Obejrzałem właśnie przed chwileczką ten film, i musze powiedziec ze jestem miło zaskoczony. Spodziewałem się całkiem innego obrazu, a tu prosze taki miły film wyszedł:) Film opowiada o starszym gościu, który miał już poustawiane życie - w pewien sposob byl przygotowany na śmierć, do czasu pojawienia sie u jego przyjaciela, spokrewnionej z nim młodej, atrakcyjnej wdziewczyny która od razu przyciąga jego uwagę. Starszy pan, i młodziutka dziewczyna od razu łapią wspólny język, wydaje się, że nawet zaczynają pałać do siebie uczuciem...
Genialna gra niezastąpionego Petera O'Toole, któremu zdecydowanie przyznałbym Oscara (ex-aequo z Goslingiem za Half Nelsona), mimo ze ta nagroda nie ma dla mnie zadnego znaczenia, to w długoletniej karierze O'Toole'a jeszcze nie przydarzył mu się Oscar(oprócz honorowego). Świetna gra młodej utalentowanej aktorki brytyjskiej(Jodie Whittaker), która operuje 'zepsutym' slangowym angielskim tak, że czasami naprawde ciężko zrozumieć co mówi:) No i ścieżka dźwiękowa oparta głownie na piosenkach Corinne Bailey-Rae, dodaje filmowi radosnego zabarwienia. Zdecydowanie polecam ten film, choćby po to żeby zobaczyć ze nie wszyscy starsi ludzie są wypruci z "młodzieńczych" uczuć i emocji:)
Ostatnie chwile dość ekscentrycznego starszego pana..
jak przypuszczałem film okazał się rewelacyjny. Całkowicie zgadzam się z powyższą opinią co do roli O'Toole'a (genialna;). Dla mnie to kwintesencja dobrego dramatu z domieszką kokomedii w tle.
..Jak ktoś już powiedział wcześniej: "Najlepsze filmy pisze samo życie."
Jestem podobne zdania co przedmówcy:D Poszedłem na ten film w ciemno, pokazywali go w Poznaniu na festiwalu Ale Kino. O'Tool rewelacyjnie, sam film choć jest jak najbardziej dramatem to heh ogląda się go z uśmiechem na twarzy. Dopiero na końcu kiedy jego koledzy siedzą w kawiarni chciało mi się wręcz płakać:P
tak O' Toole to mistrz i zagrał tą rolę rewelacyjnie. dziwi więc fakt, że jak do tej pory pan nie doczekał się zasłużonego oscara :( (którego powinnien dostać bez łaski i z pocałowaniem ręki za kreację w "Lwie w zimie"). zawsze robi mi się jakoś smutno i ciężko na sercu, gdy widzę jego grę w filmach i pomyśle, że gość nie został tak naprawdę doceniony, a słabsi od niego aktorzy otrzymywali oscary (co świadczy tak naprawdę o bezwartościowości tej statuetki).
a teraz o "Venus". film broni się wszystkim: świetny wątek miłosny, wspaniała przyjaźń pomiędzy starszymi panami i dobrze dobranymi postaciami.podobnie i mnie zaskoczyła ta młoda brytyjska aktorka. zagrała koncertowo. cały obraz jest poruszający. pokazuje nam młodym, że i starsze osoby chcą kochać i być kochane, oczekują szacunku, nie liczą na litość, pragną być uważane za osoby zaradne. cała historia w zabawny, a zarazem wzruszający sposób opowiada jak starszy mężczyzna przeżywa swoją drugą młodość, tuż przed wyczuwaną przez niego własną śmiercią. nic tylko polecić :)