Festiwale i nagrody
Królewska komisja do spraw filmu w Jordanii wyznaczyła sobie ambitne zadanie wypromowania swojego kraju jako atrakcyjnej lokalizacji do kręcenia zdjęć, a także znaczącego producenta w tym światowym biznesie. W tym celu książę Ali bin Al Hussein zaprosił w 2009 roku do Jordanii znanego Hollywoodzie pisarza i scenarzystę Mohydeena Quandoura.
Quandour stworzył scenariusz filmu o kaukaskim ludzie Czerkiesów odbywających emigracyjną wędrówkę z południa Rosji do Jordanii właśnie. Relacje między zamieszkującymi te same tereny Czerkiesami i Beduinami posłużyły Quandourowi do opowiedzenia chwytającej za serce historii miłosnej z pokrzepiającym zakończeniem niosącym wiarę w ludzi i ich człowieczeństwo. On też stanął za kamerą filmu.
Bohaterem "Cherkess" jest młody przedstawiciel tego ludu, który zakochuje się w Beduince. Przekonany o nikłych szansach w zdobyciu zaufania jej ojca, ucieka się do swojej narodowej tradycji i porywa ukochaną. Wszyscy będą się za pewne spodziewali rozlewu krwi, ale - ku ich zaskoczeniu - konflikt zostanie rozwiązany polubownie, a wszystko zakończy się happy endem, co ma kontrastować z polityką nienawiści stosowaną przez przywódców na całym świecie.
Brzmi to wszystko dość pompatycznie i tak właśnie miało być. W filmie nie brakuje podobno pięknych scenerii, wzruszających kwestii i koni. Efekt był taki, że w ciągu pięciu tygodni projekcji film osiągnął lepsze wyniki niż "Avatar" Jamesa Camerona, a to z kolei miało wpływ na wzrost inwestycji filmowych w kraju.
Quandour stworzył scenariusz filmu o kaukaskim ludzie Czerkiesów odbywających emigracyjną wędrówkę z południa Rosji do Jordanii właśnie. Relacje między zamieszkującymi te same tereny Czerkiesami i Beduinami posłużyły Quandourowi do opowiedzenia chwytającej za serce historii miłosnej z pokrzepiającym zakończeniem niosącym wiarę w ludzi i ich człowieczeństwo. On też stanął za kamerą filmu.
Bohaterem "Cherkess" jest młody przedstawiciel tego ludu, który zakochuje się w Beduince. Przekonany o nikłych szansach w zdobyciu zaufania jej ojca, ucieka się do swojej narodowej tradycji i porywa ukochaną. Wszyscy będą się za pewne spodziewali rozlewu krwi, ale - ku ich zaskoczeniu - konflikt zostanie rozwiązany polubownie, a wszystko zakończy się happy endem, co ma kontrastować z polityką nienawiści stosowaną przez przywódców na całym świecie.
Brzmi to wszystko dość pompatycznie i tak właśnie miało być. W filmie nie brakuje podobno pięknych scenerii, wzruszających kwestii i koni. Efekt był taki, że w ciągu pięciu tygodni projekcji film osiągnął lepsze wyniki niż "Avatar" Jamesa Camerona, a to z kolei miało wpływ na wzrost inwestycji filmowych w kraju.
