Tolkien to bardzo złożona osobowość, a tutaj potraktowana po macoszemu. Spodziewałam się czegoś lepszego, bardziej wnikliwego
Właśnie te obawy odsuwały mi film sprzed nosa.. Klasyczny hollywoodzki tarmosiciel emocji na liofilizowanej substancji oklepanych bitów fabuły. Szkoda, bo potencjał był.. Ale najwyraźniej widząc motywy wojenne, miłosne, braterskie czy twórczościowe nikt już nie potrafi snuć porywającej narracji inaczej aniżeli buciorami wkopać ją w okowy foremki do ciasta, które raz łykasz, jedną łezką okraszasz (bo rzewne skrzypce w soundtracku) i na drugi dzień zapominasz. Monomit już nie protagonisty, ale producencki.. Czy film choć na trochę wywołuje refleksję po? Czy raczej polega krótkich dopaminowych wystrzałach jedynie podczas? No, żeż jego kurza facjata, niestety to drugie:/
ten film jest taki sobie, jako film wydaje mi sie zgrabny ale jako biografia skrajnie uproszczony i zestandaryzowany :) no i brakowało mi wiecej scen z rozmowami o języku i literaturze, to był ważny aspekt w szkole i na studiach, tych ich debat. Ktos tu gdzies pytał też czemu nie obsadzono roli C,S,Lewisa, ale film nie dociera do czasów gdy sie poznali. To bylo AFAIR sporo po studiach i po 1 wojnie.