Mężczyzna, który wypadł podczas sztormu za burtę małego trawlera, nie pamięta żadnych faktów ze swojego życia. Pewne okoliczności sugerują, że nie był on szarym zwyczajnym człowiekiem -zbyt wielu najemnych morderców zamierza go zlikwidować. Sprawność, z jaką sobie z nimi radzi, wskazuje na specjalne przygotowanie, jakie przeszedł. Bliski śmierci, nie ma przy sobie nic oprócz kilku kul w boku oraz wszczepionego w biodro numeru konta w szwajcarskim banku. Mężczyzna za wszelką cenę pragnie dowiedzieć się, kim jest i dlaczego jego życie przyjęło taki niebezpieczny obrót. W Zurychu, w bankowym sejfie znajduje się kilka paszportów, spory zapas gotówki, broń oraz nazwisko - Bourne, a imię -Jason, z paryskim adresem. Tymczasem jego tropem podążają tajemniczy i groźni najemnicy, których celem jest tylko jedno -unieszkodliwienie Jasona, który w towarzystwie urodziwej Marie St. Jacques wyrusza do Paryża...
Tak prezentuje się na szklanym ekranie treść sensacyjnej adapcji bestsellerowej książki mistrza powieści szpiegowskiej, Roberta Ludluma. Ten telefilm ma w zasadzie wartość zapisu dokumentalnego. Wszystkie zdjęcia nakręcone w plenerze. Wygląd ulic, przechodniów, bazaru, ruch i zgiełk - to wszystko jest naturalne, prawdziwe. Podobnie jak wnętrza mieszkań, salonów czy biur. Sporo też jest w tym filmie trafnych obserwacji obyczajowych - odzwierciedlają one warunki społeczno-polityczne i tradycje. Jest to zresztą typowy amerykański utwór demaskatorski. Film ma jeszcze inną warstwę, jest to przebijanie się przez różne niebezpieczeństwa zagrażające życiu bohatera. I jest rzeczą zmienną, że za najciekawszą wizytówkę swojej produkcji amerykańscy twórcy uznali właśnie owe obrazy akcji, i za najważniejszą sprawę swojej współczesności uznali problemy związane z kłopotami związanymi z przystosowaniem do nowych warunków egzystencji.
Historia, a w zasadzie przypadek, Jasona Bourne'a jest usłana licznymi zagadkami i niebezpiecznymi sytuacjami. Amnezja powoduje, że nie może on sobie przypomnieć żadnych faktów z przeszłości. Najgorsze jednak jest to, że zupełnie nie wie kim jest. Nie rozpoznaje nawet swojej twarzy. Powoli nieliczne przebłyski świadomości zaczynają uchylać rąbka tajemnicy i kawałki układanki rozsiane po całym świecie zaczynają budować jedną całość.
Wcielający się w tytułową główną rolę Richard Chamberlai podaje się za Jasona Bourne'a, ale nie wie, kim naprawdę jest i dlaczego potrafi zabijać z zimną krwią. Wie tylko jedno: jest ruchomym celem, który musi uciekać. Chamberlain, król amerykańskich seriali telewizyjnych (popularność zdobył dzięki serialowi "Dr.Kildare" a potem potwierdził w ją w "Shogun" i "Ptaki ciernistych krzewów") tutaj bardzo skupiony na swojej postaci otrzymał słusznie nominację do nagrody Złotego Globu.
Bohaterką filmu jest również Marie St. Jacques -dojrzała, pełna impetu kobieta, która nagle pełni rolę pośredniego ogniwa między tajemniczym nieznajomym a ludźmi interesu politycznego. Tę postać zagrała z wielkim wdziękiem i wyczuciem pierwsza dama małego ekranu -Jaclyn Smith. Tę piękną aktorkę pewnie wszyscy ciągle kojarzą z rolą kobiety-detektywa Kelly Garret czyli jednego z trzech "aniołków Charlie'go". Na tle niepohamowanej siły, męskości i temperamentu Richarda Chamberlain'a tym wyraźniej rysuje się kobieca cecha bezbronności i słabości fizycznej, ale jednocześnie mądrość, stałe wsłuchiwanie się w siebie, we własne samopoczucie i nastrój oraz opanowanie. W takim układzie dwóch sił odbywa się dialog między bohaterami.
Wciągająca wartka akcja trzymająca w napięciu i zwięzła fabuła jest w dużej mierze zasługą montażystów Benjamina A. Weissman'a i Ellen Ring Jacobson, którzy zasłużenie zdobyli nominację do nagrody Emmy. Nikt jednak nie przypuszczał, że reżyser tego telekina akcji Roger Young po wielu latach mocno skupi się na biblijnej historii, by z wielkim rozmachem przedstawić życie starotestamentowego Józefa, potem Mojżesza, Salomona, nieco później Jezusa wreszcie oraz apostoła Pawła z Tarsu. Muzykę do filmu skomponował Laurence Rosenthal, ten sam, który był nominowany dwukrotnie do Oscara za kompozycje do filmów "Becket" i "Człowiek z La Manchy".
nie lepiej było się zalogować i dać to jako recenzję? a może pochodzi to z jakiegoś czasopisma? w sumie mi by sę nie chciało pisć aż tyle anonimowo.