Dokładnie! Coś jest nie tak z polskimi realizatorami dźwięku. Dobrze, że mamy mozliwoość cofania, bo co 10 zdanie by nam umykało, a czasem nawet po kilkakrotnym cofnięciu nie można się zorientować, co mówi bohater. Chyba że to artykulacja polskich aktorów tak szwankuje... Tak czy siak nie jesteśmy staruszkami, a mamy problem prawie z każdym polskim filmem. Może to metoda, żeby napędzić widzów do kin ;-)

Dawniej uczono przyszłych aktorów dykcji, korygowano wady wymowy, pracy przepony, słowem aktorstwa. Teraz "śpiewać każdy może...". Słyszałem kiedyś opinię jakiegoś reżysera, że aktorzy powinni mówić językiem potocznym, jak reszta ludzkości. Dlatego w niektórych filmach można wyraźnie można usłyszeć słowa na k.ch. p. j.
Reszty trzeba się domyślać.
Realizator dźwięku ma przed sobą referencyjne monitory, może nawet i rozumie co mówią, ale w kinach bywa kiepska akustyka, a dźwięk z telewizorów może być jeszcze gorszy. Chociaż czasem próbuję coś poprawić korektorem i na zewnętrznych głośnikach, ale jak ktoś bełkocze to nie sposobu.

niestety to prawda, ostatnio oglądając "Zimną wojnę" żałowałem,że nie mam wersji z tekstem. Bo i głowni bohaterowie mistrzami dykcji nie byli a i technicy od dialogów też się nie popisali.

Zgadzam się w 100%. I podobnie jak już ktoś wyżej wspomniał, też mam wrażenie, że problem jest nie tylko z realizacją dźwięku (chociaż tu może największy), ale i z wymową aktorów. Mam tylko nadzieję, że kiedyś doczekam czasów, gdy dialogi w polskich filmach będą w końcu wyraźne i zrozumiałe.