To, co mnie osobiście trochę odstręcza od tego typu filmów to fakt, że są w przekazywaniu
swoich treści trochę autystyczne, tzn. zero jakiejkolwiek subtelności, zero przemawiania
"między wierszami", zmuszania widza do refleksji... Praktycznie od początku jesteśmy
"obkładani" prawdą i treścią "po pysku" (przepraszam za określenia, ale tak to odbieram).
Nie wiem czy to ma związek z tym, że film powstał na taki a nie inny rynek, nie wiem czy on
ma być filmem pop-religijnym, ale mnie trochę irytują takie filmy. Tym bardziej, że np. ateista
czy ktoś, na bakier z Kościołem i religią może zareagować alergicznie przez taką a nie inną
estetykę filmu...
Ja osobiście wolałbym, aby takie treści były podawane bardziej subtelnie, aby widz był
zmuszony do czytania "między wierszami", aby to nie było tylko pasywne oglądanie, ale też
refleksja....
Dokładnie tak samo się czułem oglądając pierwszą połowę.
Początek faktycznie ciekawie wprowadził w historie przypadkowych ludzi, ale potem... przewijałem niektóre momenty, bo nie miałem czego się doszukiwać. Prostota i bezpośredniość w wypowiedziach naszego Jezusa raziła w oczy.
No, ale przynajmniej apetyt, po tym jak opisywał ich wymarzone posiłki.
Polecam Ci zobaczenie filmu Ink z 2009. Film z niesamowitym przekazem, którego widz musi trochę poszukać i nie ma tam bezpośredniego nawiązania do Boga czy wiary :)
vonMises, myślę, że ten film miał spełniać rolę "dobrej propagandy" - tak bym to ujął; Jego przesłanie, gdyby miało być zakamuflowane i możliwe do odczytania "między wierszami", nie trafiłyby do każdego, np. mniej wymagającego widza (nie ujmując nic takiemu). Jednak trudno się z Tobą nie zgodzić. Zawsze gdy widzę tego rodzaju film mam mieszane uczucia i jedno pytanie w głowie: czy nie da się w temacie wiary wypowiedzieć (językiem filmu) w bardziej przystępny sposób, bez banału i naprawdę rażącego schodzenia z jakości - czy nie da się zrobić filmu z przesłaniem, a jednocześnie doskonałego (lub choćby tylko: dobrego) w formie?
No tak, z drugiej strony popatrz na trylogię Tolkiena. Tam aż kipi od nawiązań teologicznych i religijnych, to samo u C.S. Lewisa i jego Opowieści z Narnii. Tyle, że w obu wymienionych produkcjach widz jest zaproszony do odkrywania tych smaczków. Jeśli tylko na takie treści jest otwarty natychmiast coś mu zacznie świtać, jednak to będzie się odbywać w pełnej wolności i bardzo subtelnie - zupełnie tak samo jak Bóg obchodzi się z człowiekiem.
A może to jest film dla ludzi, którzy chcą usłyszeć bezpośredni, głośny i odważny przekaz, a nie jakieś zakamuflowane pitu pitu.
Tylko w tym rzecz, że ten "przekaz" jest tak oczywisty, że już w pierwszych minutach filmu wiesz, jak będzie wyglądał cały film... to trochę przegięcie, nie uważasz?
Raczej nie - to jest film religijny i trudno się spodziewać tego, że ludzie nagle rzucą się na Jezusa, ponownie go przybiją tym (razem do ściany), barak spalą, a z devil'em będą pichcić kiełbaski. Mi ten film w prosty sposób przedstawił jak Jezus kocha każdego człowieka i chce jego zbawienia, często wbrew niemu samemu - i niczego innego bym się w tym filmie nie doszukiwał. Zaskakujące zwroty akcji, efekty specjalne, czy oskarowa gra aktorska - w innej kategorii bym tego szukał.
>>trudno się spodziewać tego, że ludzie nagle rzucą się na Jezusa, ponownie go przybiją<<
A dlaczego nie? Jak już raz to zrobili to chyba mają wprawę :-)