Stone jest jednym z moich ulubionych reżyserów. Ogromny talent sprawia, że jego filmy, będące manifestami antyestablishmentowymi,antywojennymi i odzwierciedlającymi skrajnie liberalne poglądy autora, zachwycają nawet zagorzałych konserwatystów. Twórca takich perełek jak JFK, Doors, Urodzony 4 Lipca itp, tym razem nie wzniósł się na wyżyny, a i chyba nawet nie za bardzo się i starał... Najnowsza produkcja moim zdaniem nie zachwyca, a nadmiar patosu (co w przypadku Stone dziwić nie powinno) akurat w przypadku historii Snowdena jest dużą przesadą. Żeby nie było - popieram w dużym stopniu postawę Snowdena i jego niewątpliwe poświęcenie, choć można i na to spojrzeć w innym kontekście, ale w filmie reżyser wynosi go prawie na ołtarze, jakby opisywał poległego bohatera wojennego, odznaczonego Medalem Honoru. Podobała mi się gra głównego bohatera i te elementy historii o której nie wiedziałem wcześniej (o ile faktycznie tak było) - natomiast reszta zrobiona co najwyżej OK. Na pewno Stone stać na wiele więcej. Ale każdy ma lepsze i gorsze dni jak widać