Obejrzawszy Wilkołaka wczoraj w warszawskim Heliosie,chciałem podzielić się swoimi odczuciami.Otóż czytając wiele negatywnych komentarzy spodziewałem się najgorszego badziewia i... miło się rozczarowałem.Na pochwałę zasługuje przede wszystkim scenografia i efekty specjalne(dawno nie widziałem tak dobrze zrobionych wilkołaków,które autentycznie wzbudzają dreszczyk),początkowe sceny również sprawiły,że podskoczyłem w fotelu,film nie nudzi jak to tu piszą niektórzy,ale i nie powala oryginalnością,bo czerpie całymi garściami z wszelkich mitów i podań o tych potworach,umiejętnie jednak podając je i spajając w całość.Nie jest kolejnym shitem dla psychopatów,gdzie latają flaki,powodując obrzydzenie za to też ma u mnie plus. Na pochwałę zasługuje perfekcyjny dźwięk i Benicio del Toro,który przekonujco wcielił się w rolę Lawrence'a Talbota.Przejdźmy teraz do wad tej produkcji.Jednym z minusów jest muzyka,gdzie wykorzystano wiele motywów z Drakuli Francisa Forda Coppoli,postać sir Johna Talbota została strasznie spłycona,co nie powinno się zdarzyć,gdyż Anthony Hopkins jest mistrzem kina i z pewnością lepiej wypadłby gdyby trochę pogłębić tę postać.Zupełnie niepotrzebna postać detektywa ze Scotland Yardu,który w zasadzie jest tylko po to,żeby zostawić sobie furtkę do kolejnej części.

Niemniej jednak Wilkołak to jeden z najlepszych horrorów,które ostatnio się ukazały,a przy tym wspaniała rozrywka.Z czystym sumieniem daje mu 8/10