Moim zdaniem to najsłabsza bajka o Strusiu Pędziwiatrze i Kojocie jaką widziałem. Jakby ktoś nie wiedział to ta w której kojot robił dziurę w jezdni młotem pneumatycznym, a potem nim trzepało. Potem niezły gag z murem :) Potem gag z ziarnem dla ptaków i z pszczołami. Potem gag z kowadłem i deską, która się łamie pod ciężarem kojota niosącego kowadło. Potem niezły gag ze zjeżdżalnią i zbiorniczkiem w której jest tylko jedna bomba. Kojot tylko dotyka ogniem lontu i bomba wybucha. Tyle budowania, a cały plan daje w łeb :) Potem gag z ballistą, na której Kojot umieścił wielki kamień, który wkońcu go... przygniata. Potem numer z harpoonem, ups lina do pędzącej w powietrzu strzały oplotła nogę Kojota :) Biedny Kojot :) przeżył centralne zderzenie z ciężarówką, a potem z pociągiem, ale przeżył. Wkońcu Kojot ląduje na brzegu przepaści i ledwo żyje. Na szczęście Struś Pędziwiatr lituje się nad Kojotem i nie spuszcza go w przepaść.
Cała bajka.