Jak Mangold kręci rzadko, ale jak to robi, to kręci filmy bardzo dobre, Spacer po linie wciągnął mnie od pierwszych
minut. Reżyser, a jednocześnie scenarzysta sprawnie sobie poradził z poukładaniem
wydarzeń z życia Johnnego Casha, nie ma scen przydługich, sztucznych czy upiększania
bohatera. Osobiście nie znałem jego biografii, dlatego chłonąłem każdą minutę i z niemałym
napięciem czekałem jak to wszystko się skończy. Jest to ogromna zasługa przede wszystkim
aktorów Phoenix - tworzy charyzmatyczną postać walczącego z problemami osobistymi
piosenkarza, obok niego nadzwyczajna Reese Whiterspoon, razem tworzą magnetyczny duet,
a wokalnie wygląda to nieprawdopodobnie dobrze. Nie mogę pominąć Roberta Patricka,
znanego głównie z kina akcji, który gra tutaj chyba swoją rolę życia. Całość okraszona
niezapomnianymi piosenkami, które już na stałe weszły do historii muzyki. Podsumowując,
piękny, podnoszący na duchu film, przede wszystkim o wielkiej Miłości dwojga ludzi.
polecam przesłuchać po filmie: http://www.youtube.com/watch?v=Ra368fKD0hI Nie przypominam sobie aby ta piosenka była w filmie, a na zakończenie pasuje świetnie.
A tak, nie było jej w filmie, nagrał,j uż ją chyba po śmierci żony, jest to jedna z najsmutniejszych piosenek jakie w życiu słyszałem, osobiście nie chciałbym jej usłyszeć na końcu, bo zmieniłoby to trochę wydźwięk filmu w moim odczuciu i końcówka byłaby wtedy zbyt ciężka dla mnie, a przecież całe przesłanie filmu jest pozytywne :)