Biorąc pod uwagę, że horrory na Filmwebie zawsze mają pod górkę, że film opowiada o rodzinie czarnych (prawie wszystkie postacie są czarne) a tego typu filmy wywołują alergię u znacznej części użytkowników, oraz to że punktem rozwiązania fabularnego w filmie było UWIERZENIE - nie dziwi mnie tak niska ocena tego filmu. Chociaż ta w mojej opinii jest trochę krzywdząca.
Film jest klarowny, horror dzieje się na dwóch płaszczyznach. Tej, w której rodzina musi walczyć z tym że stopniowo tracili nad sobą kontrolę, oraz z tym jak niefortunnie te wszystkie wydarzenia zbiegły się z widmem konsekwencji, które mogło pociągnąć zainteresowanie opieki społecznej, która akurat właśnie w tym czasie ich kontrolowała. Jak dla mnie to wystarczy by to był przyzwoity horror. Nie ma tutaj nielogiczności ani banałów, a fabuła jest ciekawa.
Jest w tym filmie też coś przełomowego, a mianowicie w końcu ktoś dostrzegł potencjał horrorowy w Glenn Close (Cruella się nie liczy). Glenn potrafi wywołać swoją grą ciarki.
Jak to "dzielo" kupy się nie trzyma. Już horrory ze zwierzyami w rolach głównych są lepsze, a wiadomo jakie są xD No, ale oczekiwać od adaptacji Emili Rose w czarnym lustrze.
Ok, ale nadal nie widzę żadnych argumentów, dlaczego ten film nie trzyma się kupy ;)
No nie trzyma się kupy. Czarnoskórzy mnie nie odrzucają, są świetne filmy z czarnymi aktorami, ale nie lubię tłoczenia ideologii rasowej na siłę, a tu pół filmu słyszymy o rasach ludzi i różnicach między nimi. Po drugie - mamy tu jakąś zupełnie niestrawną religijną papkę, w której protestanckie duchowne (apostołka?!?) używają katolickich przedmiotów - woda święcona, krucyfiks z pasyjką - które nijak do kościołów reformowanych nie pasują. Odżegnują się, że nie prowadzą egzorcyzmów tylko "wybawienie", które od egzorcyzmu różni się tylko formą, wyjątkowo tu infantylną. Do tego religijność i duchowość jest tu tak spłaszczona, że aż jednowymiarowa. Mam wrażenie że cała groza stanowiła tylko tło do opowieści o problemie rodzinnym i rasowym. Do połowy film był fajnie zrealizowany i opowiedziany, potem posypał się jak domek z kart i rozczarował mocno... Szkoda bo motyw opętania trójki rodzeństwa był naprawdę obiecujący. Dla mnie może nie jedynka ale baaaardzo słaba czwórka, albo mocna trója ;)
Nawet jeżeli to były protestanckie duchowne (chociaż w filmie nic o tym nie wspomniano, ale zakładając że tak jest) to przecież to wyznanie nie odrzuca symboli religijnych, a zwłaszcza znaku krzyża. To samo z wodą święconą. Skoro protestantyzm odrzuca to, czego nie ma w piśmie, to nie powinni odrzucać symbolu wody święconej, która przecież w piśmie się pojawiała. Nie mam niestety pewności. Zresztą nie traktuje tego filmu jako rozprawki teologicznej ;)
Na koniec było jeszcze ujęcie na kopuły prawosławnej cerkwi św. Mikołaja w Pittsburgu, tym bardziej mam wrażenie, że chodziło o przedstawienie chrześcijańskiego świata generalnie, a nie konkretnego wyznania. Co akurat uważam za świeże, bo tu nie chodziło o powrócenie na łono określonego kościoła, tylko jak sam napisałeś - uwierzenie.
Miałam wrażenie, że horrorowa warstwa jest specjalnie jak taka "nakładka"- widać, że odstaje, ale ma odstawać.
A już na pewno lepsze od "Egzorcysty papieża", którego obejrzałam następnego dnia, wyższa ocena tego filmu to oczywiście rola Russela Crowe'a. Tam z kolei , choć może być to fakt bo jest na podstawie życiorysu autentycznego egzorcysty, próbują zrzucić winę za inkwizycję na szatana;) to dopiero trip!