Przecież to nie jest film o Korei Północnej, a każdy film historyczny jest po części filmem współczesnym i główny temat filmu to poświecenie Chińskich Ochotników Ludowych w walce z "amerykańskim imperializmem", narodziny CHRL jako ważnego gracza na arenie międzynarodowej. W samych Chinach wojna w Korei to do nie dawna była zapomniana wojna, a więc historia niejako odgrzebana na potrzeby komentarza do dnia dzisiejszego, że nikt nie rzuci Chin na kolana.Natomiast historia to jedno, ale liczy się film jako film - zresztą ten inny kontekst może tu być dla widza ciekawy, tak jak byli fani jugosłowiańskich filmów wojennych, które dziś się zestarzały, ale swego czasu cieszyły się zainteresowaniem.Zresztą 2-3 produkcje miały nawet zachodnich aktorów, część ekipy i duże budżety. Przy okazji tego filmu warto zapytać, gdzie są te nasze hollywoodzkie superprodukcje z polskiej historii ministrze Gliński?
Wojna na półwyspie Koreańskim nigdy nie była w Chinach "zapomnianą" wojną. Był to pierwszy i kluczowy dla dopiero powstałego- komunistycznego państwa Chińskiego konflikt na arenie międzynarodowej. Miał on znaczenie strategiczne, Amerykanie przekraczając 38 równoleżnik i docierając do granicy z Chinami znaleźliby się, w odległości, którą sam Kissinger określał jako "na jeden pancerny rajd" od Pekinu. Pierwszy raz odwiedziłem Chiny przeszło 10 lat temu i sporo czasu spędziłem w różnych muzeach i w każdym jest spora ekspozycja dotycząca Wojny Koreańskiej.
Wracając do pierwszego pytania: Chiny nie stworzyły Korei Północnej (powstała przeszło rok przed proklamacją ChRL), wzięli natomiast udział w wojnie przeciw siłom ONZ w konflikcie koreańskim (1950-53) i osiągnęli założony cel strategiczny (mimo koszmarnych strat), tak więc można uznać, ze przywództwo chińskie jest zadowolone.
Akurat ludzi u nich mnogo. Śmierć nawet dziś 50-100 mln Chinczyków przyniosłaby same pozytywy na rynku pracy, nieruchomości, matrymonialnym, zmniejszyła emisję CO2.
Takie właśnie podejście do Chińczyków ze strony Zachodu przyczyniło się do wygranej komunistów, sukcesów Mao.
Dla nas to Pyrrusowe zwycięstwo, a dla nich 5-10 mln i strategiczne zwycięstwo. Pamiętajmy, _e staty wojenne to nic w porównaniu do tego co kilka kat później doprowadził wielki skok Mao, czyli wielkiego głodu na wsiach.
Straty oficjalne to 197 000 - część historyków uważa, że są one dwukrotnie zaniżone. co może być prawdą, bo Ochotnicy Ludowi walczyli bez ochrony z powietrza, mieli mało sprzętu, żywności, całe wyposażenie dźwigali na plecach, gnębiły ich choroby, odmrożenia,
koszmarne warunki bytowe do wojsk ONZ.
To się nazywa prawdziwie "Zimna Wojna". Wtedy warunki pogodowe przypominały raczej koło podbiegunowe i Syberię niż dotykane monsunem wybrzeża Pacyfiku. sporą część, szacowaną na jakieś 36 tysięcy ludzi stanowiły tzw. straty marszowe, spowodowane przez odmrożenia, problemy z dostawą zaopatrzenia, i katastrofalnymi warunkami bytowymi żołnierzy.
W listach amerykańskich żołnierzy mamy narzekania nie tylko na zimę, ale i ciepłe i wilgotne lato w Korei.
"W serii uroczystości z udziałem władz najwyższego szczebla Chiny upamiętniły siedemdziesiątą rocznicę swojego włączenia się do wojny koreańskiej. Obchody związane były jednak raczej z bieżącym konfliktem ze Stanami Zjednoczonymi niż z realnym przywracaniem pamięci o konflikcie nazywanym – także w Chinach – „zapomnianą wojną”." - za Konflikty.pl