Witam. Właśnie po latach ponownie zasiadłem do Terminatora 2. Przyznam, że do sięgnięcia po
ten kultowy tytuł Sci-Fi zmusił mnie nowy RoboCop, który do tego miana nie aspiruje w żadnym calu.
Mam jednak pytanie związane z fabułą: jeśli ten Afroamerykanin Miles bodajże, twórca
mikroprocesora stanowiącego podwaliny SkyNet'u wysadził się w budynku laboratorium wraz z
aktami, notatkami, dyskami twardymi i innym dorobkiem naukowym, jeśli ramię i chip poprzedniego
terminatora zostały zniszczone, jeśli jego domowe laboratorium zostało zniszczone to czemu w
kolejnych pseudoczęściach SkyNet nadal istnieje?
To jest właśnie jedna wielka niewiadoma - Skynet oraz Dzień Sądu nastąpiły, bo tak.
A wystarczyło krótkie wyjaśnienie w stylu, że na przykład nie udało się zniszczyć wszystkich wyników prac nad systemem i przejęło oraz utajniło to US Army lub od początku prowadziło podobny projekt, lecz Cyberdyne było pierwsze, stąd T-800 nie wiedział o istnieniu drugiego projektu.
Zwróć się z tym pytaniem do użytkownika o nazwie : hitman4334 . On Ci to wszystko dokładnie wyjaśni :D
Dwie pierwsze części nie pokazują (jakby się mogło wydawać) jak to Terminator zostaje wysłany w przeszłość po to, aby zmienić przyszłość. Zostaje wysłany aby kogoś bronić. Tylko po to. Ale dopiero w 3 części dowiadujemy się, że przyszłości się nie da zmienić. Będzie co ma być niezależnie od tego co zrobimy, jesteśmy skazani na nasze przeznaczenie.
Dlatego Skynet powstał, zniszczenie jego początków nie mogło nic zmienić
Inne pytanie to JAK to się stało, że powstał :) Ale tego nigdzie nikt nie wyjaśnił, więc każdy może wymyślić swoją wersję :)
Jedyna zagadka - w 2 części T-800 mówi (mniej więcej) "zniszczymy wszystko co zapoczątkuje Skynet i zmienimy przyszłość". W 3 części już na samym starcie wie, że zmienić jej się nie da.
Rozwiązanie może być proste - każda część to inny model cyborga. W 2 był on nadal trochę prymitywny i miał słuchać Johna, a to on mu zasugerował zniszczenie wszystkich materiałów.
Ale tak naprawdę jeśli chodzi o szczegóły tego typu to wiele można ich znaleźć, np. dlaczego w 2 części na końcu mówi "I'm sorry John" :) Z całego filmu można wnioskować, że nie zna uczuć, uczy się dopiero po zmianie pstryczka na procesorze, ale przez cały film nikt nie powiedział "Przykro mi" :P Kiedy się tego nauczył? ;)
PS Nie uważam, aby 3 część była "pseudoczęścią" jak to nazwałeś :) W końcu pojawiły się w nim efekty, brakowało ich w 2 pierwszych częściach :) klimat też daleko nie odbiega, niezłe sceny akcji, Arnold nadal wygląda jak Terminator, maszyna do zabijania. Szybka akcja, dużo się wyjaśnia, i tak naprawdę nie ma nudnych scen. Albo jest walka albo gadka T-800, który wyjaśnia różne rzeczy (uwielbiam słuchać Arniego więc może tylko mnie podobały się te sceny :P ).
I najważniejsze - nie było przejścia jak stare Gwiezdne Wojny, a nowe :) Totalna różnica, nie ten klimat, nie te żarty, nie te dialogi, w ogóle wszystko nie tak. W T3 była różnica ( w końcu to 12 lat później, a kino zmieniło się ogromnie)
Natomiast T4 to juz całkiem inny film ;) Traktowałbym to tak - lubisz film o maszynach i tego typu efekty? Oglądaj :)
Klimat? Jaki klimat?
Efekty specjalne były hmm... efekciarskie, ale nie mają startu do tych z T2, mimo różnicy dostępnej technologii. Do dzisiaj mam opad szczeny w scenach przechodzenia płynnego T-1000 przez kratę lub wtapiającego się w podłogę, czy też wybuchającego w finałowej scenie.
W T3 żaden efekt specjalny nie powoduje choćby zbliżonego uczucia.
Aktorstwo także do niczego.
John to jakiś chłopak z łapanki, bojący się własnego cienia.
Kate na zmianę krzyczy i płacze. Mocno irytująca postać, i co więcej fabularnie zbędna.
Arnold ciągle żartujący i filozofujący to była parodia T-800.
Akcje się wlecze, właściwie nie wiadomo po co i dlaczego, bo mniej więcej w 1/3 filmu dowiadujemy się, że świat tak czy inaczej szlag trafi.
Jakieś głupoty z wybuchającymi ogniwami zasilającymi terminatora. Ciekawe co by się stało gdyby nie wyjął go na czas? Zlikwidował by siebie i ochraniany obiekt ;)
Brak głównego motywu muzycznego, każdy wie o jaki chodzi.
Ogólnie w tej części jest wszystko nie tak. Totalnie spierniczona robota.
Pamiętajmy, że w trzeciej części Skynet powstał mimo wszystko później, niż w wersji powstrzymanej w dwójce. Ja zakładam, że szczątki terminatora z pierwszej części tylko naprowadziły naukowców na badania, były kluczem, który nawet zniszczony, otworzył im drogę.
Cyberdyne został przejęty przez wojsko, co prawda Myles zginął laboratorium zostało wysadzone ale ludzie którzy tam pracowali nie zgineli, Myles nie był jedynym odpowiedzialnym za prace nad chipem, pozatym wojsko od zawsze pracowało nad czymś co mogło by zastąpić ludzi w pewnych kwestiach więc wynalezienie SKYNETU było tylko kwestią czasu, tym elementem przyszłości, której nie dało się zmienić a jedynie opóźnić.
To tylko Twoja luźna interpretacja toku zdarzeń po T2, który powinien być chociaż w skróconej formie wyjaśnienia zawarty filmie.
Zgadza się tak naprawdę nie wiemy w jakich okolicznościach wojsko przejeło Cyberdyne i co było przełomem w stworzeniu Skynetu.
mogli rozwinąć tą usunięta scene z T3, gdzie Arnie pokazany jest jako sierżant Candy, była tam mowa że CRS został zbudowany na zgliszczach Cyberdyne System, ale mądrzy inaczej producenci postanowili ją usunąć coby Arnold w uniwersum Terminatora nie był pokazywany jako człowiek, a tylko jako maszyna.
Po prostu Terminator 3, 4, 5, i cholera wie ile jeszcze ich zrobią, są naciąganie jak guma w majtkach. Motywem przewodnim "Terminatora 2" Camerona było to, że sami budujemy nasz los, nic nie jest z góry ustalone... Ale dla $$$ w 2003 roku powstał film, w którym Arni mówi, że Dzień sądu jest jest nieunikniony, a bohaterowie T2 tylko go opóźnili.
Lepiej nie zaprzątaj sobie głowy logiką Terminatorów po T2.