Mój "tysz" film z "dziciństwa".

Tjaaa... Oglądałam go w kinie jako mała dziewczynka i początkowo nie za bardzo mi się podobał (wyłączając Kalego - on od samego początku bawił mnie do łez), ale po dokładniejszym zapoznaniu się z wersją z lat 70. i paru latach doceniłam wartość nowszej wersji. Masa ludzi czepia się, że niezgodna z oryginałem. Ale biorąc pod uwagę, że IMHO oryginał był jak na lekturę dla dzieci ciężki w czytaniu jak gacie z ołowiu, to chyba nawet lepiej. I zdecydowanym atutem są młodzi aktorzy - o ile nie potrafię wybrać, czy Fidusiewicz był lepszy od Mędrzaka, o tyle jestem pewna, że Sawka przebiła Roscę po wielokroć.
No i piosenka, zaiste, piękny filmowy hit :) Zauważyłam, że jeżeli chodzi o takie trochę "tęskne" i "sentymentalne" piosenki, pani Kozidrak sprawdza się świetnie (vide kawałek promujący "Starą Baśń" parę lat później). Chociaż ogół ścieżki dźwiękowej mi się nie podobał w stosunku do soundtracka pierwszej wersji...