Kazdy kto obejrzal ten film do konca, krzywiac sie jakie to chore g*wno, jest moim zdaniem hipokryta. Ten film traktuję przede wszystkim jako eksperyment społeczny, coś na kształt Funny Games Hanekego, ale bardziej w wersji gore.
Na wstepie chce zaznaczyc, ze absolutnie nie wiem czy moja interpretacja nie jest nadintepretacja, jak jednak wszystkim nam wiadomo, sztuka rzadzi sie swoimi prawami, rowniez subiektywizmem w analizie i ocenie wytworow kultury. Mozliwe, ze rezyser wymyslil sobie, ze chce nagrac jeden z najbardziej szokujacych filmow and that's all, przypadkowo jednak obnazyl widzow z ich wlasnych pragnien i upodoban [i nie mowie tu o ciagotach do dzieci, trupow czy wlasnej rodziny, ale o ciagotach do ogladania przerysowanej przemocy, brutalnego seksu i wszelkiej masci wynaturzen w imie szeroko pojetej rozrywki].
W filmie serwowane sa nam bardzo brutalne sceny, jednak w kazdej chwili mozemy siegnac po pilota i zmienic kanal. Tak jednak zdecydowana wiekszosc nie robi - oglada dalej, krzywiac sie, chlonac te wszystkie narastajace emocje oraz napiecie, by pozniej z przejeciem i podnieceniem rozmawiac o filmie ze znajomymi i polecac go sobie jako jeden z najbardziej po*ebanych filmow wszechczasow. Nadal mamy z tylu glowy, ze to tylko film i ze nie ma w nas absolutnie nic z psychola. [Te kwestie przepieknie rozprawil Haneke we wczesniej przytoczonym przeze mnie Funny Games, polecam serdecznie, klaniam sie nisko, papa].