Narracja oraz głosy wspinaczy są świetne. Nagrania archiwalne są niesamowite. Historia jest wyjątkowo ciekawa. Film jest niesamowitym gniotem. Twórcy starali się sztucznie tworzyć napięcie zadając bezsensowne pytania pod względem wspinaczkowym. Cała afera dookoła rekonstrukcji wydarzeń jest po prostu beznadziejna.
1. Przed zamontowaniem drabiny przez zespół z Chin (jeżeli się nie mylę był to zespół z Chin) Everest został zdobyty kilkukrotnie, więc godzina filmu pt.: "jak oni wleźli na drugi próg skalny" jest zupełnie bez sensu. Problemem w tamtych czasach był sprzęt, a nie umiejętności, ponieważ ten fragment trasy nie jest w żaden sposób wyzwaniem nawet dla początkującego wspinacza (gdyby nie był na takiej wysokości)
2. Rozumiem dlaczego Conrad ubierał te "historyczne ubrania" tylko czasami, ale nie rozumiem po co w takiej sytuacji bez przeryw powtarzają w filmie, że wejdą w tych ciuszkach na górę?!
3. Scena w której Conrad się poślizgnął i stwierdził, że gdyby się NIE ZŁAPAŁ to by spadł jest już przegięciem. On się nie złapał bo wchodził z asekuracją i asekuracja go zatrzymała. Machał rączkami w górze jak mała dziewczynka na huśtawce. Zdaję sobie sprawę, że ludzie którzy się nie wspinają tego nie zauważą, ale to nie znaczy że trzeba ich robić w ch*ja.
Podsumowując: Film ograniczony do materiałów archiwalnych z narracją byłby genialny. Rekonstrukcje rodem z programów o izbie przyjęć i naiwne wywiady zrobiły z tego skrajny shit.
Swoim postem nie zamierzam nikogo obrażać. Każdy ma inny gust. Niektórym może się podobać. Mi się nie podobał.
Nie masz racji odnośnie puntu 1.
Drabina została zainstalowana w 1975 roku przez Chińczyków. Wcześniej nikt tą drogą na szczyt nie wszedł. Trzeba pamiętać, że trasa ta wiedzie od strony Tybetu. Dopiero w 1949 roku Nepal otworzył granicę dla zagranicznych alpinistów. To tędy wchodził Hillary oraz następni śmiałkowie. Na szczyt od strony Tybetańskiej po raz pierwszy weszli Chińczycy z ową drabiną.
Film nie jest więc "bez sensu", bo udowadnia, że wejście bez drabiny było możliwe. Oczywiście można byłoby dywagować, czy Chińczycy instalując drabinę, pokonali ścianę bez jej użycia, aby następnie ją zamocować. Trudno powiedzieć, więc eksperyment miał sens.
A co do całego filmu... podzielam zdanie, że próby rekonstrukcji niweczą całość.
Chińczycy niby to weszli tą drogą już w 1960 r twierdząc, że jeden alpinista stanął na ramionach drugiego na bosaka (!) a szczyt zdobyto w nocy (!) więc nie było zdjęć, ale nikt w to nie uwierzył. Przybyli więc w 1975 roku , zdaje się w ponad 200 osób, założyli najwyższy obóz w historii, zamocowali drabinę i udało się. Wcześniej nikt tą drogą nie wszedł no chyba że udało się to Mallory'emu w 1924. Anker rzeczywiście miał asekurację, ale że się poślizgnął było prawdą, pisał o tym wielokrotnie. Gdybyś był na 8600 bo na tej wysokości jest Drugi Uskok raczej nie zastanawiałbyś się nad gracją ruchów. Próba Ankera była udana (ale dopiero ta druga), pierwsza z 1999r gdy nie zdejmowano drabiny nie powiodła się. Nie była "czysta". Film dla mnie fajny, ale wersja że weszli na szczyt mało realna. Conrad początkowo był znacznie bardziej sceptyczny co do osiągnięcia szczytu przez G Mallory'ego ale albo zmienił zdanie po wejściu na uskok albo... taka była wersja reżysera :)
"Film ograniczony do materiałów archiwalnych z narracją byłby genialny." - jestem za, mimo to daję 8/10 za przepiękne zdjęcia, i za historię dobrze opowiedzianą :)