ex nauczyciel, obecnie najwybitniejszy iracki snajper od kilkudziesięciu godzin leży w śmieciach żeby zabic dwóch sierżantów amerykańskiego wojska, którzy to bez żadnego sensownego powodu leżą naprzeciw niego. Nie ma przecież żadnego znaczenia, że na środek pustyni jakoś musieli się dostać, samochodu ani żadnego innego pojazdu nie ma, żadnej innej drogi odwrotu również. Cel misji? A kogoż to obchodzi, przecież dużo ważniejsze jest żeby nasz iracki poeta deklamowal Edgara Allana Poe przez radio, którego częstotliwosć w magicznt sposób przejął, znał wszystkie protokoły dzięki czemu mógł bez problemu wezwać wspracie. Dodatkowo był takim pieprzonym geniuszem, że znał przeszłość naszego protagonisty, wyciągał jego mroczne sekrety i zadwał filozoficzne pytania...
Tak się tylko zastanawiam... jak można był tak fatalnie napisać tak prosty film Jest tyle produkcji minimalistycznych z tego rodzaju i każda przynajmniej ma jakiś sens, od czegoś wychodzi i do czegoś zmierza. Tutaj mamy nadczłowieka w śmieciach, klnącego niczym podrzędny dresiarz żołnierzyka i nieprzytomnego Johna Cene pomiędzy nimi, a szkoda, bo wyreżyserowane zacnie, zdjęcia bardzo dobre, a i emocji na poczatek i pod koniec nie brakuje, natomiast historia sama w sobie i lwia częśc metrażu to jest po prostu bezsensowna, opowiadająca o niczym męczarnia.
No okej, to po kolei. Ten ex nauczyciel jest również ex żołnierzem wojska irackiego które współpracowało z amerykańskim. Najprawdopodobniej po wybuchu wojny, jak wielu zaciągnął się do wojska, wyrządzili mu jakąś krzywdę i teraz się mści. Stąd umiejętność strzelania (do której widocznie okazało się miał talent), widział jak podłączyć się pod ich częstotliwość i stąd znajomość tych ich wojskowych odzewów. Co do tych protokołów, to zauważ że Isaac po prostu wygadał się za wszystkimi kodami i odzewami kiedy myślał, że rozmawia z dowództwem. Snajper za każdym razem zostawiał jedną osobę z radiem, żeby wezwała pomoc. Pracownicy rurociągu wezwali ochronę, ochrona zadzwoniła po wsparcie amerykanów i ci wysłali tych dwóch, którzy OD POCZĄTKU filmu szukali tego snajpera, więc tu masz cel misji. Snajper wiedział o jego przeszłości ponieważ od początku słyszał ich radio, kiedy rozmawiali o Deanie i jego lunecie (na początku filmu).
Tam wszystko było mówione wystarczyło słuchać zamiast boczyć się cały film.
chwila, Ty masz rację, ja się zgadzam, tyle, że mówimy o dwóch różnych rzeczach. Ja mówię o poziomie realizmu tych wydarzeń a nie o tym, że nie rozumiem co z czego wynika :) Jeszcze zapomniałem finał podsumować - jak go zgarniają nie może wydusić z siebie słowa, trzy minuty później w helikopterze drze ryja niczym wprawny metalowiec. Załoga śmigłowca zamiast bronić się ogniem zaporowym czeka na egzekucję z rąk nauczyciela w śmieciach. Rozwala ich w pył w ciągu kilkunastu sekund, jakby noo, rozumiem takie rzeczy w Rambo, bo to jest pewna konwencja, może tutaj cięzej mi to przetrwaić, bo to nie ten dobry, american hero jest nietykalny i potrafi w pojedynkę spacyfikować wszystkich napotkanych oponentów, ale też wydaje mi się, że miał byc to mocny, realistyczny film wojenny. a wyszło sam nie wiem co.
Aaaa jeżeli chodzi o realizm to rzeczywiście naciągany w kilku momentach. Akurat finał mi jakoś nie przeszkadzał, pogodziłem się po prostu z nadludzkimi zdolnościami snajpera, że udało mu się zestrzelić pilota itp. Bardziej przeszkadzało mi to, że helikopter nadleciał od strony muru, a potem podleciał nie wiedząc czemu pod śmieci, a nie w stronę od której przyleciał. To już jest plot hole a nie naciągnięcie, więc ciężej wybaczyć.
Generalnie jak się przymruży oko na wyolbrzymienie talentu snajpera, to film jest całkiem fajny. Trzyma w napięciu tam gdzie ma trzymać, nie podlizuje się widzowi i całe szczęście nie jest ultra pro amerykański. Dodatkowo "czarny" charakter wygrywa co trzeba poszanować, bo mało twórców w dzisiejszych czasach miałoby odwagę na takie zakończenie. Ja mam słabość do filmów-jednej-lokacji więc mi się spodobał bardzo :)
a na to nie zwróciłem uwagi, rzeczywiście, racja, poleciał nie w tę stronę kompletnie. Dla mnie ujdzie, przede wszystkim dlatego, że nie porwałą mnie wymiana zdań między bohaterami, ale to już czysto subiektywne odczucie, niemniej jednak ten element stanowił oś filmu. Do tego dodałbym wszystkie wyżej wymienione elementy plus taki bardzo prozaiczny - film nie trwa nawet 90 minut, a dłużył mi się, to już mnie zaskoczyło. Też jestem fanem filmów jednej lokacji - uwielbiam np Pogrzebanego, cały seans jak na szpilkach, tutaj natomiast ta forma przyniosła więcej strat niż zysków imho, aczkolwiek na duży plus aktorstwa Taylora - Johnsona, koleś się łądnie rozwija :)
Dlaczego czarny charakter? To amerykanie najechali Irak a nie odwrotnie, film jest zrobiony z punktu widzenia zolnierzy amerykanskich, bo tego z Iraku nie widac tylko slyszymy co mowi, ale to sa tacy sami goscie jak my tylko sie wku... ze im kraj zrownali z ziemia.ten snajper mowi im, kiedy go nazwal terrorysta- z mojego punktu widzenia to wy jestescie terrorystami.
On mu powiedzial ze byl nauczycielem,ale mogl klamac.Po drugie lezy tam o wiele dluzej podszywajac sie przez radio za kolejnych amerykanow, ktorych zabija i wabiac nastepnych.Slyszales co mu mowil, jak ten sie rozkleil i zaczal mowic, ze chce do domu,oficjalnie wojna sie skonczyla to po co tu jeszcze jestes? poza tym caly czas go osmiesza, bo widac ze jest o wiele lepiej wyksztlacony i oczytany, smieje sie z nich i mowi mu ze sla slabo wyszkoleni, w takich okolicznosciach podstawa to jest znajomosc terenu, niewazne czy siedzial na wysypisku, wazne ze byl skuteczny.Oczywiscie byly tutaj pod film zdarzenia, ale pokaz mi realizm w filmach gdzie amerykanie robia za superludzi i nawet podczas krwawych wymian ognia opowiadaja sobie kawaly i sa wyluzowani, kazdy sie boi w takiej sytuacji.