No dobrze... a kim był ten miły Pan o świecących niebiańskim blaskiem oczach? :) A monstrum o czerwonych ślepiach? Skoro urzeczywistniało zło SS, to dlaczego zostało uwięzione w twierdzy tyle lat temu..? Wybaczcie ignorancję, może nie ogarnęłam ;)
Obawiam się, że trzeba przeczytać powieść F. Paula Wilsona, na podstawie której oparto ten film. Tam należy szukać odpowiedzi, bo ten film z jednej strony jest dość niejasny, ale z drugiej ma pewne plusy (scenografia i muzyka oraz pewien klimat).
Książki niestety nie czytałem, ale z tego co zrozumiałem z filmu, to był on kimś w rodzaju anioła, zaś monstrum - demona. A urzeczywistniał on nie tyle zło SS, co zło ogólnie rodzaju ludzkiego. Co do filmu - byłoby znacznie lepiej gdyby zrezygnowali z światełek i klimatu Gwiezdnych Wojen, a więcej poświęcili na budowę klimatu i wątki psychologiczne. Trochę bez sensu, gdy zachłanni żołnierze już w 5 minucie filmu budzą demona, a potem już tylko w/w łazi i zabija (zresztą w mało widowiskowy i zupełnie niebudzący grozy sposób). Aktorstwo, pomimo zaangażowania dobrych aktorów na średnim poziomie, zwłaszcza córka profesora niezbyt się popisała. Fajny motyw rozmowy Woernera z Strumbannfuhrerem, jak również bardzo krótka rozmowa tego drugiego z demonem. Ogólnie może być, choć bez rewelacji.
To teraz Cię załamię, jeśli jeszcze nie czytałeś książki. To śmieszne coś ze świecącymi otworami wszelkimi oryginalnie jest wampirem. Specyficznym dość, ale jednak. Zupełnie nie wiem, jak mogłeś tego nie zauważyć... ;)
Co do reszty - pełna zgoda.
Dramat generalnie... :(
Mi to wyglądało na diabła, a co do zła ludzi na ziemi to on wykorzystywał ich dusze aby się odrodzić, tak to zrozumiałem a ten drugi wiadomo jakiś anioł... tak bynajmniej tak to przedstawili to w filmie....była kiedyś taka gra Too Human, opowiadała właśnie, że bogowie nie mięli nadludzkich mocy tylko mocno zaawansowaną technologię... w sumie w realu może coś w tym być...
gra zapowiadala sie genialnie ale efekt koncowy byl taki sobie choc pomysl swietny
No masz racje, słyszałem i czytałem dużo o tej grze przed premierą zapowiadało się na prawdę super, przez negatywne komentarze w nią nie zagrałem w końcu... Z resztą tak samo był z Aliens: Colonial marines, która miała premierę kilka dni temu, zapowiadał się hicior a wyszedł gniot co wygląda jak gra z przed 10 lat...masakra
ja mam ta gierke myslalem ze bedzie swietna a okazalo sie ze wiele zeczy mogli by dopracowac jak np staty ktore tak naprawde nic niedaja po podniesieniu w kazdym itemie a tak na marginesie to z jakiego regionu?
możesz odpisać na moją wiadomość na Priv klikasz odpowiedz i wysylasz wiadomość. Bo nie chce tu spamować. Z tego co pamiętam to mogliby pociągnąć jeszcze jeden sezon ale z tego co pamiętam zakończenie było niejasne, ponieważ reżyser zostawił sobie furtkę do kolejnego sezony który niestety nie powstał.
Odpowiedź trochę spóźniona, ale niech będzie dla potomnych. Nie wiem czy będzie podchodzić pod SPOILER, ponieważ film jest tak pocięty, że nawet po obejrzeniu go raczej nie można się niczego domyśleć. Zresztą fabuła filmu nieco różni się od książkowej.
Czarny charakter - przedstawiał się w książce jako wicehrabia transylwański Radu Molasar i był moroi, czyli takim niby wampirem bojącym się krzyża. W końcowym etapie książki wychodziło na jaw, że nazywał się Rasalom (anagram) i nie był wampirem, tylko pradawnym czarnoksiężnikiem z Pierwszej Ery (czasy na kilka tysięcy lat przed Mezopotamią), którym zawładnęła mroczna potęga zwana Chaosem. Czerpał energię nie z krwi, ale ze strachu i wszelkich negatywnych uczuć ludzkich (ból, poniżenie, rozpacz). Tak miał działać chaos.
Dobry bohater - Glaeken, przedstawiający się po prostu Glenn (dziwna faza, że gra go aktor o takim samym nazwisku). Glaeken był człowiekiem, który chcąc, nie chcąc został przywódcą opozycji wobec Chaosu i dowodził hufcami Światła. Dzięki temu otrzymał dar nieśmiertelności. Przez tysiące lat ścigał Rasaloma, aż dorwał go około 1450 roku i podstępem uwięził w Twierdzy (wizerunek krzyży w murach był w rzeczywistości kopią rękojeści miecza Glaekena). Tym samym żył spokojnie, podczas gdy Rasalom gnił zamurowany w celi, trzymany przez moc zakopanej w podziemiach rękojeści. Oczywiście gnił tam do czasu przybycia Niemców i uwolnienia go.
Jeśli ktoś chce dokładniej to jest to pierwsza część całej serii książek (trzy lata się zabieram, żeby je przeczytać). W każdym razie Glaeken zabija Rasaloma i traci nieśmiertelność, ale przeżywa, nie ginie jak w filmie. Sam czarnoksiężnik, potrafiący również kontrolować zwierzęta i trupy (pierwsza wzmianka o nazi zombie w literaturze^^), w momencie swojej fizycznej śmierci dostaje się do ciała jakiegoś nowonarodzonego dziecka i bajka zaczyna się od nowa. Z opisów, jakie przeczytałem do kontynuacji Twierdzy wynika, żę w kolejnych książkach jest konkretny rozpierd*l :)