Kino warsztatowo dobre, gra również - ale tak rażąco propagandowe, że chciałoby się krzyknąć "stalinizm wiecznie żywy!" (film ideologicznie zaangażowany po stronie środowisk antytradycjonalistycznych). Dobre i inteligentne są tu wyłącznie osoby ciemnoskóre i sr...jące (używając języka filmu) na dotychczasowy świat wartości. Tak obelżywych bluźnierstw nie słyszałem nawet w czasach czerwonej komuny, a tak czarno-biało przedstawionej rzeczywistości dawno już w kinie nie spotkałem. Twórcy musieli bardzo nienawidzić chrześcijan, czego nie potrafili ukryć ani w dialogach, ani w topornym przesłaniu tej propagandówki.
Niniejsza odpowiedź utwierdza mnie tylko w przekonaniu, do jakiego grona odbiorców adresowany jest ten film.
Dziękuję za Twój komentarz. Doprawdy głęboko żałuję, że Filmweb tak nisko go wypozycjonował mimo 15 łapek w górę, przez co nie miałem okazji się z nim zapoznać przed zakupem biletu.
"Wredne Liściki" przywołały mi na myśl "Czekoladę" (2000), skrajnie lewicowego Lasse Hallströma, gdzie jednak antychrześcijański, czy jak mówisz "antytradycjonalistyczny" jad sączył się bardziej subtelnie niż tu, można odnieść wrażenie, że nazistowska kreatorka filmów propagandowych - Leni Riefenstahl była delikatniejsza. 12 lat temu napisałem pod "Czekoladą" bardzo podobny komentarz co Ty tutaj, zatytułowany "Antyklerykalny gniot, niczym propagandowa kołysanka stalinowska", nie wytrzymał on niestety próby czasu i został scancelowany przez modów...
Niemniej w innym przywołałem wtedy recenzję "Czekolady", która na swój sposób dobrze oddaje 'zaplecze ideologiczne' "Wrednych Liścików":
" ... Pojęcie „uczciwy inaczej" należy do klasycznego już repertuaru „politycznej poprawności", terroryzującej tradycjonalistów i całe społeczeństwo — owej „political correctness", wykoncypowanej przez zachodnie lewactwo czarownej krainy braku zakazów i libertyńskiej frazeologii, który to Eden, antydekalogowy (antychrześcijański) świat „dolce vita" (słodkiego życia), jest często reklamowany niezwykle atrakcyjnymi „klipami" i sprzedawany w bajeranckim opakowaniu.
Symbolem może tu być głośny, słodki film L. Hallströma „Czekolada" (2000), nakręcony według powieści pani J. Harris — film o „poszukiwaniu tolerancji i wolności osobistej, a także o walce z nietolerancją i bigoterią" (zacytowałem opinię recenzentów). Prawdziwa czekoladka — smakołyk. Film bowiem jest wyborny artystycznie, najwyższa półka, tego mu odmówić nie można. A treść ma prostą. Małe prowincjonalne miasteczko francuskie u schyłku lat 50-ych XX wieku. Wszyscy mieszkańcy to katolicy i wszyscy ze skazą: od tępych brutali i kołtunów do moczymordów i dewiantów, plus kobiety ciemiężone przez mężów, jak to w katolickich małżeństwach. Rządzi burmistrz, despotyczny bigot, który terroryzuje nawet młodziutkiego księdza, bezwolnego pajaca. Ciężka (katolicka) atmosfera dwulicowości, moresu i strachu. Do miasta przybywa jednak wędrowniczka, zawzięta ateistka, która razem z drugim ateistą, przygodnie poznanym Cyganem, uzdrowi tę ciemną społeczność, wprowadzi ożywczy ferment, rozluźni więzy, zerwie okowy, słowem: uszczęśliwi tych biednych ludzi. Na samym końcu ksiądz, który też przejrzał, ogłasza: „ — Już wiemy, ze nie możemy mówić, iż jesteśmy dobrzy, jeśli czegoś sobie odmawiamy", po czym pada finalny komentarz „z offu": „ — Przeszli duchowe oświecenie i uwolnili się od starych porządków".
Kropka. Słodka bombonierka z trucizną. Niczego sobie nie odmawiać i zlikwidować stary (tradycyjny) etyczny porządek — taka jest właśnie dewiza terroryzującej świat Zachodu „politycznej poprawności"', którą od piętnastu lat zaszczepia (przeflancowuje) na rodzimym gruncie lewicowy "Salon" III Rzeczypospolitej. ... "
W. Łysiak, "Rzeczpospolita Kłamców" (wyd. Nobilis, 2004)
O jakim systemie wartości wspominasz? Czy może tym reprezentowanym przez ojca Edith?
Wiem, że Twoja odpowiedź ma charakter retoryczny i jest swoistą oceną tego, co napisałem. Nie zmienia to jednak mojego odbioru tego paszkwilu na świat wartości tradycyjnych (które, uwierz mi, istnieją poza przedstawioną karykaturą, przyjmując postać zupełnie odmienną). Najbardziej zabolało mnie wulgarne przekleństwo rzucone w stronę Jezusa (szyderstwo przemycone ukradkiem i może nie każdy je wyłowił). Ale to tylko potwierdza intencję twórców.
Było tam tego znacznie więcej niż "Jezus sr***cy na krzyżu". Dzięki za komentarz, mogę się jedynie podpisać.
Tak, ale ta najbardziej mnie zabolała. To był czytelny przekaz podświadomościowy dla odbiorców, bo nie wierzę, że takie przekleństwo znalazło się w filmie przypadkiem. Dziękuję za wsparcie.
To ja również rezygnuję z paszkwila na chrześcijan. Dzięki za ostrzezenie. Jutro u nas grają więc w porę przeczytałam a akurat nie mogę wyrzucić z głowy obrazu ceremonii otwarcia igrzysk w Paryżu.
Sama intryga byłaby nawet ciekawa i może udałoby się twórcom uniknąć paszkwilowego charakteru, gdyby nie to, że hipokrytami w tym filmie byli wyłącznie chrześcijanie. Ponadto natężenie przekleństw było dla mnie nie do zniesienia - prawdziwa tortura dla ucha (w tym jedno przekleństwo połączone z imieniem Jezus - tak ohydne, że trzeba naprawdę wielkiej nienawiści do Chrystusa, żeby je zamieścić w dialogach).
Idź zatem leżeć krzyżem do kościółka i nabij czarnej mafii kabzę, bo na pewno jej zażądają, opórcz klepania zdrowasiek, za rozgrzeszenie za obejrzenie otwarcia igrzysk : )
Poczytaj najpierw komentarze w tym wątku, a zobaczysz po której stronie jest więcej "tolerancji". ;)
W tym filmie nawet "obraza chrześcijaństwa" nie jest problemem, a to jak to przedstawiono. W analogicznej sytuacji z innym wyznaniem moje odczucia byłyby takie same. Brak równowagi w tym filmie.
Masz rację - jeśli chodzi o samą intrygę, jest dość ciekawa. Tym bardziej boleję, że została zepsuta ideologicznymi uproszczeniami.
Humor w tym filmie to były głównie tzw. żarty z brodą, a mówiąc potocznie typowe niestrawne suchary. Współczuję poczucia humoru.
Na "wartości" przedstawione w filmie powinno się, posługując się twoim językiem, "nasrać". Kobiety nie są od gotowania, prania i sprzątania swoim mężom czy ojcom; w pracy muszą być traktowane z szacunkiem, bez lekceważenia.
Nigdzie nie opowiadałem się za zepchnięciem kobiety do roli niewolnicy domowej. Chodziło mi wyłącznie o pokazanie przez twórców filmu stereotypu ograniczonego tradycjonalisty, który jednocześnie zawsze jest hipokrytą. Po drugiej stronie mamy osoby "wyzwolone i oświecone", które odważyli się podeptać ten "fałszywy" świat chrześcijańskich wartości. Czy nie widać w tym schemacie ciasnej indoktrynacji?
Skrajni tradycjonaliści zawsze są ograniczeni i przeważnie są hipokrytami. Idźcie wy wszyscy na jakiś portal prawaczków i tam publikujcie te swoje..."mądrości".
Dziękuję za piękny przejaw tolerancji. Swoją drogą to dla mnie bardzo ciekawe zjawisko, że przedstawiciele lewackiego światopoglądu najwięcej o tolerancji mówią, ale gdy tylko ktoś ma odrębne zdanie, to najchętniej by takich pozamykali w osobnych klatkach. ;)
Tak wyglądał system patriarchalny konserwatywnej Wielkiej Brytanii w latach dwudziestych XX wieku. Na pewno nie wyglądał za to tak kolorowo pod kątem etnicznym jak przedstawili to twórcy. Film ma w sobie duzo przekłamań, uproszczeń i taniej, brutalnej wulgarności w otoczeniu dewocji tych czasów. Mnie wyznawanie tradycyjnych wartości nie kojarzy sie z uprzedmiotowieniem kobiet.
A wiesz, że bazując na samych "faktach" można zrobić doskonałą plecionkę na paszkwil? Wystarczy zastosować odpowiednią wybiórczość.
Podziwiam opanowanie i kulturę wobec chamskich komentarzy, w których ani jeden nie odnosi się do treści twojej oceny filmu. Wychodzi na to, że ludzie piszący jaki film jest wspaniały a tym, którym się nie podoba to: ciemnogród zacofany albo garkotłuki zahukane. Jeżeli film wywołuje tak negatywne emocje to nie może być dobry, tak na pewno się nie zachęca się do obejrzenia filmu.
Taki rozkład komentarzy to dla mnie bardzo ciekawe zjawisko - potwierdzające tylko tezę, że mamy dziś do czynienia z rozwarstwieniem świata według wartości. Dawne podziały narodowościowe, religijne czy polityczne w galopującym tempie ustępują miejsca polaryzacji wedle przyjęcia dwóch koncepcji: 1) opartej na niezmiennych wartościach płynących z Biblii (pośrednio lub bezpośrednio), 2) uznającej ideę samostwarzania siebie i świata na nowo. Co ciekawe, idzie za tym coraz bardziej widoczna różnica w językowej ekspresji... Dziękuję za wsparcie!
No własnie nie do końca tak jak to zostało przedstawione w filmie. Tak na prawdę nie wiemy jakiej treści były liściki i czy autorzy filmu trochę ,,nie odjechali" w interpretacji... https://www.historyvshollywood.com/reelfaces/wicked-little-letters/
Ten film nie byłby właśnie taki zły, gdyby nie jednostronne grzanie chrześcijaństwa. Po seansie odnosi się wrażenie, że zarówno skazana jak i uniewinniona, a także całe środowisko gra do jednej "bramki". Nie ma dramatu ludzi, którzy te listy otrzymywały, nie ma absolutnie nic o tym jaką krzywdę może to wyrządzić. Jedynie uniewinniona jest przedstawiona jako pokrzywdzona, ale też tak jakby nic takiego się nie stało. W naszych czasach jest problem hejtu, anonimowego, a także rozróżniania krytyki od hejtu. Ten film mógł się idealnie wpasować w to co potrzebne, a to także zaprzepaszczono. Nawet postać policjantki i ta gra detektywistyczna, to jak taki psikus przeciwko najmniej lubianej koleżance. Trochę jedynie ratuje to to, że kłamstwa dwóch stron wychodzą na jaw i jakieś konsekwencje mają. Film dla mnie toporny, drugi raz bym nie obejrzał i nawet gdyby akcja działa się w kraju muzułmańskim to nie ma to dla mnie znaczenia.
W pełni się zgadzam. Też uważam, że film miał mocny potencjał - niestety zmarnowany. Tu nie chodzi o jakieś urazy, bo można było i chrześcijan pokazać jako hipokrytów, ale nie w tak czarno-białym wydaniu, że hipokryzja dotyczy wyłącznie tych, którzy związani są z kościołem (tutaj protestanckim, ale to nie ma znaczenia).
Nie zgadzam się z Twoją opinią, do której masz prawo, napiszę tylko, jakie jest moje zdanie. Nie widzę w filmie paszkwilu na tradycyjne wartości, jest za to ośmieszenie i krytyka fałszu, obłudy, zakłamania, przemocy psychicznej itd., które wartościami nie są. Widzę zaś w filmie pochwałę takich wartości, jak współczucie, zrozumienie, przyjaźń, wzajemna pomoc, a są to wartości chrześcijańskie, prezentowane przez niektórych bohaterów (głównie bohaterki) filmu. Skąd przypuszczenie, że tylko chrześcijanie zostali pokazani w filmie negatywnie? Religijność deklaruje w słowach tylko główna bohaterka, o wyznaniu innych postaci,negatywnych i pozytywnych, nie ma w filmie mowy. Z zachowań pozytywnych bohaterówmozemy wnioskować, że prawdopodobnie kierują się wartosciami chrześcijańskimi.
Przede wszystkim bardzo Ci dziękuję za chyba pierwszą taka odpowiedź, jeśli chodzi o opinie negujące mój komentarz - cechującą się wysoką kulturą i merytoryczną treścią. Twoja argumentacja jest bardzo przekonująca i sam być może podążyłbym tym samym tropem, gdyby nie pewien rażący podział ról, oparty na przypisaniu negatywnych cech tylko jednej stronie. Czy w tym filmie jest choć jedna osoba wierząca, która nie byłaby zakłamana? (zakładasz, że tak, ale to tylko Twoje domyślne założenie - nie twierdzę, że nieprawdziwe, inaczej to jednak działa u osób pozbawionych takiej refleksji, które biorą prosty przekaz o zakłamaniu osób związanych z miejscowym kościołem). Albo czy choć jeden przeciwnik panujących zasad, został tu ukazany jako hipokryta? Gdyby autorzy zastosowali tu przynajmniej symboliczną dyspersję ról, wówczas z pewnością uwiarygodniliby przekaz pokrywający się z Twoją tezą. Być może nie zwróciłeś na to uwagi, co czyni taką ocenę całkowicie zrozumiałą... Jeszcze raz dziękuję za tą opinię, którą - choć jest przeciwna - czyta się z przyjemnością! :)
Swoją drogą zastanawiam się nad systemem ustalania kolejności komentarzy. Nie zwróciłbym na to uwagi, gdyby nie Wy - że mój komentarz ma już tyle odpowiedzi i polubień, a spychany jest poza pole widoczne na Filmwebie (choć wyprzedzają go komentarze znacznie mniej punktowane i z mniejszą ilością odpowiedzi). Przypadek?
Nie, to nie jest przypadek :) Tam gdzie toczy sie normalna dyskusja bez wulgaryzmów, blokowania treści i zgłaszanych postów najbardziej popularne wątki znajduja sie na swoim miejscu. Nie masz się czym przejmować, u mnie mimo że moje wpisy cieszą sie zainteresowaniem to częstokroć zaliczaja peryferia sekcji komentarzy z powodu niektórych, niewychowanych użytkowników tego forum. Oczywiście bez żalu, chodzi o te garstkę, która chce tutaj wymieniać się swoimi odczuciami nt świata kina.