Nie wiem ile Łepkowska pozmieniała w stosunku do książki, ale to co zrobiła z Koglem-Moglem pokazuje, że nie potrafi już pisać scenariuszy i powinno się dać szanse młodym w tej branży.
Zaś mamy:
- imitacje sierotki z listów do M tylko tym razem co szuka dziadków w domu starców
- "śmiesznych" staruszków co będą robili za tło do żarcików
- policjanta na służbie, bo zawsze musi być jakiś mundurowy
- standardowy romans w chatce (ile już takich filmów było?!), a gościu nazywa się oczywiście Mikołaj, bo hehe - tak śmiesznie puścić oczko do widza...
- podteksty seksualne, bo może tata z mamą się uśmiechną do siebie w kinie
- jedną rodzinkę z problemami finansowymi, bo nie może być za śmiesznie i trzeba też zapłakać gdzieś na końcu
To jest kolejna próba imitacji Listów do M ze zmienionymi twarzami i tyle. I człowiek rozumie, że komedie świąteczne w większości opierają się na tym samym schemacie, ale ludzie ile razy można panierować tego samego schabowego. Ciekawe czy trafi do paździerzy roku.
Jake idąc całkiem sporo osób, nie wiem co chciałaś osiągnąć zadając tak tendencyjne pytanie. Bo jedyne co ci się udało to obrazić intelekt widzów. Oglądam ja, i oglądam bóstwo świątecznych filmów w tym okresie bo taki mam nastrój i tego potrzebuje. Jak się zbliża halloween odświeżam wszystkie horrory. Dramatów nie lubię bo życie mi wystarczy. Nie uważam się za osobę głupią czy pustą ale chyba to chciałaś osiągnąć
Ale czytałaś książkę? No bo wszystko co wymieniłaś tam jest... (czy to dobra książka to już zupełnie inna sprawa)
Ja lubię tą książkę (chociaż o niebo lepszy jest ,,telefon do Mikołaja" czyli częśc druga) ale w filmie jest i sierotka, i policjant, i emeryci, i podteksty, ta książka po prostu taka jest. Witkiewicz piszę dosc banalną fabułą, ale ja tam po przeczytaniu zawsze mam ciepło na sercu. na film może się wybiorę choć cudów się nie spodziewam,
Chyba tylko postacie A. Pawlickiego i M. Lipińskiej (w tej kolejności) są dobrze zagrane i wiarygodne. Niezły też B. Łazuka, ale jako tło. Mało. Reszta cukierkowa, jednowymiarowa i zwyczajnie nudna.
Jakbyś przeczytała książkę to byś wiedziała, że wszystko to właśnie było w książce. Drobne rzeczy były tylko zmienione,np babcia Agnieszki w trakcie innej czynności złamała nogę. Więc te uwagi powinny być skierowane bardziej do pisarki niż scenarzystki, która przeniosła tylko fabułę książki na ekran