Ta historia wydarzyła się naprawdę. W 1959 roku doktor Alan Stone podejmuje praktykę w szpitalu psychiatrycznym w Ypsilanti. Pod jego skrzydła trafia trzech pacjentów. Każdy z nich uważa, że jest Chrystusem. Stone, przeciwnik leczenia schizofrenii elektrowstrząsami, stosuje eksperymentalną terapię, która zmieni podejście do leczenia zaburzeń psychicznych.
Narracja filmu jest staroświecka i momentami przesłodzona. Jednak film mnie wciągnął i poruszył. Mówi o ciężkiej chorobie, o stereotypach i krzywdzącym spojrzeniu na ludzi chorych psychicznie. Były już podobne filmy z "Pięknym umysłem" na czele. Tyle że w tym filmie bohaterami są zwykli ludzie, poranieni i nie...
Filmy z Gere biorę w ciemno, bo wiem, ze nie będzie to czas stracony. I tak było tym razem. Historia na faktach, o psychiatrze, który chorych leczył rozmową, a nawet przyjaźnią.
Nie zawsze tabletka jest lekarstwem. Często bywa to empatia i zrozumienie. I nie ważne, że Chrystus pozostanie Chrystusem. Lepiej być...
śmiem twierdzić że gdyby go dopieścić to byłby godny przynajmniej nominacji do Oscara w latach 90tych. Wyszło troszkę telewizyjnie, głównie ze względu na montaż okropnie przyśpieszający wydarzenia, ale ogólnie ogląda się świetnie, ocena 7,5