Od czasu
"Trzech kolorów" Kieślowskiego nasze filmy nie trafiały do regularnej europejskiej dystrybucji. Kwiecień przyniesie zmiany.
Po 15 latach zastoju sytuację zmieniły
"Sztuczki" Andrzeja Jakimowskiego. 17 kwietnia w Holandii odbędzie się pierwsza, poza Polską, premiera filmu. Potem trafi on m.in. do Francji, Hiszpanii, Niemiec, Szwajcarii, Norwegii i Belgii.
Andrzej Jakimowski wejście
"Sztuczek" na europejskie ekrany komentuje z dystansem:
– Nie nazwałbym tego podbojem, ale po ciężkiej pracy udało się nam przetrzeć szlaki – mówi.
– To największy sukces polskiego kina po trylogii Kieślowskiego, która była dystrybuowana na całym świecie – podkreśla dyrektor Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego
Stefan Laudyn.
"Sztuczki" przebijają się na zagraniczne rynki od pół roku. Mają już na koncie liczne laury – od Nagrody Europa Cinema dla Najlepszego Filmu Europejskiego na festiwalu w Wenecji w 2007 r., po najświeższy sukces – we francuskim Angers, gdzie pod koniec stycznia twórcy odbierali nagrodę publiczności oraz specjalne wyróżnienie jury.
Czym innym jednak są nawet największe festiwalowe sukcesy, a zupełnie innymi prawami rządzi się dystrybucja. Zorganizowanie regularnych pokazów to poważna decyzja. Oznacza spore, idące w tysiące euro wydatki. W Niemczech dochodzą jeszcze koszty dubbingu. Nie opłaca się więc wprowadzać filmu jedynie w kilku kopiach, jak to bywa na naszym rynku.
– Jeżeli zagraniczni dystrybutorzy zdecydowali się zainwestować w polski film, to znaczy, że są pewni, iż na nim zarobią – komentuje
Laudyn.
Film
Jakimowskiego to zaskakująco optymistyczna i pełna ciepłego humoru, choć zrealizowana na szarym Śląsku, opowieść o prostych marzeniach oraz wyzwaniu rzuconemu losowi przez dziesięcioletniego bohatera.
Obraz nagrodzony Złotymi Lwami na festiwalu w Gdyni, a w piątek także Złotą Taśmą, trafił właśnie w Polsce na DVD.