Po przeczytaniu tego artykułu (http://www.smh.com.au/entertainment/movies/why-we-love-the-shawshank-redemption -20140929-10neb9.html) uświadomiłam sobie, jak wiele jest w tym filmie odniesień do chrześcijaństwa. Jestem podekscytowana tym odkryciem, a jednocześnie mi łyso, że nie zauważyłam tak oczywistych odniesień wcześniej. Podaję kilka, ale i tak zachęcam do przeczytania artykułu.
1) Historia Andy'ego przypomina trochę historię Chrystusa. Odbywa swoją mękę - siedzi 19lat w więzieniu i to niesłusznie. W noc ucieczki czołga się przez gówno (piekło), a potem doznaje oczyszczenia w rzece (chrzest?). Rano wszyscy myślą, że Andy nie żyje, a okazuje się, że w celi nikogo nie ma. Jest pusta jak grób Jezusa. Zostaje tylko "kamień odsunięty od grobu", czyli dziura w ścianie.
2) Red i inni więźniowie są jak apostołowie. Andy wprowadza ich w świat kultury, sztuki - jest ich mistrzem. Po jego ucieczce wspominają go i starają się żyć tym, czego ich nauczył.
3) Sam plakat filmowy jest znaczący.
4) Film jest o nadziei, jednej z cnót Boskich.
A może nie doszukujmy się wszędzie symboliki chrześcijańskiej na siłę? Biblia i historia Jezusa są tak zakorzenione w naszej kulturze, że siłą rzeczy każda historia będzie się nam trochę z nią kojarzyć.
A co do podpunktów:
5) W filmie gra Morgan Freeman, a jak wiadomo on zawsze gra Boga.
Zabawne reakcje na dość oczywiste odkrycie. Wystarczy sprawdzić oryginalny tytuł w języku angielskim, żeby zorietnować sie, że "coś jest na rzeczy" ;) Plus dedykacja dla naczelnika w Biblii po ucieczce.
Nie mówiłem, że historia nie ma z Biblią nic wspólnego. Pewnie każdy film (książkę czy co tam jeszcze) dałoby się przy pewnym uogólnieniu historii porównać do historii biblijnych. I co z tego? Biblia to świetnie napisana księga (tylko nasze tłumaczenia są do dupy, pisane jakimś staroświecki językiem na siłę), która zawiera wiele ciekawych historii, nie tylko o Jezusie.
Np. historia o 300 przekozackich Spartan... przepraszam Izraelitach. Ktoś powinien nakręcić o tym film. Oh, wait... (serio, nie pamiętam teraz w której księdze, ale jest o tym wzmianka [co prawda dość krótka, ale Holywood nie z takimi rzeczami sobie radziło :) ]).
ja robiłem podobną analogię z Dragon Balla do realnego życia, później trochę zmądrzałem i stwierdziłem, że gadałem głupoty na ten temat. Z twoim wpisem jest tak samo ;)
W Dragon Ballu przynajmniej występuje ziemski Bóg i Szatan
http://pl.dragonball.wikia.com/wiki/Piccolo_Daima%C5%8D
http://pl.dragonball.wikia.com/wiki/Mega_Piccolo
http://pl.dragonball.wikia.com/wiki/Ziemski_B%C3%B3g
Akurat symbolika chrześcijańska w Shawshank Redemption jest wyrazista.
A co do Dragon Balla (bosz co za porównanie) to raczej należy szukać źródeł w chińskiej mitologii, a nie w świecie Okcydentu i religiach księgi. "Bóg" i "szatan" z DB to klasyczne kami z orientalnych wierzeń, a całość luźno jest oparta na https://pl.wikipedia.org/wiki/Wędrówka_na_Zachód
Pięknie podsumowałeś. Wpis midi0210 jest jednym z bardziej ułomnych, jakie ostatnio widziałem w internecie, a to nie lada osiągnięcie.
Może coś jest na rzeczy. Jak żyć na tym świecie, co po sobie pozostawić potomnym, i ile mozołu, samozaparcia i trudu wymaga niebo. Lubię trochę filozofii i mistyki w filmach. Ale przede wszystkim to dobrze napisana historia.
I to jest jeden z tych tematów u których już w połowie czytania chce się dać plusika ;)
Na tej samej zasadzie 'Boska Komedia' Dantego jest książką religijną, 'Motylek' z Dustinem Hoffmanem jest filmem religijnym itp. Z czarnej dziury w światło. Tutaj byłabym ostrożna. Ba, nawet Król Lew wraca z krainy kości na zielone łąki.
Dla mnie najczytelniejszym odniesieniem do Chrześcijaństwa takiego, jak ja je pojmuję, jest ohydna hipokryzja rozmodlonego naczelnika Nortona, całkowicie zdeprawowanego, ale niewątpliwie pobożnego bydlaka...
Oglądając ten film po latach, śmieszne są te smaczki, gdy Andy daje pstryczek w nos dewocie. A co do Biblii, zaraz wstanie nowy dzień i nastanie jasność, a potem znów ciemność. Dzień jak co dzień, ale jeśli ktoś chce nawiązać do Biblii to zawsze nawiąże. Tym bardziej, że część przypowieści jest ze sobą sprzeczna, więc zawsze coś się znajdzie.
Hmm...skoro krótka przeprawa przez kanał to "piekło" to czym były długie lata spędzone w ciężkim więzieniu? Poza tym piekło po z martwych wstaniu, a po nim jeszcze chrzest? Analogia nietrafiona nawet pod względem chronologicznym. A tak poza tym, to odnoszenie się do mitu mesjańskiego wydaje mi się tutaj niepotrzebną komplikacją, skoro tak właśnie wygląda (może w każdym razie wyglądać) życie człowieka. To bardziej należałoby traktować owe biblijne historie jako taki scenariusz oparty na prawdziwym życiu. W końcu to ludzie pisali księgi i pisali je na bazie doświadczeń ludzkich.
Szczerze, dla mnie to bullshit. Nie ma co się dopatrywać ukrytego sensu. Zgrabnie nakręcony, trzymający w napięciu film (który z czasem stracił w moich oczach ;) ). Tak jak kiedyś powiedział Freud - czasem cygaro jest po prostu cygarem
Spoko loko, tylko że to wyjaśnienie kompletnie nie trzyma się kupy.
Fabuła o tyle nawiązuje do chrześcijaństwa, że największa i najbardziej bewzględna kanalia w filmie była głęboko pobożna (!), podczas gdy pozostali bohaterowie w ogóle (!) nie byli religijni.
Dla porządku, po kolei:
1) porównanie Andy'ego do Chrystusa. Zastanówmy się chwilę (aż miałabym ochotę zrobić tu tabelę porównawczą, bo naprawdę NIC tu nie pasuje):
- Andy był zwykłym szarym człowiekiem, który trafił na 19 lat do więzienia dzięki nad wyraz nieszczęśliwemu zbiegowi okoliczności, i wszystko wskazywało na to, że będzie w czarnej d* do końca swoich dni. Czyli w jego życiu większość rzeczy była straszna.
- Chrystus był ubermenschem, który "był przeznaczony" (boski plan) do wielkich rzeczy. Wiódł przy tym kompletnie bezproblemowe, wolne życie do czasu trwających zaledwie trzy dni tortur i śmierci, która była częścią z góry ułożonego planu mającego prowadzić do wiecznej chwały. Czyli de facto nawet jego śmierć była czymś pozytywnym.
- Andy do wszystkiego - od pozycji w więzieniu, do ucieczki - doszedł sam na drodze zwycięstw i porażek, dzięki swojej inteligencji i determinacji. Do końca nie było wiadomo, czy mu się uda.
- Chrystus osiągnął to, co osiągnął, przede wszystkim dzięki urodzeniu, i do niczego się z reguły nie zabierał bez uprzedniego podkreślenia, kto jest jego tatusiem. Od początku wszystko było zaplanowane przez kogoś na górze, a całe jego życie zdążało do objęcia boskiego wakatu po prawicy potężnego krewnego.
Czyli: protekcja vs możesz liczyć tylko na siebie, urodzenie vs własna praca, plan odgórny vs przypadek, światło z malutką ciemną chmurką vs praktycznie nieprzenikniona ciemność. Zero celnych trafień.
Dalsze bezsensy w punkcie 1:
- od kiedy to najpierw trafia się do piekła, a potem przyjmuje się chrzest?
- rano nie wszyscy myślą, że Andy nie żyje, bo myślą też, że zachorował, albo nie mają pojęcia, co się stało.
- do pustego grobu Chrystusa przyszły bliskie mu kobiety, do celi Andy'ego przyszło trzech facetów, z których dwóch życzyło mu źle.
- kamień odsunięty od grobu był widoczny na pierwszy rzut oka, dziura w ścianie w celi była UKRYTA. Odsłonił ją przypadek i ulegnięcie negatywnej emocji (złości). Czysty okultyzm, a nie żadna oficjalna Biblia.
2) "Red i inni więźniowie są jak apostołowie. Andy wprowadza ich w świat kultury, sztuki - jest ich mistrzem. Po jego ucieczce wspominają go i starają się żyć tym, czego ich nauczył." - tak, Andy uczy innych więźniów samodzielnego myślenia, sztuki, kultury, i kompletnie nie uczy ich żadnej duchowości, więc to raczej taki anty-Chrystus, bo ten ostatni był, jak wiadomo, zafiksowany na jednym, mało naukowym temacie. Dodatkowo Andy traktuje religię (tu uosabianą przez ezgemplarz Biblii) przedmiotowo i instrumentalnie, to po prostu narzędzie, które jest mu potrzebne do ucieczki i do wyrażenia zapowiedzi zemsty (btw, zemsta na wrogach też taka mało chrześcijańska), i które porzuca bez najmniejszego wahania, gdy przestaje mieć z niego pożytek.
Nikt nie stara się Andy'ego naśladować, kiedy odchodzi, tylko wspominają go ciepło. A, i wspominają wydarzenia, których faktycznie byli świadkami, zamiast wymyślać nowe historyjki i ubarwiać je przez następne iks lat, vide fani J. Ch.
3) dlaczego? przecież nie przedstawia żadnych umęczonych zwłok rozciągniętych na kawałku drewna? Btw, chrześcijanie nie wymyślili oblewania się wodą jako symbolu oczyszczenia. Przyjęli oblewanie się wodą za "swój" rytuał oczyszczenia, bo WCZEŚNIEJ oblewanie się wodą oznaczało oczyszczenie.
4) no właśnie jest dokładnie odwrotnie, film pokazuje, że liczy się determinacja, bo nadzieję bohaterowie czasem mają, a często nie mają, i nadzieja jako taka nie ma znaczenia. Znamienne, że Red wychodzi z więzienia dokładnie wtedy, kiedy wszelką nadzieję traci - dochodzi do wniosku, że już na pewno nigdy nie wyjdzie na wolność i nie ma co się wysilać przed specami od resocjalizacji, i wtedy właśnie łup, wypuszczają go.
Jednym słowem: cztery razy "nie" (oraz mnóstwo "nie" cząstkowych).
Norton był obłudnym protestantem, tylko polscy tłumacze zrobili z niego katolika. W którejś scenie Norton mówi o hafcie, która jego żona zrobiła na jakimś zebraniu w zborze, a oni przetłumaczyli to jako kółko różańcowe.