"Spirit" to film, który zebrał niesamowite cięgi. Od krytyki, jak i od widzów. Goniono właściwie wszystko.Jako przykład podam ten teksthttp://www.komiksomania.pl/publicystyka/2009-ekranizacje-komiksow/p/4.html
jako przykładu nie zrozumienia filmu millera
I mógłbym te zarzuty zrozumieć, gdyby nie to, że jestem pewien, że nie dostrzeżono prawdziwego wymiaru tego filmu. Czekano zapewne na coś w stylu "Sin city 2". A okazało się, że dwójki nie ma jest za to... pastisz. I co wielkie Miller spastiszował sam siebie. Od przerysowanych postaci twardzieli jak głazy, superseksownych, niebezpiecznych ale zazwyczaj zagubionych heroin, wreszcie superzłych przestepców. Są meganadęte gadki szmatki, którzy bohaterowie wypowiadają\recytuja jednym tchem. Jest wreszcie komiksowa scenografia znana z "Sin City" czy "300" gdzie mimo wiecznie sypiącego śniegu (?) żaby kumkają na bagnach. Wszystko to co w "Sin City" tylko podane z przymrużeniem oka. Jak to w pastiszu. Tak jak "Sin City" było przerysowanym pastiszem kina akcji, jego skondensowaną esencją w komiksowej formie, tak "Spirit" jest esencją esencji, która niemiłośiernie wyśmiewa konwencję znana z "Sin City" i "300".
I tu upatruję ataków na film. Niezrozumienie praw rządzących pastiszem. Po drugie ktoś kto lubi daną formułę nie będzie zadowolony z naśmiewania się z niej. Fani "Robin Hooda Księcia złodzieji" nie byli zadowoleni, gdyby poszli na "Robin Hooda Faceci w rajtuzach" z myślą, że zobaczą takie widowisko utrzyman w konwencji filmu z Costnerem. Miller posłużył się podobnym zabiegiem co Mel Brooks i inni prześmiewcy. Nie posłuzył się jednak przerysowaną, wulgarną współczesną parodią filmową (jak "Wielkie kino", "Supermovie" itd.) tylko bardziej wyszukanym, elegantszym, mądrzejszym, sprytnie mieszającym poważne z prześmiewczym pastiszem. I wyszło mu to naprawdę zabawnie. I dlatego obok określenie gatunku tego filmu powinno widnieć: komedia, akcja.
Nie jest to jednak dzieło idealne ma kilka wad:
1. Jako pastisz powstał za szybko. Widzom nie opatrzył się jeszcze "sin city" czy inne "300", aby poznać typowe dla nich mechanizmy i z nich się śmiać.
2. Czemu Miller nie stworzył własnego bohatera, albo nie wykorzystał jakiegoś stworzonego przez siebie? Posłuzył się bohaterem znanym. Ale powiedzieć trzeba, że wybór na film prześmiweczy, aż nadto udany:
http://en.wikipedia.org/wiki/Spirit_(comics)
http://www.comicbookmovie.com/images/news/comic-news/spirit.gif
http://dailypop.files.wordpress.com/2009/04/9549_400x600.jpg
http://alternativemindz.com/blog/wp-content/uploads/2008/12/eisner_spirit.jpg
http://www.twomorrows.com/comicbookartist/media/04spirit.jpg
http://www.ifanboy.com/comics/dc_comics/spirit/31/cover-large.jpg
Poważny bohater? Błagam...
3. Powstał zbyt blisko premiery "Dark knight". Filmu wspaniałego, ale zupełnie innego niż "Spitit": realistycznego, mrocznego, przygnębiającego, ciżęszego i nie tak kameralnego jak "Spirit".
3. Film miejscami przydługi, przegadany, z niesatysfakcjonującym zakończeniem, z za małą ilością akcji to samo można by powiedzieć o "Bękartach wojny" Tarantino. Oczywiście, żadne to wady, jeżeli widz cierpliwy. Tylko jaki widz dziśjest cierpliwy...
Zgadzam się z szanownym kolegą :)
Nie rozumiem jednego, jak to możliwe, że mierny "Hancock" zdobył miano dobrej (gdzieniegdzie bardzo dobrej) karykatury komiksu super-bohaterskiego a szalony, przewrotny, dowcipny "Spirit" został ogłoszony porażką? Nie pojmuję...
Jestem jednym z tych co przed emisją tego filmu w pamieci miał genialny sin city i nie ukrywam uważałem że będzie to film w podobnym stylu, inaczej być nie mogło,podobny klimat, ta sama technika kręcenia, swietna obsada no i nazwisko Millera, lepeij chyba być nie mogło, niestety nie było, w tym filmie nie ma nic ciekawego! jest po prostu słaby, i nie dlatego że nie zrozumiałem przekazu tego filmu w formie pastiszu, bo ten film nie jest ani trochę śmieszny, bo skoro ludzie wychodzą z kina to coś chyba jednak jest nie tak, nuda, idiotyczne sceny, przerysowana gra aktorska, naprawdę trudno było wytrzymac do końca, a przecież film jest krótki w SinCity delektowało się każdą minutą, dla mnie ten film to słabizna, cienizna i mizerna średnia tego filmu jest jak najbardziej odpowiednia, dla mnie 4, nie spełnił moich oczekiwań
Podpisuję się pod tematem rękami i nogami.
Spirit wraz z Watchmenami to wg mnie dwie najgenialniejsze ekranizacje komiksów jakie dotychczas zrobiono. Sin City było w moim subiektywnym odczuciu zbyt nadęte i silące się na coś z głębszym przekazem. Spirit natomiast nawet nie udaje że jest filmem zrobionym na serio (ciężko mi pojąć że mało kto dostrzega ten fakt) jest cudownie absurdalny, i genialnie rozsadza formę komiksu przez przerysowani.
Trzeba do niego tylko podejść z dystansem, i beztrosko cieszyć się z szalejącego chaosu oraz ironii. Dentyści, naziści, Scarlett Johansson jako chodzący fetysz i toalety które są zawsze śmieszne.
Jedynie Eva Mendes mnie w tym filmie boli, ale nie potrafię powiedzieć dlaczego.
Niedoceniona perełka ;)
Zgadzam się - przecież wyraźnie widać, że "Spirit" to pastisz. Pastisz komiksowego noir z podniosłymi monologami bohatera, dziwacznym wrogiem oraz kobietami lgnącymi do naszego herosa. Już sam sposób pokazania kobiet w tym filmie jest wyraźnym tropem.
Być może film jest pastiszem i zręcznie skonstruowaną zawoalowaną parodią wspomnianych wyżej filmów. Dla mnie jednak jest przede wszystkim nudny. Film ten chciałem zobaczyć, zważywszy na gatunek, klimat i twórców. Niestety nie wytrzymałem do końca. Zmęczyło mnie wszystko: dialogi, postacie, sceny walki. Były nudne. Taka zabawa tą konwencją mi nie odpowiada. I mimo, że uwielbiam absurd (chociażby pastisz kina superbohaterskiego w polskim wykonaniu, czyli film "Hydrozagadka") to jednak ten absurd jest chyba inny jakościowo lub ilościowo i do mnie nie trafia.
Jak ktoś ma ochotę kręcić chały z założenia, że ma być to chała to sorry, ale takie filmy niech sam sobie ogląda (tu Miller). Filmy kręci się dla ludzi-widzów, którzy pójdą do kina i będą się dobrze bawić. Na chały szkoda tracić i czas i pieniądze, lepiej pójść na spacer.
Tak jak i inni oczekiwałem na chociażby namiastkę Sin City. Liczyłem na mroczny klimat, na cokolwiek co przytrzyma mnie przed ekranem. Film jest nudny jak flaki z olejem, widok "prawie bogów" tłukących się muszlą klozetową i rurami wyciąganymi z bagna bez komentarza. W obrazie nie ma absolutnie niczego co dawałoby chociaż poczucie, że te 90 minut spędzonych przed ekranem nie było tylko i wyłącznie stratą czasu.
Frank Miller nakręcił film z założeniem że to NIE BĘDZIE Sin City, ale że będzie to właśnie przerysowanie wszystkiego co widzieliśmy w jego własnej i nie tylko twórczości. Pastiż jest tak głęboki, że można uznać że to po prostu hała, można również poczuć się urażony jak ktoś się może śmiać z super zajebistego filmu pod tytułem Sin City.....otóż może bo sam jest jego autorem. Jak dla mnie jedna z lepszych adaptacji ever właśnie za taki dystans i pokwaszenie
nie widziałem sin city widziałem 300 - nie porównuje spirita do poprzednich produkcji - po cholere pastiszowac samego siebie?
i to chyba najważniejsza rzecz. Bierzesz kultowy komiks i go niszczysz? gdzie w tym sens? Spirit komiks jest fantastyczny, zabawny inteligentny, a to być może i jest pastisz, ale jeśli tylko 5 osób na świecie załapało to jako pastisz, to znaczy, że ten film to po prostu gówno.
ja jestem absolutnie zachwycona.
Nie oglądałam żadnego z powyższych filmów, których Spirit jest pastiszem i zapewne tego bym nie obejrzała, gdyby mojej uwagi nie przykuły zdjęcia. Są one tak nierealne i absurdalne, że aż śmieszne, jednocześnie jednak mają w sobie coś magicznego.
Zachwycająca jest także gra aktorska, która świadczyć może tylko o profesjonaliźmie i dystansie do siebie odtwórców wszystkich ról.
Szczególnie urzekła mnie aktorka grająca policjantkę, jej gra niemal przez cały film ociera się o tragizm w czystej postaci. Mam wrażenie, że widziałam to już przy okazji obserwowania niektórych polskich aktorów, którzy tendencje do dramatyzowania i upiększania na siłę czerpią, notabene nieświadomie, ze szkół teatralnych.
Co tu dużo mówić, produkcja absolutnie genialna, choć zgadzam się, że miejscami zdecydowanie przegadana.
Co do porównania z komiksem nie będę się wypowiadać, niemniej jednak fabuła ocieka cynizmem i absurdem, co da się wychwycić w lot.
Drogi kacper_peresada, jeśli nie zrozumiałeś konwencji filmu, może zastanów się nad swoja inteligencją, zamiast obrażać bogu ducha winnych ludzi, którzy mają nieco większe pojęcie na temat pastiszu niż Ty. Pozdrawiam xD
jak możesz stwierdzić, że jest to pastisz skoro nie czytałaś komiksu?
on powinien uwydatnić nie tylko cechy postaci ale też wygląd komiksu a całkowicie zabił przy tym duch komiksu.
Zakładam, że w filmach (tudzież komiksach) o superbohaterach nie ośmiesza się ich.
A jeśli zabił ducha komiksu, to cóż? Nie do końca o to chodzi w pastiszach i parodiach, żeby ściśle trzymać się oryginału.
Co z tego, że pastisz? Są też świetne pastisze - Kill Bill czy Bękarty Wojny. The Spirit jest przede wszystkim jest NUDNY i jego bronienie się faktem, że powstał zbyt blisko TDK jest wyssane z palca. Film dobry broni się sam.
Ja lubię "Sin City", ale nie miałbym nic przeciwko parodii. Być może "Spirit" wyśmiewa tego typu produkcje, ale robi to chyba w sposób tylko zabawny dla reżysera, bo ja niestety nie widziałem tam nic śmiesznego. I przyznaję. Nie zrozumiałem filmu. Co najmniej 3 sceny są dla mnie niezrozumiałe.
Najlepszy sposób, by usprawiedliwić kiepski film "odbiorcy nie zrozumieli zamierzeń twórcy"
Ja tam zrozumiałem i może dzięki temu świetnie się bawię oglądając go za każdym razem...
Problem w tym że jak ktoś traktuje jakiś gatunek zbyt poważnie, to każda jego parodia wyda im się kiepska "no bo kto to widzioł się z tak wydatnie napompowanego filmu jak sin city nabijać..."
To znaczy, że film miał być chyba jakiś ambitny, ale ambitny nie wyszedł, więc jest zwyczajnie ładny.
Ja tam nie wiem. Mnie się Sin City podobał, ale nie miał bym nic przeciwko parodii, tak jak bawią mnie parodie Star Wars, które uwielbiam. Ale Spirit mi zwyczajnie nie podszedł.
No i masz do takiego odczucia święte prawo, dla mnie ani Spirit nie jest na tyle epokowy, ani Sin City mnie aż tak nie odrzuca, żebym nie mógł uszanować Twojego punktu widzenia ;)
Jedyne co mnie denerwuje to taka straszna nagonka na film, który bardzo mi się podobał a myślę że do komiksów mam podejście całkiem zwyczajne
niestety, nie kupuję tego typu argumentacji i bronienia tego filmu tym, że to pastisz. poza tym pastisz też może być zły.
świetnym przykładem dobrego pastiszu jest 'maczeta'. a duch miasta, niestety, tylko nudził, irytował i budził zażenowanie.
nie ma co przesadzac film nie byl az tak kiepski zabardzo sie nakreciliscie albo mieliscie zbyt wygorowane oczekiwania... jak dla mnie film calkiem wporzadku szalu nie ma ale da sie obejrzec oczywiscie napewno nie dorownuje sin city czy 300.
ocena 6\10 powinna byc sprawiedliwa
Film 0/10
Raz robi się coś dobrze a niekiedy źle, ten film mu po prostu nie wyszedł i nie dopisujcie do tego teorii. Bo to nie miał sprzyjających warunków bo to ktoś nie rozumie itp. Najgorszy film jaki w życiu widziałem, wolałbym już oglądać "psychodeliczną myszkę miki" którą torturowano jeńców podczas 2 wojny. Oglądałem to "arcydzieło" w kinie ze znajomymi, po 10min. ludzie zaczęli masowo wychodzić ze sporej sali, ja osłupiony głupotą filmu i dialogami powoli też traciłem siły. Wierzcie lub nie ale pawie wszyscy wyszli z seansu. Gdyby tym filmem mieliby mnie torturować to wyśpiewałbym wszystko w 5min.