Sam pomysł na ten film jest chory. Przecież główny bohater bawi się w Boga, samemu
zadając sobie karę za grzech i jednocześnie wybierając osoby, które mają dzięki jego
śmierci otrzymać szansę na nowe życie.
Super film i i świetny scenariusz szkoda, że jest mało takich filmów. Główny bohater nie bawi się w boga tylko chce naprawić swoje winy zmieniając życie siedmiu osób, oddaje swoje życie aby ktoś inny mógł żyć.
Ben (Will Smith) odkrywa, że ma moc, która jest w stanie zmienić losy siedmiu obcych mu osób, zasługujących na drugą szansę.
Pozdrawiam i polecam wszystkim, super film!!
Scenariusz jest totalnie naciągany (przy okazji to jest sci-fi a nie dramat) i przede wszystkim propaguje samobójstwo w "słusznej " sprawie. Tyle tylko, że z punktu widzenia człowieczeństwa nie po to dane jest nam życie, żeby mogliśmy sobie je odebrać kiedy tylko poczujemy na to chęć. I czyniąc to główny bohater bawi się moim zdaniem w Boga, dodatkowo wchodzi w jego kompetencje wybierając osoby którym zamierza podarować szansę na nowe życie. A ta cała "moc" to zwykłe odebranie sobie życia. Pozdrawiam
Twój argumetn jest pozbawiony sensu. Odebranie sobie życia to grzech. Ale ileż to na świecie jest samobójców. I na nich też powiesz że bawią się w Boga. Bohater filmu miał na sumieniu 7 osób. Nie chciał ich zabic, wyszło to niechcący i nie mógł sobie z tym poradzic. Zwłasza gdy zabrakło przy nim jego ukochanej którą bradzo kochał i która by go wspierała. To nie tak łatwo poradzic z czymś takim, inni sobie jakoś radzą inni się zabijają a inni trafiają do wariatkowa. Gdybys się zastanowił i wyobraził sobie że jesteś w takiej samej sytuacji jak główny bohater, czego Ci oczywiście nie życze ani nikumu innemu.. hm... ciekawe co ty byś zrobił? Nie masz sumienia?.
Elvis zgadzam się z tobą w 100%, dobrze mówisz.
thinkfloyd nie wiem dlaczego sądzisz, że scenariusz naciągany???? i po drugie skąd ci przyszło do głowy że to sci-fi a nie dramat???. Trochę śmieszne jest to co napisałeś.
I jeszcze jedno mógł bym ci zadać jedno pytanko, jesteś księdzem?
Na ostatnie pytanie nie odpowiem bo to nie ma nic do rzeczy (dla Twojej wiadomości ksiądz to też człowiek). Moim zdaniem proces dobierania "biorców" organów Bena i sama metoda samobójstwa są pobożnymi życzeniami scenarzysty (nie wydaje mi się, żeby człowiek po takiej traumie potrafił tak doskonale sobie poradzić z taką operacją "logistyczną", a wszystko idzie jak po "maśle"). To zwykły wyciskacz łez który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. A przy okazji Elvis007 to Twój guru, że aż taka z nim zgodność?
Wiem, że nie jest łatwo w takiej sytuacji (lecz pytanie co bym zrobił na jego miejscu jest bezzasadne bo to fikcja a nie autentyczna historia). Ale nie tędy droga do odkupienia win. Ten film czyni z Bena bohatera, a przecież jest winny śmierci kilku osób i jeszcze zamierza samemu odebrać sobie życie, ratując siedem chorych osób. Jak dla mnie jego samobójstwo jest tylko ucieczką od rzeczywistości, od bólu i sumienia, które zagłuszyć chce rzekomym uratowaniem innych ludzi. Właśnie sumienie nie pozwalałoby mi "wywinąć" się z tej sytuacji samobójstwem, choćby nie wiem jak szczytnym celu bo to zwykła ucieczka. Pozdrawiam
Fikcja fikcją ale takie żeczy jak wypadki się zdażają i to może spotkać każdego.(tak jak mówie nikomu nie zycze) życie takie już jest. Możliwe że to ucieczka głównego bohatera od tych rzeczy które wypisałeś. Ale przynamniej jego organy pomogły innym. Jak widzisz każdy jest inny inie każdy słucha sumienia.
P.S: Czemu myślisz że KxOxSxTxExK uważa mnie za góru?? To jakaś prowokacja? Czy gdyby ktoś tobie przyznał rację też byś uważał się za jego góru? Napisałeś tak bo jesteś zły że nie tobie przyznał rację i tym sposobem chcesz by on żałował że tą racje mi przyznał. Tak wnioskuje z punktu widzenia psychologa. (nie nie jestem nim, ale mam w rodzinie) I mam pytania. Napiszesz lepszy scenariusz? Wiesz jaka to ciężka praca? Interesujesz się tym w ogóle uczysz się o tym? chodzisz na jakieś zajęcia teatralne lub aktorskie?
Tak teoretycznie pomógł kilku osobom (ale nie wiadomo na pewno bo organizmy biorców mogły jego organy odrzucić, mniejsza o to), ale przy okazji odebrał sobie życie, dar który jest nam dany niezależnie od nas i tak samo nie powinniśmy decydować o jego przerwaniu.
Mój adwersarz troche mnie zirytował tym pytaniem czy jestem księdzem i dlatego ten przytyk z guru. Jeśli Cię uraziłem to szczerze przepraszam. A z mojej szczątkowej znajomości psychologii (dwa semestry) to on właśnie uczepił się Twojej wypowiedzi bo pewnie zabrakło mu argumentów. Pozdrawiam
P.S. Proszę zrób coś z tą ortografią bo aż kłuje w oczy.
'. A z mojej szczątkowej znajomości psychologii (dwa semestry) to on właśnie uczepił się Twojej wypowiedzi bo pewnie zabrakło mu argumentów. Pozdrawiam'
Według ciebie jeśli ktoś się z kimś zgadza to znaczy że zabrakło mu argumentów?
Twoje poparcie dla wypowiedzi Elvis007 (trochę w stylu "dobrze mówi dać mu order") i pytanie o mój stan duchowy (księdzem nie jestem i nie zamierzam być) lekko mnie zirytowały i ta dyskusja wymknęła się spod kontroli. Jeśli Cię uraziłem to przyjmij moje przeprosiny. Przejrzałem Twój profil i poprostu czego innego wymagamy od kina. Propanuję na tym zakończyć wymianę zdań, bo ona do niczego nie doprowadzi. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego
Widzę że za bardzo na poważnie bierzesz ten cały film -_-' to tylko film więc może troche ogarnij się.
P.S: Dzięki staram się, ale jak tak Ci bardzo przeszkadza to nie mój problem. Rózni są ludzie i z różnymi trzeba nauczyć się żyć
Jako człowiek dysponuję wolną i mogę brać poważnie co mi się żywnie podoba :-) Poza tym temat jest moim zdaniem poważny. Zaglądnąłem na Twój profil i mamy poprostu inne wymagania od kina. Dalsza dyskusja jest bezcelowa bo żaden z nas nie zmieni zdania
(ja napewno nie). Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego
Zapewne nie zmienimy swoich zdań, ale o to mi chodzi. Ja wyrażam swoje zdanie a ty sie ciągle ze mną kłócisz podważając je. I zastanowiłeś się nad wypowiedzią? Skoro jesteś cłowiekiem wolnym i możesz brać na poważnei wszystko co Ci się żywnie podoba, ja też jestem człowiekiem wolnym i ten film mi się podoba i co kolwiek napiszesz nie zmienie zdania
Wiesz ja jestem w tej dyskusji konsekwentny, a Ty co wypowiedz przyznajesz mi po części racje, ale mimo to ani na jotę nie zmieniłeś oceny filmu. Pozdrawiam
Jaką rację ja Ci przyznaję? że nie zmienimy swoich zdań? To nie jest przyznawanie tylko racji ale również i moje zdanie. Bo jakbyś nie wiedział tu się ocenia filmy a co do filmu zdania nie zmieniam.
A może warto warto zwrócić uwagę, że istnieją inne systemy wartości moralnych niż tylko katolicyzm. I nie wszyscy muszą wierzyć w Boga i swe działania oceniać przez pryzmat Biblii, i nie musi to oznaczać, że są źli. A może i katolicyzm ma różne oblicza i zbyt płytko wielu go interpretuje?
Korczak nie opuścił swoich podopiecznych, mimo, że wiedział co ich czeka. Korczak był zły? A ŚWIĘTY Maksymilian Maria Kolbe, które oddał życie za ocalenie współwięźnia? Kolbe był zły? A może zabawił się w Boga?
Nie wspominam ani słowem o katolicyzmie. Co zaś się tyczy Korczaka i Kolbego to zielonego pojęcia nie mam jakimi pobudkami kierowali się oddając życie (znam te wydarzenia tylko pobieżnie). Dla mnie samobójstwo Bena nie powinno wzbudzać współczucia tylko odrazę, bo ten człowiek poprostu nie chciał i nie potrafił dłużej żyć (pewnie z powodu wyrzutów sumienia lub braku ukochanej osoby), więc wybrał najprostsze rozwiązanie (bez wnikania w skomplikowane czynności techniczne związane z przekazaniem sprawnych organów do przeszczepów). I zastanawiam się jaki system wartości moralnych reprezentował Ben (jeśli wiesz oświeć mnie)?
Uściślijmy: ok, nie powołujesz się na katolicyzm, ale odnosisz się w swoich wypowiedziach do Boga, do grzechu, do "dania nam życia". Krótko mówiąc odnosisz się cały czas do wiary. By Cię zadowolić słowo katolicyzm zastąpię wyrażeniem "religia do której się odnosisz". Pozdrawiam
Normalnie nie odpisał bym w takim topicu, ale to co piszesz TY po prostu mnie obrzydza.
Powołujesz się od początku na jedną z najwstrętniejszych religii, udając kogoś lepszego niż naprawdę jesteś.
Zamiast człowieka ratującego życia kosztem swojego(z oczywistych nam przyczyn) widzisz ,,zabawę w boga" i grzeszenie.
Jeżeli tak wygląda ta religia, wstydzę i BRZYDZĘ się, że w czasie młodych lat byłem jej częścią i ciągle są ludzie do tego kultu przynależące.
Zniszczyłeś mój obraz typowego katola świętoszku bez moralności i odrobiny humanitarności.
Pomyśl czy jakakolwiek religia jest tego warta...
Tego co napisałem
,,Zniszczyłeś mój obraz typowego katola świętoszku bez moralności i odrobiny humanitarności."
Nie jestem katolikiem w pospolitym tego słowa znaczeniu. A co ma samobójstwo wspólnego z humanitarnoscią pojecia nie mam i myślę, nikt nie wie. A jeśli nie wierzysz to żal mi Ciebie, gdyz bez wiary życie staje sie tylko zwykłym czekaniem na śmierć (sam tak swego czasu miałem)
Życie i branie tego co daje los, jest lepsze niż płaszczenie się przed bogami.
Swoją drogą, ten twój bóg ma dupę tak zalizaną, że nie może się wysrać. :)
Chyba nie oglądaliśmy tego samego filmu.
Scena w której dowiadujemy się czemu robił to wszystko wydaje mi się odpowiednim wyjaśnieniem (w bohaterze po prostu coś pękło, więc czuł, że to co robił było ważne. I warto poprzeć odmianę żyć siedmiu ludzi...)
Nie rozumiem twojego oschłego i staroświeckiego podejścia, widzę przecież, że byle ścierwa nie oglądasz.
Mogę tylko spekulować, że to z twoim pojmowaniem dobra coś nie tak. Bo pewnych spraw po prostu nie musimy przed kimś tłumaczyć.
Coraz bardziej mi Ciebie żal (a propos pierwszych akapitów Twojej wypowiedzi). Być może coś w nim pękło (świadczyła by o tym jego zbolała mina, choc miałem wrażenie, ze ma problemy z wypróżnianiem). Pewnie odmienił życie doczesne kilku ludzi, ale jednocześnie zaprzepaścił szanse na własne życie wieczne (abstachując od tego czy Bóg istnieje - teoretycznie taką możliwośc stracił jako samobójca), więc nie uważam by to co zrobił było aż takie ważne (życie tej grupy - marność nad marnościami i wszystko marność - nie jest ważniejsze od jego straconej duszy). Tytul tego filmu jest złośliwy - powinno być "Jedna dusza" lub "Siedem ciał", bo nie znamy jego wpływu na dusze osób którym oddał narządy. Zadanie śmierci sobie lub innym jest złem i tyle i nie przemawia do mnie to że kogoś tym "uratował". bo liczy sie dusza a nie ciało i to nie tylko w filozofii chrześcijańskiej, ale rówmiez innych religii.
Te idealnie dopasowane ( i dość zabawne) pierwsze zdanie jest cytatem(nie pamiętam czyim, bądź skąd).
Twoje niestety w tym wypadku przykre poglądy sprawiły, że czegoś w tym filmie nie zrozumiałeś ( co jest najważniejszym jego aspektem..).
Na chwilę zapomnij o swojej religii, całej mistyczności i ogólnie o całym tym okrutnym religijnym szufladkowaniu:
-Gościowi nie zależało na tym by żyć dalej, stracił sens i nie czuł potrzeby dalszego cierpienia bez żony.
-W swojej sytuacji zamiast po prostu ze sobą skończyć postanowił poprawić życia 7 osób.
Jeżeli to nie jest lepsze od mistycznego pieprzenia, to nie wiem co było by lepszym wyjściem. (Może sprzedanie wszystkiego co miał, zamieszkanie w jakiejś piwnicy i katowanie się? - Przez co mamy OSIEM osób cierpiących!)
Jeszcze raz, nie rozumiem twojego OSCHŁEGO podejścia. Zachowujesz się jakbyś przeżył wojnę i znienawidził cały świat za swoje cierpienia.
Nie znam nikogo religijnego myślącego w podobny tobie sposób. I wydaje mi się, że tobie podobni mają swoje wąskie grono nienawidzące wszystkich cieszących się z ,,życia doczesnego"
Dalej siedź w swojej piwnicy i wal głową w ścianę, przynajmniej nikomu nie zaszkodzisz.
Gdyby cieszył się życiem nie miałbym nic przeciwko temu, jedynie czego nie powinien robic to zabić się, bo powtarzam: 'zadanie śmierci sobie lub innym jest złem'. Skąd to przekonanie że kogoś nienawidzę nie wiem może mnie zacytuj?
Przecież właśnie napisałem, że sens życia STRACIŁ i nie widział sensu dalej żyć w cierpieniu.
Nie jestem pewien czy oglądaliśmy ten sam film...
To co piszesz brzmi raczej paskudnie, coś jak ,,staram się być dobrą osobą bo tak karze mój bóg..."
Co nie zmienia faktu, że zachowujesz się jakbyś stetryczał...
Stracił sens życia ponieważ był człowiekiem słabym, nie miał w sobie wiary, nadziei i miłości. Od poczatku jego postać nie przedstawia żadnych pozytywnych cech, na koniec kończy z sobą, nie przejawiając żadnej przemiany, a mimo to jest dla widzów godny podziwu. Tylko przez to że oddał organy na przeszczepy - anologicznie do ofiar śmiertelnych wypadków. Dla mnie szkoda tasmy filmowej na tego gniota. A dobroć starałem sie okazywać nawet w czasach gdy przeżywałem kryzys wiary. Uważam, że należy ją okazywać gdy tylko wymaga tego sytuacja.
,,nie miał w sobie wiary, nadziei i miłości"
Więc tak:
wiara jest dla ludzi słabych, nadzieja odpada, bo nie miał ku niej powodów(chyba, że cały jego plan i spiknięcie niewidomego z chorą na serce, który chciał doprowadzić do skutku) A MIŁOŚĆ przecież STRACIŁ!
Dobroć okazuje się ludziom, (w twojej zakurzonej religii tylko dla ludzi wierzących w twojego boga)
Okazywania dobroci wymaga każda chwila!
Źle Ci twoja religia służy... zamiast jezusa, swojego bóstwa czy innego ścierwa znajdź prawdziwe autorytety, jak np Mahatma Ghandi czy John Kennedy...
Dobrzy ludzie mający w sobie dobroć w KAŻDEJ odpowiedniej chwili.
Ciągle pisząc to samo pokazujesz, że filmu w dalszym ciągu nie rozumiesz.
Zrozum to na prostym przykładzie życia w złotej klatce i przemyśl, po co bohater miał żyć w cierpieniu skoro nie potrafił tego znieść (jako człowiek, nie jakieś religijne ścierwo płaszczące się co niedzielę płacząc za żoną, co jeszcze bardziej mu tą samotność utrudnia)...
Wychodzisz z błędnych założeń. Wiara (wbrew pozorom) jest dla ludzi silnych (nic dobrego po czlowieku słabej wiary, bo szybko ulegnie pokusie złego). nadzieja zawsze jakaś jest, bo jutro (nawet po katastrofalnym dniu) znów będzie dzień. A milość nie oznacza tylko uczucia do jednej osoby (w tym wypadku żony), ale przedewszyskim do siebie (bo przecież "kochaj bliźniego swego jak siebie samego"), bo z tego wynika obszar okazywania miłości. Nie wiem dlaczego wymienione przez Ciebie "autorytety" (szczególnie bawi mnie JFK) sa lepsze o Jezusa Chrystusa (a propos nazwy własne powinno zaczynać się wielką literą). Ben nie jest czlowiekiem to tylko wytwór chorej wyobraźni scenarzysty. A co z analogią Ben - smiertelne ofiary wypadków oddające tym samym organy na przeszczepy?
Człowiek słaby uwierzy we wszystko aby poprawić swoje samopoczucie(np. radzenie sobie ze śmiertelnością)
Ben dokonał najlepszego wyboru dla SIEBIE, scenarzysta na nasze szczęście nie jest religijnie chory i nie zniszczył tego filmu innymi działaniami bohatera.
Co do autorytetów, np Ghandi był pozytywnym działaczem walczącym o wolność i dobro swoich rodaków.
Wizję scenarzysty nazwałeś chorą, ale powiedz mi kto wymyśla boga przez którego zostało przelane więcej krwi niż przez wszystkie wojny POLITYCZNE razem wzięte.
Boga przez którego na przykład brutalnie WYRWANO nasze korzenie (oczywiście słowiańskie)
I proszę Cię nawet Che Guevara jest lepszym autorytetem od Jezusa.
Przez puste symbole ludzie giną dla pustych idei, co dla ludzi niepowiązanych jest po prostu potworną stratą i zbędnym cierpieniem przez czyjąś głupitę.
Ludzie umierający w trakcie ataków terrorystycznych (co dzieje się i dzisiaj) przez poglądy które popierasz.
Tak zgoda to był najlepszy wybór dla Bena. Ludzie słabi nie powinni żyć bo demoralizują swoim nędznym żywotem reszte ludzkości. Dziwi mnie tylko, że uważa sie jego postępownie za godne naśladowania (kto chce naśladować słabeuszy? - ludzkość rzeczywiście zeszła na psy).Też widocznie jesteś słaby skoro uwierzyłeś w tak naciągany scenariusz :-)
Kwestie poza filmowe (historyczno-religijne, nie wspominając o tzw. terroryzmie islamskim i tzw autorytetach: Che kontra Jezus - koń by się uśmiał) pozostawie bez komentarza, bo nie maja z fabuła nic wspólnego.
Kwestie poza filmowe ruszyłeś już dawno TY nawiązując do obrzydliwego religijnego prowokatorstwa, rzucając się do szyi zdrowego organizmu społecznego.
Ten twój cały Jezus przez którego możesz wyglądać dziś jak wyglądasz pokazuje, że jest NAJGORSZYM moralnym przykładem jaki można wybrać (wnioskuję oczywiście po rozmowach z tobą)
...dodatkowo...
,,Ludzie słabi nie powinni żyć bo demoralizują swoim nędznym żywotem reszte ludzkości."
Od partu dni polemizuję z faszystą... myślę, że szkoda czasu na rozmowę z kimś takim jak TY.
Uważam, że takie rozmowy ze śmieciem społecznym do niczego nie doprowadzą.
Jak mówiłem, siedź dalej w swojej piwnicy i wal głową w mur ,,wychwalając imię najwyższego" i nie zatruwaj innych.
Jesteś żałosny insynuując te wszystkie przeróżne inwektywy na mnie i na Jezusa. A faszytą nie jestem, bo mówie o sile i słabości wewnetrznej (Ty jestes słaby, uzywasz w dyskusji argumentów siłowych - obrazliwych inwektyw). Pozdrawiam
,,Ludzie słabi nie powinni żyć bo demoralizują swoim nędznym żywotem reszte ludzkości."
To jest myślenie faszystowskie, jeżeli nie nazywasz tego faszyzmem to nazwij średniowieczem, albo chrześcijaństwem.
Sam zakończyłeś tą rozmowę, pokazując wszystko co potrafisz sobą zaprezentować.
Sprawdzilem definicje faszyzmu, średniowiecza i chrześcijaństwa ale nic na temat słabości wewnętznej nie znalazłem, może mi cos zalinkujesz, bo nie sądze żeby to byl Twój wymysł (chociaż błądzic jest rzecza ludzką, a ludzie i m. in. Ty są słabi)
Jednak pewną sprawę przemyślałem.
I cieszy mnie, że osoba taka jak TY nazywa mnie słabą.
Jeżeli siłą psychiczną nazywasz otwartą wrogość do wszystkiego co w ludziach pozytywne i brak wiary w TWOJEGO boga to jestem z tego całkiem dumny.
Wg twojego punktu widzenia faszyści, krzyżowcy i cały ludzki śmietnik są wzorcem siły i osobowości.
Bądźmy dumni ze słabości zwanej dobrotliwością!
Nie odpowiedziałeś, czyli potwierdziłeś moje przekonanie, iz jesteś słaby. Więc radzę Ci pozbądz się tej słabości. Widzę że jesteś inteligentny, tylko zaślepiony nienawiścią i sterotypami wmówionymi Ci przez pseudohistoryczne teorie socjalistycznej historiografii. Spójrz na otaczająsy nas świat i zastanów się czy naprawdę jest ok? I co należy zrobić by nadawał sie naprawde do życia. A dobrotliwość nie równa się dobroci
Czego nie powiedziałeś?
Cofnij się o osiem komentarzy i przeczytaj swoją wczorajszą wypowiedź (drugie zdanie)
To czym się kieruję nie jest nienawiść, żadne wpatrywanie się w stereotypy a jedynie obawa przed tym co religie już zrobiły i jeszcze zrobią w przyszłości.
Martwię się między innymi o swoją przyszłość w tym szalonym świecie pełnym wrogości, nieporozumień i przelewu krwi, którego jedną z wielu przyczyn (chociaż wyjątkowo dużą przyczyną) jest właśnie religia.
Gwoli ścisłości w czasie tej rozmowy nie wspomniałem o tym, że nie wliczając religii ludzkość ma się dobrze, wręcz przeciwnie NIGDY nie będzie dobrze!
Na tym to właśnie polega, wszystkim się nie dogodzi, zawsze ktoś chce czegoś innego i tego raczej nie zmienią żadne spory, wojny ani intrygi.
Wszyscy jesteśmy przecież inni, obyśmy mieli czas to zrozumieć zanim sami wyrżniemy się w pień
Tego nie powiedziałem 'faszyści, krzyżowcy i cały ludzki śmietnik są wzorcem siły i osobowości'
To powiedziałem ja, ale tak wygląda taka właśnie postawa biorąc za wzór to co zacytowałem już kilka razy.
Ze wszystkich twoich odpowiedzi zionie nienawiścia do religii i ludzi wierzących, ale pewnie tego nie widzisz przez swoje zaślepienie.
Nie do końca nienawiść, nie nienawidzę ludzi.
Jedynie silny niepokój do tego w co wierzą (A dokładniej jakie to ma skutki na resztę świata)
To spora część ludzi religijnych (tak jak z polityką etc...) spoglądają na innych przez pryzmat tego w co wierzą.
Pomyśl o tym co dzieje się w Izraelu...
W Izraelu rządzą syjoniści (zresztą nie tylko tam) co mnie bardzo niepokoi znajac ich zapedy do panownia nad swiatem (kolejne w kolejce do opanownia Syria i Iran) dlatego ważne jest abyśmy my Europejczycy a przymajmniej Słowianie znaleźli jakis punkt jedności aby oprzeć się tym ich zapędom
No, akurat w tej wypowiedzi nie miałem na myśli chorego dążenia do władzy syjonistów.
Ale ten konflikt dwóch narodów w tym właśnie miejscu, który WŁAŚNIE przez dwie największe na świecie religie (które w gruncie rzeczy mogły by być identyczne...) codziennie umierają ludzie chcący normalnego życia, dzieci które w jednym momencie są w szkole a w drugim są opłakiwane przez rodziny...