Film miał potencjał aby zostać komedią sci-fic, pozostał "dziwnym" dramatem z podłożem amerykańskich tandetnych żartów np. wsadzenie sobie fallusa w tyłek albo oddanie moczu w majtki, aby połączyć się z alternatywnym światem.
Główna bohaterka jest zmęczona życiem, rozwodem z mężem i nie potrafi zaakceptować związku swojej córki z kobietą. Kino dla wybranej grupy ludzi z specyficznym poczuciem humoru oraz LGBT.
"Whiplash" i "Parasite" - 10/10 XD. "Strażnicy Galaktyki" - 8/10 XDDD. Lepiej wracaj "Króla Lwa" oglądać.
Czy ty właśnie zrównałeś wystawienie 10 dla Whiplash i Parasite (szczególnie że 10 daję nizbyt często i przy jej wystawieniu dochodzi do co najmniej bardzo dobrego filmu, a zarówna Whiplash jak i Parasite takimi filmami są, sporo odczuć subiektywnych) z wystawieniem 10 dla Poskromienia Złośnicy?
Poważnie?
A co do strażników, sporo akcji, dobrze napisane i odegrane postaci, bardzo dobre efekty, bardzo dobra muzyka. Co jeszcze powinien mieć popcornowy blockbuster żeby być uznany bardzo dobrym blockbusterem, pokazy laserow w kinie, występ zespołu pieśni mongolskiej na żywo w imaxie po napisach? Litości
Naprawdę chcę się dowiedzieć bo o tym dlaczego Poskromienie Złośnicy to kał nie film mogę ci rozprawkę napisać.
Malkontentom mózg zjadło XDDD
Chciałem Ci tylko pokazać, jak kiepskim argumentem jest dowalanie się do cudzego gustu. Założycielka wątku napisała, że nie podobały jej się wulgarne żarty, a Ty poczułeś się w obowiązku skrytykować jej gust. Mogłeś się odnieść rzeczowo do jej wypowiedzi, pisząc np. „mnie tam śmieszą gumowe siusiaki i mocz w majtach, lol XD”. Mogłeś też zignorować temat i stwierdzić, że komuś zwyczajnie nie podobał się ten typ humoru. Wybrałeś jednak najgorsze wyjście.
Jeśli idzie o wspomniane przeze mnie filmy, to nie twierdzę, że są gorsze niż to całe „Poskromienie złośnicy”, bo go nawet nie oglądałem. Zarówno „Whiplash” jak i „Parasite” to filmy zrealizowane bardzo porządnie, natomiast nie uznałbym ich za jakieś arcydzieła. Oba są raczej proste, wręcz banalne w odbiorze – dzieje się dużo, głośno i nie zawsze z sensem. Postacie są barwne, przerysowane wręcz do granic karykaturalności (nadęci bogacze kontra cwani biedacy; ambitny uczeń surowego nauczyciela kontra pozbawieni kultury janusze, dla których sport ważniejszy jest od muzyki itp.), a w najbardziej dramatycznych momentach leje się krew, żeby zasygnalizować widzowi, że to właśnie jest punkt kulminacyjny. No i spoko, są to dobrze zrealizowane filmy, ale nie udawajmy, że to jakieś nie-wiadomo-co. Obejrzyj sobie choćby „Dekalog” Kieślowskiego, jeśli chcesz zobaczyć, jak wygląda kino, w którym nikt nie trzyma widza za rękę, nie wytyka „tych złych” palcami, nie podaje na złotej tacy tanich morałów o tym, że ciężka praca popłaca itp.
Co do „Strażników galaktyki”, znowu zgoda – poprawny popcornowy blockbuster, wszystkie pozycje w excelu odhaczone, 5/10. A co mógłby oferować więcej poza fajnymi efektami, piosenkami i bekowymi postaciami? Nie wiem, może ciekawą, świeżą fabułę, niebędącą setną z rzędu wariacją na temat „Gwiezdnych wojen”, „Firefly’a”, „Mass Effecta” i „Kowboja Bebopa”? Może jakiekolwiek emocje poza beką z człowieka-drzewo, powtarzającego w kółko swoje imię? Może jakieś fabularne zaskoczenia, napięcie, lęk o to, czy bohaterom się uda, niepewność, kto jest tu tak naprawdę „tym złym”? Jakąkolwiek tajemnicę, świeżość, cokolwiek, co będę pamiętał dłużej niż tydzień?
Nie o to chodzi, żeby krytykować Twój gust – możesz sobie oglądać wyłącznie marvele i horrory, jeśli lubisz, spoko. Świat byłby nudny, gdyby wszyscy lubili to samo. Tylko czemu poczułeś się w obowiązku atakować innych, których nie śmieszy to samo, co ciebie, bo uważają kloaczny humor za coś wulgarnego?
Nigdy nie ogarniałem (bo tak nadmienię nie pierwszy raz dekalog ktoś mi wtyka) tego "oglądnij npm Dekalog, widziałem 2 razy. Jak dla mnie dość proste kino, nudnawe z miejscami aż za bardzo jednostronnym punktem patezenia (np. To z zamarzniętym jeziorem).
Co do gustów, oczywiście że wiem że są różne gusta ale 2? Zawsze mnie to rozwala, jest dostępna 10 stopniowa skala oceniania a ludzie walą 1/10 10/10 albo maksymalnie 2 i 9 wszystkiemu co popadnie. Jeszcze jakby była 5 to spoko ale przy dyszce? Potem ocena jest wywalona w kosmos albo zaniżona że aż oczy bolą.
Przecie film nie sprowadza się tylko do kwesti gustu, w ocenie można zawżeć więcej niż subiektywną opinie na temat żartów czy fabuły. Mając 10 oczek da się w to wpakować oczko dla zdjęciowców, dziwiękoców, muzyki, efektów specjalntch, kostiumów itd.
Strona techniczna to też dużo, czasem bardzo dużo.
W dodatku nie ogarniam ludzi którzy nie potrafią docenić chodźby dobrej gry aktorskiej. Osobiście powiem że trafiały się filmy niepodobające mi się a jednak umiałem walnąć 2 gwiazdki więcej chodźby za aktorów którzy robili co mogli w swoich rolach.
A co do moich ocen jeszcze wracając, imo staram się mniej więcej oceniać filmy podnkategorię do której należą. Przecie nie ocenię tymi samymi kryteriami wspomnianych strażników jak np. Lighthouse.
A to swoją drogą, że ludzie oceniają tylko na zasadzie "2, bo nie podobał mi się", tudzież "10, bo podobał mi się".