Jak można film zatytułować "Wilkołak" i jeszcze przedstawić go jako horror?
Zamiast wilkołaka, mamy "wilkołaki", które tak naprawdę są zwykłymi owczarkami niemieckimi. Ponadto poza zwykłym dramatem osadzonym w czasach wojennych nie ma tutaj krzty horroru. Nie mniej jednak zachowana jest częsta ułomność horrorów - fabuła którą ciężko kupić. Naprawdę mając do dyspozycji cały pałac nie potrafią znaleźć broni odpowiedniej by zabić psa? Szczególnie biorąc pod uwagę szalejący głód...Swoja drogą dlaczego wytresowany przez nazistów owczarek może wskoczyć przez okno, a nie potrafi wskoczyć do okna panienki? Cienkiej szyby też nie jest w stanie wybić? Na drzwi rzuca się ochoczo. Sceny z brakiem jedzenia i zbieraniem jagódek też dosyć śmieszne, bo w czasach wojennych jadło się nawet liście z drzew, już nie mówiąc, że jagody są w okresie wakacyjnym, a wtedy można znaleźć mnóstwo pożywienia - typowego dla okresu głodu. Nie wierzę, że po wojnie, ludzie nie byli nauczeni jeść korzonków i liści...

Dodam że nie twierdzę iż z psa nie można zrobić krwiożerczej bestii, ala Cujo, no ale sorry to zupełnie nie ten poziom. Autor nie mógł się zdecydować czy zrobić horror, czy może dramat wojenny więc wypuścił takie nie wiadomo co. Przecież jako film wojenny pozbawiony wyżej wymienionych głupot, nawet by się obronił, a za próbę zrobienia horroru i nadaniu mu nazwy - Wilkołak, daje tylko 4/10.