Festiwal w
Cannes powoli zbliża się do końca. Wciąż jednak kolejni mistrzowie kina pokazują na Lazurowym Wybrzeżu swoje filmy. Dziś Daria Sienkiewicz recenzuje dla Was
"Asteroid City" – nową i oczywiście gwiazdorsko obsadzoną produkcję
Wesa Andersona ("
Genialny klan", "
Fantastyczny Pan Lis", "
Grand Budapest Hotel"). Czy ulubieniec Cannes znów nie zawiódł?
Stąd do wieczności
recenzja filmu "Asteroid City", reż. Wes Anderson
autorka: Daria Sienkewicz
"Nadal nie rozumiem, o czym jest przedstawienie" – przyznaje zrezygnowany aktor, wcielający się w bohatera filmu w filmie, Augiego Steenbacka (
Jason Schwartzman).
Wes Anderson, król pasteli i wewnątrzkadrowej symetrii, ustami reżysera spektaklu, Schuberta (
Adrien Brody) odpowiada: "To nieważne, po prostu opowiadaj dalej historię". Twórca, którego filmom zarzucano w ostatnich latach estetyczną powtarzalność, semantyczną jałowość i emocjonalną próżnię, też "opowiada dalej swoją historię", choć tym razem mniej w jego strategii kalkulacji i chłodu. W bohaterach tli się ogień, ich rozterki są emocjonalnie angażujące, zaś w błyskotliwych dialogach Anderson mistrzowsko balansuje między smutkiem i humorem. Narrator-wodzirej już na wstępie zaznacza: "Asteroid City nie istnieje, wszystkie postacie i elementy świata przedstawionego są fikcyjne". A jednak razem tworzą coś prawdziwego.
Anderson nie po raz pierwszy dzieli film na akty. Porządkują one bieg historii i jednocześnie przypominają nam, że oglądamy jedynie barwną projekcję bogatej wyobraźni pewnego dramatopisarza. Narrator (
Bryan Cranston) zaprasza nas ze sceny za kulisy spektaklu. Jest rok 1955, utalentowany autor Conrad Earp (
Edward Norton) pracuje nad realizacją autorskiej sztuki teatralnej, która zostanie wystawiona w teatrze Tarkington w Indianie. Akcja dzieje się w wymyślonym arizońskim "miasteczku" na pustkowiu, na które składają się: pensjonat, warsztat samochodowy, stacja badawcza oraz bezkresny ocean pomarańczowego piasku. Młodzi badacze i kosmiczni kadeci przyjeżdżają do niego, co roku, by celebrować tzw. Asteroid Day i wziąć udział w konkursie naukowym, organizowanym na cześć planetoidy, która spadła na ziemię ponad 5000 lat temu.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że "
Asteroid City" to lekkie i komediowe kino drogi. Pustynny krajobraz zdobią kartonowe kaktusy, struś pędziwiatr (a właściwie: kukawka kalifornijska) wędruje bez celu, ponieważ kojot stracił życie pod kołami rozpędzonej ciężarówki, a szosę co jakiś czas przecina policyjny pościg. Do Asteorid City przyjeżdża fotograf wojenny Augiee oraz jego dzieci – nastoletni geniusz i wynalazca Woodrow (
Jake Ryan) oraz trzy łobuziarskie córki, którym temperamentem i energią bliżej do małych czarownic niż niewinnych księżniczek. Nieoczekiwanie samochód bohaterów ulega zniszczeniu, pobyt w miasteczku przedłuża się, a Augiee zdaje sobie sprawę, że nie może dłużej ukrywać przed dziećmi śmierci ich matki (
Margot Robbie) – po trzech tygodniach wyznaje im, że przegrała walkę z ciężką chorobą. Do pastelowego, rozgrzanego słońcem świata nieoczekiwanie wdziera się śmierć.
Całą recenzję filmu "Asteroid City" przeczytacie POD LINKIEM TUTAJ.
Zwiastun filmu "Asteroid City"