Dla mnie "Uśmiechnij się" to świetny film, ponieważ widzę w nim studium schizofrenii paranoidalnej. Tego jak powoli zaczyna panować nad życiem osoby chorej, która nie jest w stanie odróżnić omamów od rzeczywistości.
Stąd też główna bohaterka jako psychoterapeutka jest słabym pacjentem. Nie chcę uwierzyć, że sama może być chora, wypiera się typowych objawów, ignoruje traumę z dzieciństwa, która do niej wraca.
Nie znam się na tyle na amerykańskich przepisach, ale w Polsce po wydarzeniach na przyjęciu urodzinowym siostrzeńca zostałaby przymusowo zatrzymana w szpitalu psychiatrycznym jako osoba stanowiąca zagrożenie dla siebie i innych. Mówi się o tym, ale mało jest rzeczywistych działań ku temu w filmie.
Końcówka jest dobrym wstępem do drugiej części.
No ale przecież 19 innych osób było w tej samej sytuacji więc ciężko trochę z tym urojeniem
Myślę, że dyrektor szpitala (który sam przyznał w jednej ze scen, że jest prywatnie jej przyjacielem, a nie tylko szefem) zamiótł temat pod dywan, aby nie robić jej problemów, a przy okazji nie stracić oddanej, bardzo dobrej terapeutki.
Niech sobie inni mówią co chcą, mnie ta metafora schizofrenii na potwora totalnie rozwaliła. Obejrzałam to 3 dni temu i nadal o tym filmie myślę.
W Polsce żeby wzięli na przymusowe leczenie, ktoś musiałby zadzwonić na pogotowie lub musieliby złożyć o to do sądu. Na co dzień zajmuje się pomocą rodzinom chorych, więc znam takie schematy. Niestety.