Współczesna, wielowątkowa opowieść ukazująca 18 godzin z życia czwórki nieznajomych. Każde z nich przyjechało do Warszawy w ten sam zimowy dzień, by odmienić swoje życie i odnaleźć miejsce w tajemniczej, wymykającej się łatwemu opisowi metropolii. Drogi bohaterów będą się przecinać, a wzajemne spotkania na zawsze odmienią ich losy. Klara (Agnieszka Grochowska) przyjeżdża, by zamieszkać ze swoim chłopakiem. Paweł (Łukasz Garlicki) szuka pracy. Wiktoria (Dominika Ostałowska) spotyka nieznajomego (Lech Mackiewicz), a ten wciąga ją w swoje podejrzane interesy. Ojciec (Sławoimir Orzechowski) szuka córki, która wyjechała do stolicy na studia i od trzech miesięcy nie dała znaku życia. Zimowy dzień ukazany w filmie, niektórych zbliży do spełnienia życiowych pragnień, innym przyniesie niespodziewane odkrycia dotyczące ich samych. Warszawa - obsypany nagrodami na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni debiut Darka Gajewskiego - to odbiegający od schematów, liryczny obraz stolicy widzianej oczami przyjezdnych.
Głosy prasy
W obsypanej nagrodami Warszawie jest coś z nastrojów Wniebowstąpienia Tadeusza Konwickiego - miasto raczej posępne, po którym włóczą się zagubieni bohaterowie. Tylko, że tam był PRL w rozkwicie, a tu jest kapitalizm w rozkwicie, który oswaja każde z młodych bohaterów, którzy przyjechali na jakiś czas do stolicy, by zrealizować marzenia o lepszym życiu. (...) Szybko pozbywają się złudzeń, ale przecież nie wszyscy są przegrani. Mówią "nie" obłudzie, kłamstwu, hipokryzji. Jest w filmie piękna scena, którą można potraktować jak metaforę: oto Dominika Ostałowska, oszukana przez kochanka, czeka na przystanku na autobus i rozgrzewając się, ćwiczy z zapamiętaniem flamenco, gdyż bardzo chciałaby osiągnąć w tym hiszpańskim tańcu doskonałość. Zdzisław Pietrasik, "Polityka", 27 września 2003 Sensacja na festiwalu filmów polskich w Gdyni! Nie Pornografia Kolskiego, ale Warszawa Dariusza Gajewskiego zdobyła Złote Lwy. Sala reagowała gwizdem. Bronię tego odważnego werdyktu. (...) Kiedy Warszawa wejdzie do kin, będziemy mogli klaskać z zachwytu lub tupać ze złości. Kiedy ogłoszono, że Złote Lwy dostała Warszawa Dariusza Gajewskiego, zaskoczona publiczność zaczęła buczeć. Warto było jednak zaryzykować niezadowolenie widowni - to dobry, niezależny werdykt, lepszy niż grzeczny kompromis. (...). Nagrodzono dwa filmy [drugi to Zmruż oczy], które mówią coś ważnego o współczesności w sposób niepublicystyczny, nie poruszając problemów wprost. Autorzy scenariusza Warszawy, Dariusz Gajewski (rocznik 1964) oraz Mateusz Bednarkiewicz w sposób, który przywodzi na myśl Na skróty Altmana, potasowali kilka równoległych wątków. Ich początku i końca nie znamy. Autorom zależało, aby na bohaterów Warszawy można było spojrzeć jak na warianty jednej postaci. Znamienne, że w Warszawie właściwie nie ma Warszawy - to miasto trzeba dopiero odnaleźć. Zostało ukazane obcym okiem przyjezdnych, którzy błądzą po nim bez planu. Ten film uzmysławia przepaść, jaka się otworzyła między polską przeszłością a teraźniejszością, między pokoleniami, między ludźmi. Cytadela, ostrzelany mur przy ulicy Waliców, pomnik Syreny, pomnik Powstania, Grób Nieznanego Żołnierza wyłaniają się nagle przed bohaterami jak surrealistyczne obiekty, ślady zapomnianej kultury, z którą utraciliśmy kontakt. Tadeusz Sobolewski, "Gazeta Wyborcza", 22 września 2003 Jury tegorocznego festiwalu w Gdyni chciało wyraźnie zrehabilitować się za rok ubiegły, w którym Edi Trzaskalskiego przegrał rywalizację z Dniem świra Koterskiego Sam Koterski, jako przewodniczący jury, postawił więc w tym roku na młodość. I słusznie, bo właśnie głos młodego polskiego kina brzmiał na festiwalu najmocniej i najbardziej przekonująco. Dlaczego więc przyznanie Złotych Lwów Warszawie Dariusza Gajewskiego przyjęto na sali gwizdami? Warszawa nie jest realistyczną historią z życia stolicy. Przypomina raczej epizodyczną przypowieść o mieście, do którego młodzi przyjeżdżają ze swoimi marzeniami, pękniętymi relacjami z najbliższymi, życiem, które dopiero ma szansę nabrać sensu. W ciągu jednego dnia - a tyle trwa akcja filmu - nic nie może się zamknąć ani skończyć. Gajewski unika przesłań, wyłapuje chwilę, kiedy tożsamość ludzi - i miasta - dopiero się tworzy. Paweł T. Felis, "Gazeta Wyborcza", 22 września 2003 Film Warszawa Dariusza Gajewskiego zdobył główne trofeum 28. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni - Złote Lwy. Werdykt jury jest szokujący - oceniają dziennikarze. Film ani razu nie był wymieniany w kuluarach jako kandydat do głównej nagrody. (...)."To szok", "Nagrodę dostał film trzeci od końca", "To wstrząsające" - takie komentarze pojawiły się wśród dziennikarzy w gdyńskim Teatrze Muzycznym po ujawnieniu przez jury werdyktu (gala rozdania nagród jeszcze wówczas trwała). rp,pap, "Wprost", 20 września 2003 Zdezorientowani werdyktem wydają się nie tylko widzowie. Sądząc po ocenie jurorów, Warszawa jest najwybitniejszym filmem, jaki powstał do tej pory w polskiej kinematografii - mówi Ilona Łepkowska, producentka i scenarzystka. - Żaden tytuł nie dostał takiego pakietu nagród. Być może film jest ciekawy. Nie widziałam go. W każdym razie w ocenie jurorów można odczytać dwa komunikaty. Pierwszy, że oto mamy do czynienia z arcydziełem. Drugi: "Starzy, spadajcie, skończył się wasz czas, przyszła pora na zmianę warty". Jolanta Gajda-Zadworna, "Życie Warszawy", 22 września 2003 Reżyserowi udało się subtelnie zawrzeć alegorię w obrazie realistycznym. Jest to film inteligentny, z poczuciem humoru i ciekawą akcją. Wymaga wbrew nawykom, aby widz utożsamił się ze zbiorowym bohaterem bez wielkich postaci, swym narodem w stanie bolesnej przemiany. Pisząc swą relację z Gdyni, pomyliłem się w ocenie tego filmu. Uważam, że zasługuje na Złote Lwy, jako najbardziej wartościowy film festiwalu. Krzysztof Kłopotowski, "Film", 11/2003 Nie byłam na festiwalu w Gdyni, więc zaciekawiło mnie, co to za film, który wywołuje tak skrajne emocje. (...). Od pierwszej minuty kupiła mnie muzyka, jak z jarmuschowego Truposza. Zapowiadająca, że ta opowieść nie będzie do końca rzeczywista. Nie będzie zatrzymanym w kadrze "obrazem problemów współczesnych młodych ludzi w wielkim mieście". I dla mnie nie jest. Ta historia mogłaby zdarzyć się w każdym mieście, pewnie w każdym kraju i niekoniecznie dziś. Wbrew tytułowi, to film o ludziach. (...). Fascynowały mnie zawsze swetry robione na drutach z wielu kolorów jednocześnie. Ze swetrzanej budowli zwisały różnokolorowe nitki. I Warszawa jest takim różnokolorowym swetrem. Porównanie oczywiście niezbyt nowatorskie, ale i forma filmu również. Nie raz oglądaliśmy bohaterów, którzy pracowicie przeżywają swoje wątki, by w końcu spotkać się na chwilę, by oddać pole znaczeniu przypadku. To oczywiście żaden zarzut. To nawet duży plus, bo sweter został udziergany czytelnie, widać w nim każdy szlaczek i kolejny kolor zaczyna się, zanim mógłby znudzić się poprzedni. Monika Zakrzewska, "Film", 11/2003
Rozmowa z Markiem Koterskim, przewodniczącym jury 28. FPFF w Gdyni
Dlaczego wygrała Warszawa Dariusza Gajewskiego? To było zaskoczenie. - Od początku festiwalu przyjęliśmy zasadę, że wybieramy to, co nam się podoba. Każdego dnia sumowaliśmy plusy. O minusach nie było mowy. W naszym rankingu wygrały kolejno dwa filmy - Warszawa i Zmruż oczy. Nie chcieliśmy obdzielać nagrodami wszystkich po równo. Czy Pornografia była brana pod uwagę jako film do Grand Prix? - Chcieliśmy, żeby werdykt był wskazaniem drogi dla polskiego kina. Szukaliśmy nie kina z jakiegoś klucza, ale kina z podmiotem lirycznym, filmu współczesnego, który byłby oryginalną opowieścią. Warszawa poza tym, że była filmem, który najlepiej nam się oglądało, spełnia te wszystkie warunki. Ten film jest jak nauka chodzenia. Rozwija się w trakcie. Gajewski ma dar reżyserowania aktorów, co jest bardzo trudne w filmie złożonym z epizodów, takim jak Warszawa. Dlatego nagrodziliśmy go we wszystkich kategoriach narracyjnych - za scenariusz i reżyserię. Zmruż oczy wygrywa obrazem, dlatego nagrodzony jest za zdjęcia, scenografię i kostiumy. Programowo nagradzaliście debiuty? - Tak się złożyło, że nowe kino robią nowi ludzie. Nie fetyszyzuję debiutantów. Były na tym festiwalu debiuty fatalne, które pominęliśmy. Podczas ogłaszania zwycięzcy na festiwalowej gali część widowni buczała, protestowała. Jak Pan to potraktował? - Z wyrozumiałością i współczuciem. Rozmawiał Tadeusz Sobolewski, "Gazeta Wyborcza" 21-09-2003