Fajny i ciekawy dokument. Fajne przedstawienie dość świeżej sprawy z dobrymi ujęciami i ważnymi informacjami. Niesamowita historia i to cud, że tak się skończyło, pomimo wielkiego obszaru do przeszukania, słabej widoczności, braku wody i jedzenia, z ranami, niebezpiecznymi zwierzętami i ludźmi.
Na wstępie zaznaczę, że nie mam zamiaru negować czy tym bardziej atakować Twojej opini. Po prostu ja widzę to inaczej. Mianowicie.
Coś około 33 dnia wojsko się wycofało. Słowa generała: nie wierzyłem, że znajdziemy je żywe. Postanowiłem wycofać swoich ludzi. Kilka dni później rdzenni zaczynają tracić nadzieję. Szczerze to ciekawe kto jeszcze by ją miał sam ledwo funkcjonując w dżungli tyle dni, na myśli o dzieciach w tym wieku, samych bez ekwipunku...
Do tego, że tyle dni przetrwały na pewno przyczyniło się pochodzenie.
"Dzieci należą do rdzennej ludności Uitoto, wiedziały więc jakie owoce jeść w dżungli i jak się w niej poruszać - wyjaśnił ich dziadek Fidencio Valencia." Czy to szczęście czy pochodzenie... niech każdy sam oceni. A może po prostu jedno i drugie.
Tyle w kwesti przetrwania. A jeśli chodzi o odnalezienie... Oczywiście można powiedzieć, że to przypadek, że następnego dnia po ceremonii z Medycyną akurat je odnaleźli.
A można też zadumać się nad tym czy aby na pewno był przypadek.
A na koniec rzucę jeszcze taką myśl: A może to był tak pokretny sposób na to aby uwolnić dzieci od ojca oprawcy. Może któreś z tych dzieci lub ich potomstwa ma taką drogę, że trzeba było uśmiercić czworo i zaangażować setki aby mogło uwolnić się od człowieka który zamiast chronić i dbać, krzywdził.
Jestem bardzo ciekawy jak potoczą się ich dalsze losy. A najbardziej najstarszej i najmłodszej z rodzeństwa.
Jasne, myślę że to co piszesz ma jak najbardziej sens, napewno pochodzenie odegrało ważną rolę, ale czy dało by możliwość życia tak długo? Kwiestia unikania ojca też mogła mieć miejsce, jednak na szczęście padła sprawiedliwość w tym przypadku. Zobaczymy jak to wpłynie na ich dalsze życie, ale przeżyli ogromny surviwal.