Czy polskie tłumaczenie zawsze musi tak bardzo odchodzić od angielskiego? Ja rozumiem i wiem, że niektórych słów czy wyrażeń w j. ang. nie należy tłumaczyć dosłownie, bo w przełożeniu na polski brzydko brzmi, ale "Dear John" to chyba da się przetłumaczyć, co nie? No bo "Wciąż ją kocham" ma się nijak do "Dear John". Ale, cóż... ja od zawsze wolę i używam tytułów nadanych przez autora, a nie przeinaczanych (tłumaczonych) na polski. Nie wiem jak wy. ???
No tak, ale tu też chodzi czasem o brzmienie. Mało osób poszło by do kina na film "Drogi Johnie". Identycznie było z Dirty Dansing, tytuł zupełnie inny bo inaczej film ciężko by się przyjął i w ogóle nie zachęcał by, by go obejrzeć. :)
Tylko że "Wciąż ją kocham" to polski tytuł książki N. Sparksa, na której opiera się film. Nic dziwnego, że tłumacze podjęli taką decyzję, która wg mnie była jak najbardziej słuszna.
Oczywiście, że nie. Chciałam tylko zauważyć jak polski tytuł odbiega od oryginalnego. I rozumiem, że nie należy tłumaczyć dosłownie wyrażeń angielskich.
I - Seriori - faktycznie jak brzmiałby Dirty Dancing po polsku, gdyby ktoś błyskotliwy nie wymyślił Wirującego seksu :) To najlepszy przykałd.
A ja myślę, że akurat w przypadku tego filmu "wciąż ją kocham" nazwa jest trafiona i pasuje. Autor tytułu musiał zagłębić się w film i wyszukać odpowiedniego tytułu i udało mu się to. Po angielsku "Dear John" brzmi ładnie i pasuje ale po polsku jekbyś się nie starał to nie przetłumaczysz tego ładnie bo niby jak "drogi ukochany", "Drogi Janku" Szanowny Janku, Najdroższy Janku"/// Jakoś to nie przemawia co?