybko stać się clickbaitem, może zniszczyć czyjeś życie, zdrowie psychiczne i reputacje. To coś, z czego trudno się wykaraskać, napisała
Beckinsale w komentarzu do swojego wideo.
Nie próbuję powiedzieć "buu, biedne aktorki, mamy tak ciężko", ale uważam, że to problem, który dotyka każdą branżę, po prostu w naszej jest nieco bardziej widoczny. I nie chcę, żeby młode pokolenie aktorek musiało stawić czoła tym samym problemom, z którymi się borykałyśmy i wciąż się borykamy. One mają jeszcze gorzej: ze względu na media społecznościowe, które mogą zostać wykorzystane jako broń niemalże atomowa, stworzona do wyniszczenia. Bardzo łatwo jest nakręcać nienawiść wobec aktorek – jak widać z transkrypcji rozmów między publicystami i specjalistami od zarządzania kryzysem, którzy są zaangażowani w tę sprawę, kontynuuje aktorka.
Piętnowanie przemocy nie powinno prowokować dalszej przemocy, zwłaszcza w pracy, gdzie powinny istnieć procedury bezpieczeństwa. Nie powinniśmy oczekiwać od skrzywdzonych, obrażonych i upokorzonych kobiet (zwłaszcza tych, które mają ponad 100 świadków), żeby były "jednymi z chłopaków" i przyjmowały to na klatę albo spotykały się z karą za to, że w ogóle doświadczyły nadużyć, dodała
Beckinsale.
Nie chcę, by ktokolwiek, kto zgłasza słuszną skargę, nieważne: mężczyzna czy kobieta, w jakiejkolwiek branży, doświadczył tego, że jest ona wykorzystana przeciwko niemu. Mówię o tym w kontekście Blake Lively i Justina Baldoniego, bo nasz przemysł czyni takie sprawy bardziej widocznymi, ze względu na prasę i zaangażowanie odbiorców, którym celowo sugeruje się opinie, a oni nie zdają sobie sprawy z tej celowości. Taki stan rzeczy generuje zbyt wiele ofiar. Wiele z nich znam osobiście. Przed mężczyznami i kobietami z naszej branży stoi wyzwanie, by stłumić to na dobre, podsumowuje aktorka.
"It Ends with Us" – zwiastun
Konflikt na planie "It Ends with Us"
Przypomnijmy, że plotki na temat konfliktu pomiędzy
Baldonim i
Lively, którzy w filmie "
It Ends with Us" grali zakochaną parę o skomplikowanej relacji emocjonalnej podszytej przemocą, pojawiły się na długo przed kinową premierą.
Obie strony w tych sensacyjnych doniesieniach były prezentowane w jak najgorszych barwach.
Baldoni, który nie tylko zagrał w "
It Ends with Us", ale też całość wyreżyserował,
miał strasznie traktować aktorkę na planie. Często dochodziło między nimi do kłótni.
Lively z kolei miała ignorować reżyserskie zalecenia
Baldoniego, stroić fochy i
za plecami reżysera zmieniać fabułę filmu. Sama
Lively przyznała, że jedna z kluczowych scen została napisana przez jej męża
Ryana Reynoldsa.
Baldoni był zszokowany, kiedy się tego dowiedział. Uważał bowiem, że scena została zaimprowizowana.
"It Ends with Us" mimo zakulisowych przepychanek i mocno niekomfortowego tournée promocyjnego
okazało się jedną z większych box-office'owych niespodzianek mijającego roku. Od premiery filmu minęło też wystarczająco dużo czasu, by wszyscy zaczęli zapominać o konflikcie.