To nie jest film akcji na Boga! A szalenie interesujące połączenie Iwaszkiewicza, Jandy, Wajdy. Przy okazji jeden z najbardziej osobistych filmów w historii polskiego kina. Co ciekawe, Janda porusza, bo nie gra jak... Janda. Bez nerwowości, tików, tej specjalnej maniery. O tym filmie właściwie nie da się dyskutować - bo i jak? O czyjej śmierci? Żony lekarza? Jej dzieci? Młodego chłopaka? A może męża aktorki? Ten film warto zobaczyć... w ciszy.
Ps. I może trzeba byłoby jeszcze wrócić do "Tataraku" Iwaszkiewicza.
... a kto twierdzi, że film akcji. Ja tylko uważam, że Wajda przekombinował, Janda to jakaś onanistka... Pytam po co? Po co robić film, który jest właściwie autospowiedzią, oczyszczeniem, czy nie można tego opowiedzieć tej historyjki przyjacielowi co wysłucha, a nie widzom w kinie co mają to właściwie w dupie.
Moim zdaniem w słaby sposób połączono teatr z kinem.
To, że wystawiono sprawy osobiste na wizje, to znaczy, że można o nich dyskutować.
Jako jeden z widzów, o których napisałeś, stwierdzam, że wyznań Jandy nie miałem w dupie.
Wręcz przeciwnie.
Masz rację. Opowiadanie o śmierci najbliższej osoby i to tak bardzo publicznie - to ekshibicjonizm. Ale mnie nie zniesmaczył. Jest w tym wyznaniu Jandy coś tak naturalnego. Nie potrafię tego wytłumaczyć. I zapewne ten obrazek spodobałby się jej mężowi - okiem kamery - pusty pokój, łożko, komórka na podłodze i kobieta opowiadająca straszne rzeczy spokojnym tonem.
A mi coś przeszkadzało, coś mi się kłóciło.Wychodząc z kina myslałam, że za dużo wrażeń, że może jestem oszołomiona, jednak pojechałam na 3 tygodnie na wakacje, żeby po nich z dystansu ocenić film.Dałam 7, bo film dobrze zrobiony, ale mnie nie powalił, nie natchnął mnie na nowe przemyślenia, może nieco odkurzył stare.Z jednej strony odważne posunięcie z elementem prywatności, jednak to było to co mi przeszkadzało.Momentami film kłócił mi się z wyznaniami Jandy.Jednak jest to moje odczucie, stąd taka ocena.