Mono - Life in mono !!!!
Coś przepięknego !!!
Na mnie takie samo wrażenie jak film zrobiła muzyka z tego filmu!
POLECAM!
dołączam dię do waszych wypowiedzi i dodaję -polecam również z tego filmu piosenki Tori Amos ;) rewelka. Film po raz pierwszy oglądałam w 2003 r, a od tamtego czasu jeszcze 4 razy , zatem polecam!!!!
To fakt. Ta piosenka i film to najpiękniejsze połączenie, zresztą: razem i osobno są wspaniałe, piękne i wzruszające. Również cudowna jest Tori Amos - Siren z tego filmu.. ach, ciarki.. :) Nie rozumiem, dlaczego ten film ma tak niską ocenę, skoro wszystko tam jest idealne. Aktorzy, muzyka, scenerie.. wszystko. :)
Bo jest o niczym (brak treści, jakiejś myśli przewodniej). Ja mam taki właśnie niedosyt po tym filmie, że w sumie to czuję, jakby autor zrobił ten film tak o. Nic nie chciał przekazać, nic powiedzieć, jedynie opowiedzieć historię. Film się kończy i czuję, jakbym nic z niego nie wyniósł.
Nie zgodzę się, że jest o niczym. Nie czytałam książki, ale sam film wg mnie jest bardzo wartościowy. Banalne, że jest o miłości, owszem. Ale jest również o wybaczaniu, o drugiej szansie, o tym, że nie ma ludzi 100% złych (de Niro - Lustig) i że swoje grzechy w pewien sposób można odpokutować, choć i tak "pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy" (o tym, jak skończył Lustig).
Właściwie to ma bardzo wiele wątków, dlatego może wydawać się, że jest o niczym - bo jest o wszystkim.
I o tym, że marzenia mogą się spełniać. Że jeśli bardzo chcemy, możemy osiągnąć swój cel (rysunki Fina).
Jednak przede wszystkim jest to historia miłosna, pokazująca, że miłość wymaga poświęceń oraz że mimo iż bywa okrutna, warto o nią walczyć. Do tego bardzo podoba mi się metafora ogrodu ciotki Estelli: dziki, zapuszczony niebezpieczny, jak sama miłość, którą przyszło głównym bohaterom pielęgnować w ten nieco szalony i intrygujący sposób.
Ja z tego filmu coś jednak wyniosłam. Cytując Estellę: "we are who we are. people don't change". Ciężko rozgrzać zimne serce, jednak warto próbować ;) Warto wybaczać i nie tracić nadziei.