Scena, w której Charlize Theron leży naga na łóżku to jedno z najpiękniejszych ujęć jakiw widziałem w filmach. I nie chodzi mi tu o erotyzm. Mianowicie mam na myśli idealne zgrabne nogi i pośladki aktorki uchwycone w bardzo poetycki sposób! Napiszce jakie według Was są najlepsze sceny z filmów jakie obejrzeliście.
Coś w podobnym temacie: Armagedon: Ben Affleck i Liz Tyler leżący pod wyrzutnią rakiet -szczególnie ujęcie z szerszego planu-arcydzieło
coś w podobnym temacie - scena erotyczna z Anne Parrilaud z "Mapy Ludzkiego Serca"
jest ich wiele, ale wymienię tutaj Excalibur(1981) - scena w której uriens pasuje na rycerza klęczącego w wodzie artura, scena w której artur i jego świta jadą przez obsypany kwieciem sad, a w tle przygrywa wspaniała muzyka wagnera
"Tulipany" Jacka Borcucha: scena erotyczna z udziałem Chyry i Ostrowskiej... piękna, pełna pasji, nienasycenia, niespełnienia. Uwielbiam!
American Beauty (mój ulubiony film) - gdy Lester i Angela znajdują się w salonie, on pyta ją, czy chce się napić piwa, a po chwili podchodzą do siebie na tle okna, przez które widać padający deszcz. Coś pięknego!!! Cieszę się, że są ludzie, któzy doceniają piękno dobrze nakręconych scen. Pozdrawiam!
Pamiętam taką scenę z filmu "Tytus Andronikus", kiedy główna bohaterka stała samotnie na polanie z uciętymi rękami, w które wetknięte były gałęzie . Wieje wiatr, ona otwiera usta i chce krzyknąć, ale jako że wycięto jej język, z jej ust dobywa się tylko krew i przejmująca cisza.
Uwielbiam też kilka scen z Misji i ze wspomnianego już American Beauty, ale z tego ostatniego najbardziej zapadły mi w pamięć dwie - z filmowaniem foliowego worka na wietrze i moment, w którym bohaterka obnaża się przed Lesterem, ten jednak mimo całej swojej żądzy "nie zrywa pięknego kwiatu". Słyszałem, że w pierwotnej wersji para miała odbyć stosunek, ale dla mnie cała wartość tej mistycznej dla mnie sceny zawiera się właśnie w fakcie uszanowania piękna, w tym niedopełnieniu i swoistej rehabilitacji Burnhama. Ta scena odmieniła moje życie, otworzyła mi oczy na pewne niedostrzegalne wcześniej sprawy i pozwoliła dostrzegać piękno, cieszyć się nim i przede wszystkim - szanować.
Pozdrawiam.
Mnie jako pierwsza przyszła sceny z "Leona Zawodowca". Faktem jest, że cały ten film jest dla mnie niewątpliwym arcydziełem.
Jednak sceny, które najbardziej zapadły mi w pamięć:
1. scena śmierci Leona- reżyser nie ograniczył się tylko do oklepanego, prostego strzału w tył. Delikatna subtelna muzyka, spowolnione tempo i jedynie przekrzywienie obrazu składają się na scenę wprost zdumiewającą swoim urokiem, prostotą i wdziękiem.
2. Bethoveen w wykonaniu Oldmana- trzymająca w napięciu muzyka i gra świetnego aktora--> majstersztyk:)
Z filmu "Spy Game" scena na dachu wieżowca (?)- niesamowite ujęcie.
Ogółem w filmach właśnie zawsze zwracam uwagę na takie "smaczki", dlatego jak tylko coś mi się przypomni, to wpiszę.;D
Tyle tego jest,ze człowiek nie wie na co się zdecydować,ale niech będzie coś genialnego w swojej prostocie:finał "Prostej historii" Lyncha i dwaj-przecież skłóceni ze sobą od lat-bracia siedzący na werandzie w chwilę po przyjeździe Alvina..."Did you ride that thing all the way here to see me?" zapyta Lyle i łzy lecą i na ekranie i poza nim...
1)Scena w deszczu z "Blade Runner" jak Rutger Hauer umiera.Coś niewiarygodnie pięknego i smutnego.
2)Cały film "Hero". Cztery wersje tej samej opowieści = cztery kolory. Niebieskoszary, czerwony, zielony i biały. Ten film jest niesamowicie plastyczny i estetyczny.Jest przepiękny!
3)No i wzrusza mnie scena z "Thelma i Louise" jak decydują się wjechać w przepaść.
No i wzrusza mnie jeszcze setka innych scen ale nie będę przynudzac ;-)
skoro już mowa o erotycznych scenach to najlepsza jaką widziałem była w filmie "Pearl Harbor". Nie dość że jedna z najlepszych scen między suszącymi sie spadochronami i przy fajnej piosence to jeszcze w takim super filmie :)
Mam podobnie co do Charlize. Jest niesamowicie piękna i apetyczna. Czasem idę na film tylko po to, żeby sobie na Nią popatrzeć (no może poza Monster, choć tam też byłam Jej ciekawa).
Co do scen w filmach, mam ich tak wiele, że nawet nie chce mi się zaczynać pisać ;)
Charlize Theron to jedna z najpiekniejszych kobiet świata... i tu nie chodzi tylko o smukłośc jej sylwetki i wspaniałe rysy twarzy,ta kobieta roztacza niesamowitą aurę wokół swojej osoby!
A kiedy leży naga we wspomnianej scenie to zapiera dech w piersiach! Świetnie uchwycone kobiece piękno,bez wulgarności-po prostu czyste piękno.:)
film o wszystkim i o niczym, chyba chcieli skupić się na temacie aborcji i niezwykłości położnika-juniora, ale ja tam widziałem tylko zbieranie jabłek, odbieranie porodów i zdradzanie męża. co jak co wątek romansowy może się podobać ale tylko dzięki urodzie charlize. taki jakiś pretensjonalny sielankowy obraz, jak coś już się dzieje to broń boże nie widać tego przed kamerą. możliwe że miał poruszać ważne kwestie ale w takim razie trzeba było się skupić na tym co jest najważniejsze, bo tak to mamy dwugodzinne hasanie najpierw po sierocińcu potem po sadzie z jabłkami.
Nie do końca zgodzę się z Twoją wypowiedzią- zauważ,że pod tą sielanką mieści się wiele zgnilizny...
Ojcec sypiający z córką,zdrada bohaterki odgrywanej przez Charlize Theron,osamotnione dzieci w sierocińcu,no i wreszcie główny bohater,który szuka swojej życiowej ścieżki nie zawsze będąc uczciwym z innymi.
Nie uważam,że "Wbrew Regułom" to obraz wybitny,to przeciętny melodramat z bardzo mdłą ścieżką dźwiękową,ale do najgorszych też bym go nie zaliczyła...
Scena z filmu 'dom latających sztyletów', kiedy bohaterowie leżą na ziemi tuż przed rozstaniem, to jedna z najpiękniejszych scen, jakie widziałam. Przecudne kolory, sceneria, ubrania, i sami aktorzy. Dodatkowo ogromny ładunek emocji.
ale sie zawiodlem napaliem sie po tym poscie na jakąs zajebista scenke a tu tylko goła charlize steron jeszcze przez pare sekund....
Jest tego trochę, ale jeżeli miałbym wyróżnić tę jedną jedyną scenę, byłaby nią sekwencja z filmu "Prawdziwy romans" i rozmowa pomiędzy Christopherem Walkenem a Dennisem Hopperem - majstersztyk!
"Lifeforce"
- naga, nieskrępowana uroda Mathildy May jest tu tak obezwładniająca, że pozwala wybaczyć filmowi "LIFEFORCE" wszystko. Wielkie piersi i pupę, przy proporcjonalnie niedużej budowie ciała, ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Bo sfotografowano je z taką miłością, że wprost nie można oderwać wzroku. Urzeka ta staranna cierpliwa kontemplacja tego przepięknego ciała. Być może jednego z najpiękniejszych w historii kina w ogóle.
Ta jedna rzecz, a właściwie osoba, która nie pozwala przejść obok tego filmu obojętnie.
To Mathilda May.
(Inkarnacja Daisy Ridley, a zwłaszcza Hayley Atwell)