Naprawdę dobry film trudny, trochę dziwny , jak dla mnie poruszający , na pewno inny. Poza tym Kuba Gierszał - brawo - no cóż jestem na TAK:)
Użyłam słowa "dziwny" ponieważ to słowo przyszło mi na myśl zaraz po obejrzeniu tego filmu: inny,dziwny,specyficzny ale to właśnie sprawiło że mi się tak podobał:)) A czemu akurat dziwny? Sama nie wiem poruszył mnie w jakiś taki niewytłumaczalny sposób - na mnie ostatnia scena wywarła ogromne wrażenie SPOILER (śmierć Dominika pokazana w internecie to jak cierpi próbuje zwymiotować cofnąć czas ale już nic nie może zrobić to że tak naprawdę nie chce umierać to "mamo" - straszne ). Film dziwny w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa:))
W takim razie jestem za:) Też mnie bardzo poruszył i do dziś nie chce wyjść z mojej głowy, tak jakby zawładnął moimi myślami. Ostatnia scena jest fantastyczna, o ile można tak napisać. Ten krzyk, ta bezsilność, to, że tak naprawdę wcale nie chciał się zabić, że jest za późno...I Ci ludzie obok, którzy patrzą się jak on umiera, nic nie robią, nie ratują go, myślą, że to zabawa. A to ostatnie jego słowo "mama" świadczące o tym, jak bardzo jednak potrzebował rodziców i gdzieś w głębi kochał ich, choć nie umiał tego okazać.
Tak samo kojarzy mi się zakończenie "Requiem dla snu", gdzie wszyscy leżą zawinięci w kłębek, tak jak było to jeszcze w brzuchu matki. To wszystko odnosi się do tego, że każdy z nas jest "dzieckiem" i potrzebuje ciepła, wsparcia, bezpieczeństwa, miłości.
No i co mnie jeszcze złapało za gardło? To, co teraz jest powszechne czyli wrzucanie do sieci filmików. Tu Komasa moim zdaniem zwrócił uwagę na ten problem, bardzo mocno. Bo jak można wrzucić do sieci filmik, gdzie ktoś umiera...Ano można. Nasza głupota, brak współczucia, chamstwo i znieczulicą ciągle rosną. Może nawet ta śmierć w Internecie nie powinna nas już dziwić? A może właśnie to powinno nas zastanowić? Gdzie są granice? Czy już wszystko można pokazać w sieci?
I ta cisza w kinie, kiedy film się skończył. Bezcenne.
Dokładnie ta znieczulica - chłopak umiera prosi o pomoc a ludzie co robią zamiast dzwonić po pogotowie? Nagrywają jego śmierć bo to niezła faza, będzie można puścić w necie. To jest właśnie przerażające i poruszające bo to nas otacza i to się dzieje koło nas. Ciężko jest przestać o tym myśleć, zastanawiać się a ten film pokazuje jak bardzo ten świat jest dziwny i chory. Ludzie są nietolerancyjni jak dawniej z tą różnicą ze teraz tą nietolerancję mogą rozpowszechniać na każdy z możliwych sposobów czasem zastanawiam się co będzie dalej i trochę mnie to przeraża:)
Nie tylko Ciebie ;) Przytocze tu cytat z "SS": "ten świat umiera,ten świat nie ma przyszłości..". I tak właśnie jest.
Nawiązując do postu kasi86,wg mnie nie ma granic. W każdym razie zacierane są coraz bardziej. Czy śmierć w sieci powinna nas dziwić? Bulwersować,boleć owszem,ale dziwić już chyba nie. Może ze względu na postępujący proces desensytyzacji..powoli odwrażliwiamy sie na wszystko.
Kiedy ja byłam w kinie siedziały za mną niewiele młodsze ode mnie dziewczyny i w momencie śmierci Dominika zaczęły sie śmiać. Jak widać śmierć potrafi już nawet śmieszyć. Co z tego że to był tylko film,nie wiem czy takie zachowanie było odpowiednie..
Ehhh brak słów to właśnie ta wspomniana przez nas znieczulica;/ i właśnie to chciał pokazać reżyser - już nie ma współczucia najłatwiej jest powiedzieć "głupi rozpieszczony bachor" trudniej zastanowić się i pomyśleć.
Po zastanowieniu mogę powiedzieć że pomimo wielu pozytywnych ocen (moich oczywiście również) uważam że ten film jednak nie jest dla wszystkich. Ten jakże mocny i prawdziwy film opowiada dogłębnie sytuacje młodzieży jakby ich oczami, pokazuje konkretne sytuacje (a jak bardzo powszechne) pokazuje konkretnych ludzi (a jak bardzo podobnych do tych czasów). W tym filmie ważną rolę odgrywają emocje, portrety psychologiczne postaci, ich problemy więc nie przypadnie do gustu ludziom nie znających młodych Polaków (ich sposobu myślenia, zachowania, problemów, podejścia do życia, zainteresowań itp) chodzących do gimnazjów, szkół średnich. Nie przypadnie do gustu również np gra aktorska Pana Jakuba czy pani Romy ludziom nie lubiących mocnych, szokujących wręcz "drastycznych" kreacji. Niektórzy nie zaakceptują niektórych scen mogących być odbieranych w sposób dwuznaczny jak pocałunki chłopaków, wyznania gejowskie, czy scena podczas treningu judo. Nie wiedziałem czy Polska była gotowa na tego rodzaju bezpośredniość. Poleciłbym ten film młodzieży, rodzicom, nauczycielom, pedagogom i ludziom wrażliwym i tolerancyjnym
Hmm nie zgodze sie.
Nie pokazuje życia młodzieży (mam 20 lat i wiem jak to wyglądało za czasów powstawania scenariusza), nie pokazuje powszechnych sytuacji tylko sytuacje skrajne (a jak wiadomo sytuacje skrajne to rzadkość), pokazuje skrajne zachowania ludzi (jak poprzednio). Portrety psychologiczne postaci są naiwne. Film jest dramatem, ale nie psychologicznym. Nie ma porównania do innych tego typu dramatów.
Jednocześnie obale tu argument, że nie przypadnie do gustu nie znających (znam, a nie lubie coś tu nie pasuje). Szczególnie, że ich sposób zachowania, podejścia do życia itp jest zupełnie inny! Myślisz, że ilu jest takich co w wieku 18 lat zapewne nie umieją zrobić sobie kanapki nawet i wszystko wszyscy za niego robią?
I nie te kreacje nie były ani drastyczne ani szokujące. Kreacja Gierszała przedstawiałą raczej 8 niż 18 latka. Wątpie by był taki cel. Za to Roma nie przekazała niczego co było mówione (manipulatorka? Jakiś żart)
Samemu zwalaniu cześci złych ocen na homoseksualizm w filmie przytakne. Forum pokazało to najlepiej, ale ciągle są to nieliczne przypadki.
Zjawisko typu hikikomori owszem jest raczej skrajne, ale w przypadku mobbingu,załamania czy nawet ucieczki w świat wirtualny są to sytuacje dość powszechne i ukazane zostały w filmie, dlatego nie bardzo wiem dlaczego uważasz że film tyczy sie przypadków skrajnych..
Zacznijmy od tego, że hikikomori nie jest zjawiskiem polskim nawet.
Dlaczego skrajnych? Bo postacie są skrajnie przerysowane, Nie ma żadnej szarości, jak już nie raz było jak rodzice przepracowani to tak, że nie mają po kilkanaście dni kontaktu z dzieckiem żadnego, nawet nie mają pojecia co sie z nim dzieje. Uważasz, że to nie skrajność. Bachor, który załamuje sie psychicznie, bo ktoś z niego zażartował i z tego powodu olewa dosłownie wszystko. Też standard co? Dalej maturzysta, który nie ma najmniejszego pojecia o życiu i żadnych znajomych. Toż to normalne prawda? Tu nie ma powszechności. Są tylko kolejne skrajności.
Hikikomori może nie wywodzi się z Polski, ale istnieje w naszym kraju.
Zresztą nasze spojrzenie na ten film zależy od tego, jakie sami mamy otoczenie, z czym mieliśmy styczność, jak bardzo nas samych czy naszych znajomych dotykają te problemy.
To nie są skrajne zachowania ani postacie. Ok, może są za bardzo przerysowane, ale ja znam takie osoby. Znam rodziny, w których rodzice pracują non-stop, dzieci mieszkają w pięknych domach, nie pracują, robią co chcą.Znam rodziny, gdzie przez brak kontaktu dzieci weszły w patologie, podobne do tych ukazanych w filmie albo gorsze.
Bachor, który olewa wszystko przez żarty? To też nie jest skrajne zachowanie. Kiedy ma się "naście" lat to za wszelką cenę chce się być w grupie, chce się podobać innym, szpanować itd. Ale Dominik nie rezygnuje ze wszystkiego przez komentarze, bo do tego przyczynia się też Sylvia.
Maturzysta, który nie ma pojęcia o życiu? A co może wiedzieć o życiu 18-latek? Ludzie w tym wieku nie wiedzą nawet na jakie chcą iść studia, co robić dalej, nie mają w ogóle pomysłu na siebie. Przynajmniej taką prawidłowość zaobserwowałam.
Jak można mieć 18 lat i zero znajomych? Można. Ja znam wiele osób, które mają nawet ponad 24 lata i nie mają ani znajomych ani drugiej połówki, nawet pracy, tylko siedzą w domu.
Nie wspomnę już o innych poruszanych tematach. Uzależnienie od Internetu czy gier komputerowych. Norma. Poszukiwanie miłości czy zrozumienia w Internecie. Standard. Pocałunek dziewczyn? To już kilka lat temu było "na czasie". Całowanie się facetów i scena na judo? Też mnie nie zdziwiła. No i homofobia, której już chyba się nie pozbędziemy. Dla mnie ten film jest cholernie prawdziwy. Może dlatego, że znam każdy z tych problemów, emocji, zdarzeń. Dlatego, mimo niedociągnięć, film mnie niesamowicie poruszył.
Hmm to tak:
Hikikomori tak istnieje, ale jest to wielka rzadkość w naszym kraju.
Spojrzenie zapewne zależy od otoczenia, ale również znam niemało osób, których rodzice są zapracowani non stop i normalnie żyją i potrafiąsie zachować w jakimś tam stopniu. W dodatku nie ma sytuacji by nie miała taka osoba kontaktu z rodzicami przez xx dni no chyba, że w gre wejdzie jakiś wyjazd.
Hmm sądzisz, że gdyby nie Sylwia to Dominik wróciłby do szkoły? Ja bardzo w to wątpie. Jeszcze przed jej przekonywaniem siedział nonstop w domu i nie chciał z niego wyjść. W dodatku jakiej przynależności do grupy? On nie miał żadnych znajomych, wiec cieżko mówić o grupie.
Hmm co do pojecia o życiu może nie do końca dobrze sie wyraziłem. Ale typowy maturzysta jest w stanie sam coś załatwić, a jak widać Dominik nie umiał nawet garnituru sam odebrać. Chodzi o to, że zwykły 18latek jest w stanie znieść to, że ktoś z niego zażartował, jest w stanie zachować sie w stosunku do kogoś. Sądzisz, że Dominik to umiał?
Hmm jak sama napisałaś znasz takie osoby czyli są Twoimi znajomymi czyli jednocześnie Ty ich znajomą. To jest różnica.
No tak uzależnienie to norma, ale jednoczenie tutaj nie jest to w żadnym wypadku ważny motyw. On był przede wszystkim uzależniony od Sylwii. Gdyby mógł sie kontaktować z nią inaczej niż przez sieć to przeżyłby brak sieci.
Oba pocałunki w filmie są praktycznie bez znaczenia wiec o nich nie ma co sie wypowiadać. Scena Judo jest kompletnie nierealna (starczy wiedzieć coś o fizjologii, żeby o tym wiedzieć;), a i użyta tylko by był powód do jego załamania. Równie dobrze powód mógł być inny. Samej homofobii też tam wiele nie było. Kilka postów w sieci? To nie homofobia.
I wciąż może i prawdziwy w konkretnym, odosobnionym i rzadkim przypadku, osoby zadufanej w sobie, egoistycznej, przewrażliwionej. Stąd nie chodzi o nierealność, tylko brak powszechności. Widzisz Ty mówisz, że spotkałaś sie z tego typu zdarzeniami, ja widziałem w praktyce cześć w nich a mimo to inaczej film odczuwam. Jednocześnie wiekszość fanów nie ma pojecia o tym o co w filmie chodzi. Sądzisz, że ilu z nich piszących o tym jaki to biedny był Dominik mają jakiekolwiek pojecie otym?
Ok, niech będzie, że to rzadkość, ale istnieje.
Myślę, że Sylvia miała duży wpływ na jego zachowanie i możliwe, że gdyby nie zaczął tej znajomości to może jego losy potoczyłyby się inaczej. Chociaż, skoro był taki emocjonalny i potrafił się zafascynować czymkolwiek lub kimkolwiek, to pewnie i tak znalazłby dla siebie "wsparcie".
Dominik nie miał swojej grupy, ale chyba starał się w nią wejść, przypodobać się, choć moim zdaniem był raczej zamknięty w sobie, nieśmiały. Ja tutaj pisałam ogólnie o tej chęci przynależności do grupy, jaką ma w sobie przeciętny nastolatek. Zresztą, sam opis tego filmu jest bardzo naciągany, bo przecież nie ma przyjaciół ani dziewczyny. Przynajmniej ja tam tego nie zauważyłam. W zasadzie to on był takim "outsiderem", typem introwertycznym i egocentrycznym.
No tak typowy maturzysta potrafi sam zająć się swoimi sprawami, ale Dominik? Przecież wszyscy większość rzeczy robili za niego. Co jego interesowało? Nic. Co z tym garniturem było? Bo nie pamiętam już. On chyba po niego przyjechał do pracy mamy, a nawet nie mógł się o niego doprosić, bo matka była zapracowana.
No nie, Dominik nie potrafił znieść krytyki, może dlatego, że wszystko wokół niego było takie piękne, "idealne" i takie, jak on chciał.
Tak, znam takie osoby, ale np. znam je właśnie typowo z neta i opowiadają mi o swoim "życiu". Mam też znajomego, który prawie nie wychodzi z domu, ciągle siedzi przed komputerem, studiuje zaocznie i nie pracuje. Miałam wielkie szczęście, że wpuścił mnie do swojego świata. Nie wiem jak tak można żyć. Takich ludzi się nie zmieni, im tak jest wygodnie.
No właśnie, to jest ciekawe. Skoro Ty i ja znamy takich ludzi, podobne zjawiska i zachowania to dlaczego Ty inaczej to odbierasz? Co tak bardzo Cię w tym filmie odrzuciło?
Ja sama miałam taki czas kiedy zrezygnowałam z realnego życia, bo bałam się, nie chciałam, nie było mi to potrzebne, nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Znam to dobrze.
Przerażają mnie Ci "fani". Sądzę, że nieliczni mają pojęcie o tym, co film miał przekazać. Niech się zachwycają Kubą, niech się wyzywają i kłócą. Ten film jest dobry dla tych, którzy będą zakładać rodzinę lub mają obecnie takiego nastolatka na głowie. Niech to będzie dla nich ostrzeżenie, że nie można przegapić pewnego momentu, bo kiedy się go straci z oczu to ciężko cokolwiek odbudować.
Hmm no właśnie o to mi chodziło, że nawet w wypadku nie poznania Sylwii, coś innego spowodowałoby zapewne podobne efekty.
Cieżko nam powiedzieć czy Dominik chciał przynależeć do grupy, bo jeszcze przed judo itp nie robił nic, by do czegoś takiego doprowadzić, zauważ, że jedynymi osobami z którymi rozmawiał tam były te dziewczyny, którym pożyczył laptopa (zdaje sie na czas próbnej ustnej z polskiego). A i nie wiemy czy gdyby nie jego pieniądze i wygląd to by sie z nim zadawały. Właśnie o to chodzi, że czesto takim typom osobowści nie zależy na innych i przynależności do czegoś.
Dokładnie o tym mówie. Wszystko robiono za niego. Wbrew pozorom to rzadkość. Co do garnituru było, że mama nie miała czasu przywieźć wiec on musiał odebrać go i bedąc dowiezionym pod budynek, a nastepnie skierowany gdzie trzeba przez portierke (można spokojnie założyć, że już wcześniej tam był choćby przy projektowaniu garnituru, skoro portierka go kojarzyła). A on zamiast zrobić co miał zjechał ją za to, że mu pomogła i była dla niego miła. A jednak przyznasz, że wjechanie windą i odebranie od kogoś jednej rzeczy (wiedząc gdzie ma to zrobić) nie jest trudne. Zamiast tego on pojechał cholera wie gdzie (napewno nie tam gdzie był skierowany skoro potem musiano go szukać) i zadzwonił do matki bo było to dla niego zbyt skomplikowane.
No właśnie. Do czasu wszystko było takiej jak chciał by było. Kiedy nagle wydarzyła sie rzecz nie po jego myśli od razu wielkie załamanie. A ile osób zawsze ma dokładnie co chce?
Uwierz też znam takie osoby (sam mam lekką socjofobie -> dla niezorientowanych hikikomori to skrajny jej przypadek) i wiem jak takim osobom cieżko jest wykonywać pewne rzeczy. Tyle, że to wcale nie jest wygodne. To jest pójście na łatwizne. Mi też do czasu było tak wygodnie (spotykać sie tylko z określoną niewielką grupą ludzi, żyć głównie w sieci i zamykać sie od ludzi) i wiem jak żałosny wtedy byłem. Z tym można i trzeba walczyć. Dalej przeraża mnie konieczność choćby pójścia do urzedu i załatwienia czegoś i wszyscy otaczający obcy ludzie, ale to nie powód bym nie zrobił tego co zrobić musze/chce. Takie poddawanie sie jest właśnie obrazem żałości i nie wzbudza jakoś żadnego współczucia.
No i co mnie odrzuciło to miedzy innymi to co napisałem powyżej. Do tego sama postać głównego bohatera. To jest obraz kompletnej rozpaczy, przedszkolak niemalże w ciele 18-latka. To nie jest normalne. W dodatku dla mnie ten film jest zrobiony banalnie prosto (chodzi o przesłanie czy fabułe), a i tak trafilo sie sporo błedów. Filmu w zasadzie nie da sie nie zrozumieć, a pod przykrywką innowacyjności są powtarzane stare maglowane wielokrotnie banały. W dodatku przez cały film nie umiałem współczuć bohaterowi. Predzej zazdrościłbym mu tego, że mógł mieć wszystko co chciał, nie musiał nic robić, a do tego jego życie było tak bezproblemowe, że sam musiał sobie te problemy sprawiać.
Akurat dla tych mających takiego nastolatka na głowie jest dużo za późno. Ten film nie pokaże im co powinni zrobić, pokazuje tyle, że powinni sie zainteresować dzieckiem, a jednak wiekszość interesuje sie tak jak umie.
A przekaz dla mnie był prosty i uważam, że cieżko go nie zrozumieć skoro jego celem była właśnie prostota ze wzgledu na grupe docelową.
Jestem w szoku, że można tu z kimś podzielić się przemyśleniami bez wyzywania i na poziomie ;)
Widzę, że dosyć uważnie oglądałeś ten film, ja byłam w kinie 10 kwietnia i niestety dobry odbiór niszczyły mi małolaty, śmichy-chichy, opakowania chipsów i głupie rozmowy. Ale mam zamiar wybrać się jeszcze raz na seans i obejrzeć film z zapartym tchem, może spojrzę na niego inaczej albo jeszcze głębiej albo po prostu bardziej obiektywnie.
Co do tych znajomych ze szkoły, to mam wrażenie, że Dominik nie obnosił się specjalnie z kasą, raczej był zwykłym chłopakiem, nie rzucał się w oczy. Może bał się wchodzić w bliższe relacje, bo nie chciał żeby ktoś go wykorzystał, a może właśnie wolał stać z boku.
Nic w życiu nie jest tak jak chcemy. To nas właśnie uczy cierpliwości i pokory. A gdzie tam szukać pokory u takiego rozpuszczonego chłopaka?
Socjofobia...Jak tak czytam to chyba też się w tym odnajduję, szczególnie jak miałam właśnie naście lat to lubiłam takie znajomości czatowe i zamykanie się w wirtualnym świecie. Na szczęście z czasem mi przeszło.
No dobra, niech będzie, że zachowywał się jak dziecko, ale muszę przyznać, że odegranie tej roli było dobre. Nie powiem, czasem było trochę za dużo tych emocji i były kiczowate, ale jak na debiut w głównej roli to Kuba dał sobie radę.
Banalna fabuła? To co powiesz o "Ciachu"? Nie no, ja mimo wszystko wolę takie filmy, niż głupkowate komedie.
Powiem Ci, że można nie zrozumieć tego filmu. Moja mama ogląda tylko komedie romantyczne i wiem, że tego filmu na pewno by nie zrozumiała, bo nie lubi się wysilać na filmach. Wiele jest takich osób. W dzisiejszych czasach lubimy to co jest podane na tacy, szybkie, łatwe i przyjemne. Kto chodzi do teatru czy opery? Ja zawsze o tym marzyłam, ale jeszcze nie udało mi się odwiedzić takich miejsc. Kto dziś czyta książki,poezję? Jak czasem powiem znajomym, że coś czytam, to patrzą na mnie jak na debila.Lista przebojów? "Twoje" ulubione hity? Ta... komercja na każdym kroku.Takie są realia.
Jestem kobietą, moze dlatego podeszłam do tego filmu z takimi emocjami. Nie płaczę na filmach, ale tutaj po prostu łzy same mi się cisnęły do oczu. Nie wiem czy to przez tą genialną muzykę czy przez własne doświadczenia. Ruszyło mnie. Niesamowicie.
Hmm z tą uważnością nie jest do końca tak jak myślisz. Po prostu jestem w stanie skupić sie na 2-3 rzeczach naraz w takim samym stopniu w jakim mógłbym skupić sie na jednej (a jakoś łatwiej na wiecej niż jednej;)
I nie widze powodu by nie dało sie porozmawiać bez wyzywania sie, choć rzeczywiście wiele osób sprawia wrażenie, że inaczej nie potrafi.
Hmm nie kazdy biega wszedzie z drogim laptopem i jeździ z wynajetym kierowcą. Nie dowiemy sie dlaczego trzymal sie z boku, ale nie jest to w żaden sposób zdrowe podejście. Z całkowitej izolacji od innych (do czego wcale nie potrzeba zamykania sie w celi a nastepnie jej zamurowaniu wbrew pozorom) praktycznie nigdy nie wychodzi nic dobrego.
Właśnie o to chodzi. W życiu rzadko jest tak jakbyśmy chcieli by było. On tak właśnie miał przez ponad 18 lat życia. Dla mnie to jest nierealne.
Źle mnie zrozumiałaś. Banalna nie miało oznaczać głupia. Chodzi o to, że jest prosta w odbiorze. Wszystko jest powiedziane wprost. Niekoniecznie ma to znaczyć zupełną wade filmu choć dla mnie to wadą jest, bo po trochu na Sali miałem wrażenie, że Komasa uważa swoich potencjalnych widzów za idiotów, którym wszystko trzeba wprost powiedzieć. Po prostu nie trawie czegoś takiego i uważam, że film jako rodzaj sztuki powinien zawierać w sobie coś wiecej niż jest powiedziane wprost, jeśli nie pretenduje do kina czysto rozrywkowego (choć zdarzało sie i tak, że obie rzeczy były połączone i wychodziło z tego fajne rzeczy).
Mówisz o wysilaniu sie na filmie. Tego właśnie nie czuje w tym filmie. Nie przypominam momentu w którym musiałbym sie w nim wysilić i z czasem po obejrzeniu nie przychodziły mi nowe możliwości i interpretacji do głowy. Nawet taka "Noc żywych trupów" ma swój przekaz i ukryte przesłanie pod otoczką zombie, tu tego nie odczułem. A szczerze Ci powiem, że opery nie lubie, a teatr mimo pewnych niewątpliwych zalet nad filmem wydaje mi sie mniej interesujący. Po prostu uważam, że dobry film jest w stanie zapewnić nam to co daje teatr, a do tego może dodać rzeczy które w teatrze są niewykonalne. No i zwykło sie teraz mówić, że teatr jest dla ynteligentów, taki kolejny stereotyp. No i wole oglądać filmy w spokoju i samemu (bądź 1-2 osobami) niż wśród tłumów, a w wypadku sztuki jest to niemożliwe (w końcu jak ją nagrać to w zasadzie wychodzi nam film, tyle że z nagrania nie wyniesiemi tyle co z oglądania na żywo). Tak naprawde jedyną przewagą kina jest wysoka jakość dźwieku i obrazu.
A co do książek to wypraszam sobie, znam mase osób je czytających. Sam uwielbiam czytać (choć od czasu przerzucenia sie na książki w jezyku angielskim ich ilość znacznie spadła, ale polecam szczególnie oryginalną "Alicje w krainie czarów", przeczytanie w oryginale daje dużo satysfakcji i wymaga sporo wysiłku. W dodatku oryginał ma niewiele wspólnego z disneyowską bajeczką i jest książką nie tylko dla dzieci ale dla dorosłych.)
O polskich komediach nie wypowiem sie, bo kompletnie ich nie trawie. Ostatnią niezłą był chyba pierwszy killer (A to było już dobre dziesieć lat temu).
Co do muzyki jasne. Również jestem załamany tym co obecnie jest hitem. Choć jednocześnie wiem, że nie tyle jest hitem przez mase fanów, a przez reklame i wypromowanie. A mnóstwo osób słucha tego co akurat modne. Ja swojej muzyki ani w radiu ani w telewizji nie usłysze i musze z tym żyć:P (mówimy oczywiście o Polskich radiach i telewizji). Co do muzyki w Sali dla mnie na pewno nie była genialna. Choć zdecydowanie jest zaletą, bo dobrze komponowała sie z filmem (choć cholernie amerykańska scena wejścia do szkoły z kawałkiem nothing to lose była tak kiczowata i zerżnieta, że szkoda gadać, dla przykładu takich scen wcześniej "zdjecia ginger" i tona filmów młodzieżowych rodem z ameryki).
Moim zdaniem Komasa bardzo chciał zrobić film, który nas cholernie zaskoczy i tak bardzo kombinował, starał się, wymyślał, że może delikatnie przesadził. Ale ja jakoś nie miałam wrażenia, że wszystko nam podaje na tacy. Było w sam raz. Lepsze to niż np. film "Między słowami", gdzie jakoś do końca nie przekonał mnie ten klimat i pewien rodzaj sztuki na siłę. Ale masz rację - na Sali nie trzeba się jakoś wysilać, co np. musiałam robić, oglądając inny polski film "Jestem Twój", a też był lekko przesadzony.
Też wolę obejrzeć film sama i wczuć się w niego w 100%. Rzadko chodzę do kina, w tamtym roku byłam tylko na przeglądzie polskich filmów, a tak to nie chodzę na seanse. Na "Salę" czekałam chyba 2 lata i musiałam ją zobaczyć w kinie. Dawno tak nie czekałam na premierę.
No to zazdroszczę:) Ja nie znam prawie nikogo, kto czyta. Przykre. Ja od zawsze uwielbiałam książki, nie wyobrażam sobie życia bez nich i bez muzyki.
Nie znoszę "Killera",choć Pazurę bardzo lubię :)
Muzyka w "Sali" była dobrze dobrana do scen, oddawała klimat i miała w sobie coś. Trzeba przyznać, że w zalewie tych kiczowatych piosenek, to powiew takiego niekomercyjnego soundtracku jest czymś oryginalnym i nie można tego przeoczyć.
No i znowu muszę się przyznać, że mnie osobiście podobała się scena ze szkolnego korytarza. Może to dzięki muzyce albo Jego spojrzeniu. Nie wiem.
Jeszcze może coś o tekstach. Niektóre rozmowy były na niskim poziomie, ale z drugiej strony przecież na co dzień nie posługujemy się pięknymi, złożonymi zdaniami, klniemy i używamy kolokwializmów. Najbardziej raziły mnie te pseudo mądre teksty, podobał mi się tylko ten o samobójcach i pożegnanie Sylvii, kiedy mówi, że to "Wy jesteście Salą Samobójców".
No i najbardziej denerwuje mnie, kiedy ktoś pisze, że to film o emo-geju. No po prostu szkoda słów.
Dla mnie Komasa przesadził dosyć sporo. Jakby miał jakiś początkowy pomysł a potem starał sie do tego dorzucić wszystko co mu po drodze przyszło do głowy. Uważam, że film na tym stracił. Np o ile nie jestem przeciwnikiem homoseksualizmu (w zdrowych granicach oczywiście, tzn nie widze nic złego w takich związkach ani ich okazywaniu w towarzystwie (ale bez przesady, co tyczy sie także zwykłych związków), to już np ślinienie sie na środku ulicy nie jest przyjemne dla wzroku (także w obu przypadkach), albo marsze uważam za przesade. Nie rozumiem czemu ludzie tak bardzo chcą pokazywać swoją inność. Niemalże jakby czuli sie z tego powodu lepsi), to tutaj wątek uważam za wepchniety na siłe. Powodem nabijania sie mogło być wiele innych rzeczy, a wątek ani nie jest przedstawieniem jakiegoś problemu (sam bym sie śmiał z takiego filmiku jak i wiekszosć społeczeństwa, nawet jak sie do tego nie przyzna) ani nie pokazuje specjalnie inności bohatera (bo w końcu nie wiemy kim jest), a nie widze potrzeby takiej infantylności w kinie jak lizanie pomnika czy wytrysk w trakcie zajeć (tu ponownie: jest to fizjologicznie praktycznie niewykonalne, nie mówiąc o tym, że Aleks od razu by to poczuł).
Czytanie to kwestia towarzystwa;P
Hmm Killer był głównie przedstawieniem pewnego okresu w którym pewien rodzaj komedii zaczął znikać zastepowany przez te romantyczne (taki początek końca). Sam killera lubie możliwe, że przez sentyment.
Zdecydowanie zgadzam sie z tym, że muzyka była dobrze dobrana. Jednak niekoniecznie uznałbym ją za typowo niekomercyjną (klasyka to klasyka, muzyka klubowa to mimo wszystko muzyka klubowa, coś czego słucha sie po klubach do zabawy, a nie w każdej możliwej chwili, a billy talent cóż, na zachodzie taka muzyka obecnie jest popularna i mocno komercyjna i wielu progresywnych wykonawców odcina sie od tego typu rzeczy).
Właśnie taka scena jest typowa w Amerykańskich filmach młodzieżowych. Jest sobie ktoś niczym sie niewyróżniający, czesto traktowany za kogoś gorszego lub innego i pewnego dnia przychodzi do szkoły wielce odmieniony i jest puszczana taka właśnie scena koniecznie z jakimś "mocnym" kawałkiem w tle (mocnym w cudzysłów, bo ciągle jest to dalekie od mocnej muzyki).
To także raczej kwestia otoczenia, choć przyznaje, że zwykle nie ma czasu mówić ładnie. Jednocześnie od sztuki wymaga sie tego czego nie można osiągnąć normalnie. Wątpie by ktoś sie czepiał gdyby te dialogi były troszke upiekszone, mniej wulgarne (dziwnym trafem w moim towarzystwie taka wulgarność nie jest popularną cechą, a jednocześnie zaznacze, że spora cześć jest raczej zabawowa i całonocne popijawy nie sa niczym dziwnym). A różnica wiekowa nie jest aż tak duża.
Co do tych "mądrych" tekstów zdecydowanie sie zgodze. Teksty, które miały być głebokie tylko takie udawały, oczywiście we wszystkim można znaleźć jakąś głebie, tyle że w kontekście całości tego nie było. Ot słowa dla słów.
To już wina Komasy, że w taki właśnie sposób wystylizował głównego bohatera i zrobił z niego totalnie stereotypowe emo. Choć Dominik raczej emo nie był można w jego postaci doszukać sie praktycznie wszystkich cech typowych dla wyśmiewanego stereotypu. Tym samym cieżko dziwić sie, że wielu ludzi naśmiewa sie z tego.
Oglądałam i czytałam kilka wywiadów z Komasą i mówił, że w zasadzie to pomysł na film wyszedł od tekstu z "Wysokich Obcasów" o Magdzie, która właśnie zamknęła się przed światem realnym, miała depresję i popełniła samobójstwo. Może gdyby skupił się na tej historii to byłoby lepiej, bo rzeczywiście te wątki homoseksualne jakoś tak średnio do mnie przemawiają. Po prostu to chyba wydało się Komasie hmm kontrowersyjne?
Chłopak szukał siebie, swojej tożsamości, chciał, żeby ktoś wskazał mu drogę, wartości, ale niestety nie dostał tego. W zamian miał tylko sztuczny świat, uczucia i życie. Ja jestem bardzo tolerancyjna i nie przeszkadzają mi homoseksualiści, protesty itp. Każdy ma prawo walczyć o swoje, mamy demokrację, wolność słowa itd.
Ten pocałunek z pomnikiem jakoś mi przypadł do gustu, choć nie powiem, było to infantylne, ale raczej to była desperacka próba zwrócenia na siebie uwagi.
Co do soundtracku to chodzi mi o utwory Adama Walickiego, Rykardy Parasol, Jaciaszka, a także Chouchou czy Stereo Total. Żadnego z nich nie znałam, tak samo Bill'ego Talenta. . Nie wiem dlaczego, ale utwór Jaciaszka "Selfescape" przypomina mi ścieżkę z "Requiem for a dream" (jeden z moich ulubionych filmów zresztą). Jest taki mroczny, niepewny,ale dzięki temu niesamowity.
Komasa mówił, że wyszli od stylu Emo, ale chcieli też stworzyć postać jakby wyjętą z mangi, mroczną, charakterystyczną. No i ja go nie odbieram jako Emo, a większość stereotypowo patrzy na jego wygląd i przez to ten film jest odbierany powierzchownie.
A co do Komasy. Widziałeś może "Golgotę wrocławską" albo "Odę do radości"? Jestem ciekawa jego wcześniejszych dokonań.
Bo na przykład oglądałam "Wszystko co kocham" jakieś pół roku temu i najlepiej zapamiętałam z tego filmu postać Kazika, a kiedy oglądałam "Salę Samobójców" to w ogóle nie załapałam, że to ten sam chłopak. Dopiero niedawno obejrzałam drugi raz WCK i znowu miałam to samo wrażenie - Kuba przebija Kościukiewicza. Choć potem trochę się go bałam w "Matce Teresie od kotów".
PS.Chyba zajmiemy cały temat :) Ja uciekam spać, jutro rano znowu zajrzę. Dobranoc.
Szczerze mówiąc czytałem ten artykuł i powiem Ci, że poruszył mnie 10x mocniej niż film. Tak naprawde w filmie z artykułu niewiele zostało, bo praktycznie wszystkie realia są kompletnie inne.
Silenie sie na kontrowersyjność raczej rzadko wychodzi na dobre.
Hmm nie przeszkadza mi walka o równouprawnienie takie bądź inne. Ale same marsze wcale nie wyglądają tak różowo jak sie wydaje. Najśmieszniejsze, że gdyby heterycy taki marsz zrobili to posypałyby sie mandaty za łamanie różnych praw (jeśli przypomne sobie to przytocze) i ogólne pokazywanie rzeczy, których nie wypada, a w wypadku homoseksualistów nikt nic nie zrobi, bo dostanie łatke nietolerancyjnego. To przechodzi w drugą strone, kiedy Ci teorytycznie znieważani zaczynają mieć wieksze prawa od reszty społeczeństwa pod łatką tolerancji i pozwalają sobie na wiecej niż by mogli w innym wypadku.
Ścieżki po autorach nie poznam, a i w pamieci pozostał mi tylko Talent, klasy i muzyka klubowa to sie nie wypowiem o reszcie.
Nie wyszli od stylu emo, a od skrajnego stereotypu. To pierwszy problem. Mówisz, ze postać miała być mroczna i mangowa. Nie była ani taka, ani taka. Dla mnie raczej żałosna. A stereotyp emo to wiecej niż wygląd. To użalanie sie nad sobą i płakanie nad wyimaginowanymi problemami. To stwarzanie problemów z braku prawdziwych. To ciecie sie i udawanie prób samobójczych by zwrócić na siebie uwage, a jednoczesne odpychanie ludzie bo nie rozumieją. I tak dalej. Nie sądzisz, że to wygląda bardzo jak Dominik?
Nie, nie widziałem. Ale słyszałem, że Oda nawet dobra.
Ogółem nie ma nic złego w zajeciu tematu. Po to one są by dyskutować:P
Miało nie być o Emo, wyszło jak zawsze. Dominik miał za dużo wspólnych cech z tą subkulturą. Dla mnie ta rola, wygląd tego chłopaka i zachowanie to musiało być niezłe wyzwanie, żeby nie było do końca takie schematyczne, ale też żeby nie było nijakie. Uwierzyłam w tą rolę.A nawet więcej - kiedy oglądałam film to nie widziałam tam aktora, ale jakby prawdziwą historię tego chłopaka, jakbym go trochę znała.
No i pytanie, skoro Dominik jest idealnym przykładem Emo, to co lepiej oddałoby ten jego bunt? Gdyby był punkowcem, metalem albo hip-hopowcem? Może miał wejść do jakiejś sekty? Narkotyki? Alkohol?To dopiero byłoby nudne i mało oryginalne.To już było.
Do mnie jednak ten styl Emo przemawia najlepiej. Ja się z tą kulturą nie spotykam na co dzień, więc była mi dosyć obca. Może gdybym chodziła do gimnazjum lub liceum to inaczej bym to odebrała, bo teraz młodzież stara się pokazać siebie na różne dziwne sposoby. Na szczęście urodziłam się w normalnych czasach, gdzie nikt nie musiał się malować czy mieć tipsów, żeby być "zajebistym".
Jest jedna scena, której nie rozumiem do końca. Chodzi o moment, w którym rodzice znajdują Dominika całego we krwi. Czym on się pociął i dlaczego? Zainspirował go ten filmik? Chciał zobaczyć jak to jest? Miał cierpieć, tak jak jeszcze nigdy? Nie wiem jaki był w tym sens, coś chyba przeoczyłam i do dziś mnie to zastanawia.
Co by było lepsze i prawdziwsze? Jakby był normalnym, zwykłym, nie związanym subkulturowo chłopakiem. Z tego co wiem to tacy właśnie ludzie najcześciej cierpią na stany depresyjne i byłoby to dużo bardziej naturalne i i realistyczne.
Sam zetknąłem sie troszke z tą subkulturą i wiem, że można ją podzielić na ludzi kochających tą muzyke (emocore) i ubierających sie w tym stylu bez całej otoczki wielkiego cierpienia i żyletek i pozerzy robiący z siebie stereotypowe emo z nudów bądź dlatego, że to jest modne. A to jest po prostu żałosne i takim ludziom sie nie współczuje (bo i czego im współczuć?) tylko z nich wyśmiewa. Na szczeście wiekszość mądrzeje z czasem.
Hmm a to nie chodzi Ci o scene, kiedy znalazła go policja i trafił potem do szpitala? Jak tak to pociął sie bo oni wyważyli drzwi od pokoju i chcieli wyjść. Pociął sie zapewne nożem bądź jakąś żyletką (miał w pokoju łazienke, a musiał sie golić by zachować gładką twarzyczke:P). Raczej nie doszukiwałbym sie w tym wiekszego sensu. Chciał w ten sposób pokazać by go zostawili w spokoju.
Może i masz rację, mógł być zwykłym chłopakiem. Ale czy wtedy ten film byłby taki ciekawy? Ja tam lubię takie odejście od normalności, standardów, utartych schematów. Załóżmy, że byłby zwykłym chłopakiem, a rodzice poświęcaliby mu dużo czasu. Wtedy film nie miałby sensu, bo skąd nagle tragedia w takim domu? Trzeba było pokazać wielki rozłam rodziny, żeby ta historia była w jakiś sposób wiarygodna.
Ja sama nie pochodzę z takiej bogatej rodziny, ale niestety kontakty i zachowania rodziców przypominają mi moje własne. Wiele razy w ich słowach odnalazłam słowa, które już kiedyś słyszałam. I nie mam 18lat, tylko prawie 25, a więc problem jest. To mnie tak bardzo w tym filmie zabolało. Samo uświadomienie sobie tego.
Tak, o tą scenę chodziło. Myślę, że mogła ona mieć ogromne znaczenie dla filmu. W szpitalu przecież matka twierdzi, że to zdrowy chłopak, że znają swojego syna, a kiedy chcą z nim porozmawiać to on się od nich odwraca. To już pokazywało jak wielki ma problem ta rodzina.
Kasiu, ale to właśnie byłoby wiarygodne. Wnioskuje z tego, że nie czytałaś np artykułu na którym opierał sie Komasa. Tam przed załamaniem dziewczyna miało świetny kontakt z matką i jej pełne wsparcie. A i tak wyszło jak wyszło. Szczerze mówiąc dla mnie mniej utartym schematem byłoby wykorzystanie postaci normalnego chłopaka, w końcu reżyserzy uwielbiają robić z bohaterów swoich filmów bóg wie kogo.
Zresztą samego rozłamu sie nie czepiam, choć tutaj także dużo wiarygodniejsze by było jakby kontakt jakiś mieli. To normalne, że pewne rzeczy i tak by ukrywał.
Same kontakty rozumiem doskonale, bo sam mam z rodziną fatalny kontakt i ograniczam go do sensownego minimum, a i też zawsze słyszałem teraz dobra szkoła, teraz dobre studia i wiem jakie to meczące. Ale jednocześnie zauważyłem, że w momentach jak coś sam zawalałem to mimo kłótni i wojen mogłem liczyć na pomoc.
No tak nie dziwie sie, że nie chciał z nimi rozmawiać po tych sytuacjach i starał od rodziny wyalienować, ale dla mnie nie to było najważniejsze. Nawet bez rodziny można normalnie funkcjonować.
Jak miło Cię znowu "poczytać" :) Cholera, widać jednak mój brak wiedzy na temat tego artykułu o Magdzie. Nadal go nie przeczytałam. I jak tu prowadzić dalej dialog na poziomie z Tobą?;) Wybacz. Poprawię się i w te wolne dni przeczytam artykuł, chociaż nie lubię czytać z neta. Poświęcę się.
Kto ma dobry kontakt z rodziną? Ja mało znam takich osób. Każdy się zamyka, buduje wokół siebie mur, przez który ciężko się przebić. Młodzi zakładają słuchawki na uszy, siedzą przed komputerem albo telewizorem, nie rozmawiają z rodzicami. Każdy ma swoje życie i swój mały świat. Niby fajnie, ale do czasu. Wiadomo, kiedy jest ciężko, są problemy to na rodzicach i dziadkach można polegać, przynajmniej ja tak mam. Dla mnie najlepszą przyjaciółką jest właśnie babcia. Nie nazywam przyjacielem nikogo z bliskich, bo się wiele razy przejechałam.To za duże słowo. I też w pewien sposób rozumiem Dominika, to jego odizolowanie. Sama czasem mam dość, kiedy ludzie, którym ufam okazują się dwulicowi, kłamliwi, egoistyczni i zupełnie inni niż myślałam. Wtedy też mam ochotę się zamknąć, z nikim nie rozmawiać, nie spotykać się, mieć same tajemnice tylko dla siebie. Ale jesteśmy przecież ludźmi, potrzebujemy drugiego człowieka, od dziecka uczestniczymy w procesie socjalizacji i nie jesteśmy przyzwyczajeni do samotności. Choć przyznam, że jak zobaczyłam koniec filmu, to przyszedł mi na myśl pewien aforyzm - "Żyjemy i umieramy sami". Trochę w tym racji.
Bez rodziny można normalnie funkcjonować? Chyba można. O ile potrafimy kochać i mamy wpojone jakieś wartości...
Nie ma co sie wstydzić nie przeczytania jednego artykułu. Zresztą szczerze go polecam to zaledwie pare stron, a można z nich wynieść naprawde wiele. Nawet nie chodzi o to, że artykuł jest całkiem fajnie napisany (a dla mnie jest + oddzielanie akapitów wierszami Magdy), ale o samą zawartą w nim historie. W niej widać, że to może przytrafić sie każdemu i nawet tego nie zauważysz jeśli naprawde dobrze kogoś nie znasz.
Też tak myślałem, ale jak sie okazało znam takich osób równie wiele co takich nie dogadujących sie z rodziną, wiec cieżko mi powiedzieć od czego to zależy. Nieraz mam wrażenie, że ten komputer i słuchawki to jest pewien stereotyp, ale nie uważam go do końca za prawdziwy. Sam potrafie z rodzicami nie widzieć sie i nie rozmawiać 1-2 dni. Wiadomo praca, studia, znajomi. Albo zdarza mi sie kłócić przez tydzień, ale nieraz da sie normalnie porozmawiać i jest po prostu ok.
Doskonale rozumiem Twoje zawodzenie sie na ludziach. Chyba każdy przez to przechodził nieraz. Problem w tym, że dla mnie nijak to sie odnosi do Dominika. Bo na kim on miał sie zawieść? Żadnej z tych osób nie darzył zaufaniem, wątpie by chociaż nieco bardziej zainteresował, wiec cieżko mówić o utraconym zaufaniu.
Sądze, że też zależy to od osób jakie spotykamy. Sam mam dobrą przyjaciółke (jakoś zawsze lepiej dogadywałem sie z dziewczynami;), z którą zdarzało mi sie nawet ostro pokłócić i nie odzywać do siebie tydzień czy dwa, a potem jak któreś ma problem to dzwoni i z miejsca otrzymuje wsparcie.
Raczej bym stwierdził, że sami sie rodzimy, sami umieramy. Przykrym faktem jest, że w śmierci nie ma żadnej godności, nie ma dobrej śmierci, śmierć to zawsze czyjś ból. A to pewien sposób ucieczki od tego.
Bez rodziny było pewnym skrótem myślowym. Chodziło mi o rodzine typu rozdeństwo, rodzice, wiezy krwi. Uważam, że oni są do tego zbedni. Można obecnie zauważyć pewną popularność co do zaznaczania na portalach społecznościowych znajomych jako rodziny. W pewnym sensie uważam to za prawde. Znajomi mogą być drugą rodziną, taką, którą wybierzemy sami i taką, jeśli udało sie nam trafić, na którą możemy liczyć. Ogółem do zdrowej rozwoju i życia potrzebujemy bliskich ludzi, ale niekoniecznie rodziny. Biorąc przykłąd z filmu czyli bogatą rodzine i służbe: w takich domach dla dzieci czesto gosposia czy niańka są jak druga matka, a czesto nawet ważniejsze.
No i oczywiście dziekuje za to miłe czytanie;) Rzeczywiście bardzo przyjemna dyskusja;)
Teraz to mnie przekonałeś do przeczytania, szczególnie tą poezją. Uuwielbiam wiersze, kiedyś nawet sama pisałam, teraz jakoś brakuje mi weny... Zawsze najłatwiej było mi pisać jak miałam mega doła, ciężkie chwile, Magda pewnie miała podobnie.
Ja normalnie mogę pogadać z babcią, bo niestety moja mama ma ewidentnie różny charakter ode mnie, tak samo uparty, zacięty i trudny. Dzięki temu i własnemu doświadczeniu wiem, że moim partnerem nie może być osoba, która będzie totalnie inna niż ja, bo się pozabijamy :) Przeciwiństwa niestety się nie przyciągają. Ja osobiście lubię się pokłócić, bo nie znoszę ciągłej sielanki i jak wszystko jest idealnie.
Przyznaję rację, Dominik chyba jednak nie miał się na kim zawieść, bo tych jego kontaktów z poszczególnymiosobami nie można nawet nazwać kumplowaniem, po prostu z nimi przebywał, bo byli w jednej klasie.
Wiesz co? Nie wierze(!) w to, że istnieje przyjazń między kobietą i facetem. Może dlatego, że nigdy nie zdarzył mi się taki czysty "układ", zawsze ktoś się w to wkręca bardziej albo dwie strony. Możliwe, że istnieje taka bliska relacja, ale chyba prędzej w to uwierzę, jeśli ludzie znają się od dziecka i po prostu traktują się jak brat-siostra, przeżywali razem wiele rzeczy i nie patrzą na siebie pod względem podoba mi się albo nie. Jeśli Ty masz taką osobę, to podziwiam i zazdroszczę, bo to musi być wspaniałe. Ja coraz częściej myślę, że jednak najsilniejsza i najbardziej szczera jest jednak przyjazn męska.
Co do śmierci. Ja sama się jej nie boję, raczej boję się śmierci kogoś bliskiego - "gdy ktoś, kto mi jest światełkiem, gaśnie nagle w biały dzień"...
Najpiękniejszy film o śmierci, jaki widziałam to polski "Pora umierać" i film Burtona "Duża ryba". Przepiękny i magiczny. Polecam. Ja akurat lubię Burtona, ale zdaję sobie sprawę, że wiele osób za nim nie przepada :)
Co do tych portali społecznościowych. Nie mam konta na żadnym i jakoś nie czuję się z tego powodu gorsza. Denerwuje mnie i irytuje, kiedy ludzie mają po 500 znajomych ( a w realu nie znają nawet połowy), dodają "słitaśne" foty, co chwilę z nowym facetem/dziewczyną albo bez niej/niego, na kolejnej super extra imprezie. Nie można już dziś być anonimowym? Czy nie chcemy być anonimowi?
Dlatego właśnie potrzebujesz przeciwieństwa czyli kogoś niezbyt kłótliwego. Czyli swojego przeciwieństwa. Nie warto traktować powiedzonek dosłownie, bo wiadomo, że spotkanie kompletnego przeciwieństwa jest niemożliwe. Ale to prawda, dużo łatwiej Ci bedzie żyć z kimś kto sie nie kłóci, wtedy i Tobie szybko złość minie;) Wiec w pewnym sensie to właśnie przeciwieństwa potrzebujesz.
Hmm, wiele osób w to nie wierzy. Jednocześnie niezbyt da sie to udowodnić, choć też nieraz spotykałem sie z opisywaną przez Ciebie sytuacje. Hmm nie wiem czy taką przyjaźń można uznawać za specjalnie inną od damskiej czy meskiej. Ale rzeczywiście to wspaniała rzecz. Ale sądze też, że posiadanie jakiegokolwiek przyjaciela jest wspaniałe.
Do czasu też sie śmiercią nie przejmowałem. W pewnym momencie zacząłem, choć nie tyle ze wzgledu na siebie co na drugą osobe. I doskonale rozumiem strach przed śmiercią bliskich osób, to naturalne. Strach przed własną śmiercią włącza sie dopiero w wypadku zagrożenia życia. Taki mechanizm ułatwiający przetrwanie.
Burtona lubiłem do Alicji. Teraz sie na niego focham za zmiażdzenie tak dobrej książki i w ogóle jakiekolwiek dopuszczanie do niej disneya... Ale całkiem możliwe, że obejrze, choć ostatnio nie chce mi sie specjalnie szukać filmów;) Co do filmów o śmierci od siebie "Oldboy" (ale trzeba lubić azjatyckie kino i raczej cieższe klimaty) oraz "21 gramów" (tutaj raczej klasycznie). Co ciekawe, w wielu horrorach nieco wyższych lotów (nieraz niezauważalnych na pierwszy rzut oka) możemy sie spotkać z metaforami śmierci i bardzo wielu innych rzeczy. Ogółem polecam oglądać każdy film bez założenia o jego głupocie bądź czysto rozrywkowym celu oglądania. W ten sposób możemy wiele stracić.
Ja mam na jednym założonym z początkiem studiów ze wzgledów właśnie na nie. W ten sposób byliśmy w stanie jeszcze przed studiami poznać sie, spotkać i tak dalej, a nastepnie przesyłać materiały, a potem jakoś zostało. Choć przyznam, że zabawy w kto ma wiecej znajomych czy kto ma wiecej foci to głupota (sam nie mam żadnej i mi z tym całkiem dobrze. Kto powinien wie jak wyglądam). Nie odpowiem Ci na to jakie są tego powody, bo sam tego nie rozumiem. Szczególnie, że jak sam tam wchodze to kontaktuje sie w zasadzie tylko z ludźmi z którymi i tak kontaktuje sie na inne sposoby, wiec jest to w zasadzie zbedne. Może powinniśmy to uznać za gadżet do szpanu? Zamiast superdrogiego telefonu milion znajomych i zdjeć...
Na początku dziękuję za zaproszenie, nawet się tego nie spodziewałam :)
Niestety przerobiłam już temat przeciwieństw i wiem, że to nie dla mnie. W końcu człowiek uczy się na błędach ;)
Tak, posiadanie przyjaciela jest bardzo ważne, ale ja jakoś nie umiem tak traktować innych, mimo, że kilka osób pewnie by nazwało mnie swoim przyjacielem. W tamtym roku okazało się, że osoba, która znałam 16 lat wcale nie jest dla mnie kimś najbliższym, a raczej jest moim wrogiem. Jestem przeciwna myśli "Trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej" dlatego zakończyłam ten cyrk. Przykro jest przechodzić na ulicy obok kogoś, kogo znało się tyle lat i tak wiele ma się z nią wspomnień i traktować tą osobę jak obcego, jak powietrze. Nie chciałabym dopuścić znowu do takiej sytuacji.
Witam w klubie. "Alicja" była beznadziejna! Widziałam kiedyś kawałek "21 gramów" i podobał mi się ten film, mam go nawet gdzieś, także zobaczę.
Horrory wyższych lotów? Kiedyś uwielbiałam ten gatunek, od dziecka tylko takie filmy oglądałam, dzięki czemu dziś nie robią na mnie wrażenia. Ostatni film, na którym się trochę bałam to nawet nie był horror - "Nieznajomi". Jakiś taki klimat miał i muzykę, która powodowała, że trzymał w napięciu. Wcześniej to chyba tylko "Ring" i "Klątwa" trochę mnie przeraziły. Obecnie boję się obejrzeć jakikolwiek horror, bo wiem, że będę rozczarowana albo znudzona. Słyszałam, że "Rytuał" jest niezły. A Ty masz jakieś propozycje dobrego horroru?
Wydaje mi się, że te portale to głównie dla szpanu powstają. Ja nie mam potrzeby chwalenia się gdzie byłam, z kim jestem itp. Wydaje mi się, że ludzie teraz za bardzo uzależniają swoje kontakty od tych portali. Nie wiem, chcą być popularni, lubiani, mieć dużo znajomych, a chyba przede wszystkim dowartościować się i umocnić się w swoim myśleniu, że są fajni. Kiedyś nie było nawet komórek i jakoś się żyło. A jakie kreatywne i piękne było dzieciństwo... :)
Nie ma za co naprawde;)
No u mnie przeciwieństwo sie sprawdza, a z tego co piszesz nie różnimy sie bardzo charakterami.
Wyobrażam sobie, że musi to być trudne. Jednak uważam, że w tym wypadku warto ryzykować. Choć też nie ma sensu szukania nastu przyjaciół. 1-2 w zupełności powinni wystarczać.
Mówiąc o horrorze wyższych lotów, nie mówiłem o straszeniu. Sam od lat nie widziałem w filmie niczego co by mnie przestraszyło (co zszokowało też nie do czasu "srpskiego filmu", którego zdecydowanie nie polecałbym nikomu, mimo dobrego technicznego wykonania).
Chodzi raczej o horrory, które niosą pewne przesłanie, które opowiadają o czymś wiecej pod wątkiem głównej fabuły. Pod wzgledem horrorów jestem fanem głównie tych z XX wieku (tu standard raczej: klasyki typu Lśnienie, Koszmar z ulicy Wiązów, To, Carrie itp). Obecnie wiekszość powstaje na tej samej zasadzie i główna zmiana to wiecej krwi, flaków i potworów jednocześnie zatracając pewną magie, którą miał kiedyś. Poza tym kocham horrory azjatyckie. Co ciekawsze Azjaci horrory krecą w ilościach niemalże masowych, a wiekszość z nich (w przeciwieństwie do tych amerykańskich) ma klimat i jakąś głebie w sobie, przedstawiają w formie horroru problemy obecnego świata (poza kregiem i klątwą, także nieodebrane połączenie, dark water czy shutter -> amerykańskie remake'i nie umywają sie do oryginałów, albo także sajren czy infekcja, która choć kiczowata w ciekawy sposób pokazuje kilka problemów na które łatwo trafić w obecnych szpitalach, czy np audition, opowieść o dwóch siostrach, czy seria whispering corridors). Poza tym hiszpanie obecnie robią całkiem dobre horroryy jak Rec, Sierociniec czy Labirynt Fauna. Ale odbiegliśmy od tematu.
Sam Rytuał jest całkiem dobry jak dla mnie, choć uważam, że można było zrezygnować z otoczki "oparty na faktach", skoro wiekszość i tak po obejrzeniu nie uwierzy w to. No i Hopkins jak zawsze nie zawodzi, ale to raczej normalne.
O tak pamietam dzieciństwo, kiedy za komórke służyło darcie sie pod czyimś balkonem ;p
Ale wstyd :) Nie widziałam "Lśnienia" ani "Koszmaru z ulicy Wiązów". "Carrie" bardzo mi się podobała. No niestety obecnie to rzadko można obejrzeć dobry horror, w ogóle dobry film. Ja nie znoszę filmów typu "gore", chyba dobrze to napisałam :) Widziałam "Martwicę mózgu" i wystarczyło mi. Masakra jakaś.
O tak, azjatyckie horrory są dobre! "Shutter" był świetny. Niestety te amerykańskie podróby są żałosne, najgorsze chyba było "The eye" z Albą... No a już najgorsza to była "Mgła" z Melem Gibsonem, nie wiem co to miało być.
Znowu mnie zagiąłeś, bo wiem, że hiszpańskie horrory są dobre, a nie widziałam ani "Sierocińca" ani "Reca", a teraz jest jeszcze jeden "Oczy Julii". Niedawno oglądałam "Paranormal Activity", jak dla mnie strata czasu.
Wydzieranie pod balkonem? Tylko na tyle Cię stać ?;) Ja byłam bardziej romantyczna i pisałam listy ;) W ogóle dzieciństwo miało kiedyś inny smak...Turbo i Hubba-bubba :) Nie żałuję, że akurat urodziłam się w tamtych czasach.
PS. Kiedyś trzeba iść spać. Słodkich snów dla Ciebie i tych, którzy mają jeszcze siłę to czytać :)
No to Lśnienie koniecznie trzeba nadrobić, bo to nawet nie tyle klasyka horroru co klasyka kina;)
A Koszmar jest dość specyficznym filmem, ale dla mnie to konieczność do obejrzenia dla fana horroru (sam mam całą kolekcje w oryginale na dvd na półeczce:)
Tak dobrze napisałaś gore i nawet dobry przykład podałaś:) Obecnie gore zanika ze wzgledu na wzrost brutalności zwykłych horrorów i pojawienie sie torture-porn, gatunku którego sam kompletnie nie rozumiem.
A co do Martwicy, dla mnie jest tak irracjonalnie głupia, że aż śmieszna;) W dodatku technicznie wykonana całkiem fajnie (oczywiście chodzi o muzyke, zdjecia itp, a nie zombie). Dla mnie całkiem przyjemny film (choć słowo przyjemny raczej nie jest najodpowiedniejszy).
No to widze, że tu sie zgadzamy. Jest masa dobryc azjatyckich horrorów i warto zagłebić sie ponad to co wypłyneło do Ameryki (choć w wiekszości wypadków musimy sie spodziewać angielskich napisów w najlepszych razie, ale wierze, że to nie powinno w obecnych czasach stanowić problemu).
Oczu Julii nie zdążyłem jeszcze obejrzeć, ale na pewno to zrobie. A co do Paranormala, to nawet go nie tknąłem. Nie było niespodzianką, że powstaną kolejne filmy w stylu Blair Witch Project, po wielkim sukcesie jaki odniósł.
Hmm listów nie przypominam sobie;) No i tak wtedy wyglądało to inaczej.
Nawzajem dobranoc;p
Widze że ciekawe dyskusje sie tu prowadzi (przyznaje, przeczytałam całą xp) .
Ale kasia86 w tak wielu kwestiach sie z Tobą zgadzam,że odnosze wrażenie jakbym czytała własne myśli..mam nadzieje że Cie to nie razi ;>
Podziwiam za wytrwałość, mnie by się nie chciało. Ano prowadzi się dyskusje, bo jest z kim ;)
Miło mi, że się ze mną zgadzasz i nie uraziło mnie to.Chociaż ja zawsze wolałam usłyszeć opinie zupełnie różne od moich, wtedy to daje do myślenia.
Wiadomo że nudno byłoby gdyby wszyscy myśleli podobnie,ale czasem zdarza sie ktoś taki.
Owszem opinie innych dają do myślenia. Może dlatego wytrwale przeczytałam Waszą dyskusje i też mogłam coś z niej wywnioskować.
Miło wiedzieć, że są tu osoby, które nie wyzywają niepotrzebnie i nie kłócą się o byle głupotę. To bez sensu pisać tysiące wypowiedzi pełnych wulgarności, sarkazmu i cynizmu, Przecież oceniamy film, aktora, muzykę, reżysera itd, a nie osoby, które tu piszą. No ale widocznie niektórzy muszą się dowartościować.
PS.Chyba trafiłam na dobry temat i normalnych ludzi :)
Dobrze szefie, zobaczę "Lśnienie" :)
Co do gore, to byłam w szoku, bo "Martwica mózgu", o ile dobrze pamiętam, jest filmem tego samego reżysera, który zrobił "Władcę Pierścieni" ( tego filmu nie trawię!). A sama Martwica podobno była wpisana do Księgi Rekordów Guinessa za użycie największej ilości sztucznej krwi, czy coś takiego. Dla mnie to przykład takiej komedii-horroru, jak np. dziś "Straszne filmy" czy "Wrota do piekieł" ( tragedia!). Nie przepadam za czymś takim. Horror ma być horrorem, a nie bawić widza.
Jak już zaczęliśmy tematy filmów to może dalej ten temat będę kontynuować. Tak jak pisałam wcześniej, od dziecka lubiłam horrory, po prostu lubiłam się bać. Co dziś ma skutki odwrotne, bo rzadko się boję. Potem przyszedł czas na kino, które lubię najbardziej - dramaty psychologiczne. Uwielbiam mocne, kontrowersyjne filmy, na których trzeba się wysilać i myśleć, a po seansie zostają jeszcze w głowie i skłaniają do refleksji. A poza tym takie filmy to perełki w zalewie komercji i głupoty. Poza tym uwielbiam też czarne komedie i komediodramaty. No cóż, takie mam specyficzne poczucie humoru. Dlatego też uwielbiam Wojewódzkiego, dla mnie jest naprawdę inteligentny, choć może wydaje się być głupkiem (jak Forest Gump).
Komedie tez obejrzę, ale takie jakieś "mądrzejsze", choć czasem i "odmóżdżacz" się przyda. Chyba w komediach jesteśmy dobrze, oczywiście nie w tych romantycznych, bo to jedna wielka porażka. Podobało mi się tylko "Nigdy w życiu", potem było już coraz gorzej. Uwielbiam "Jasia Fasolę", zawsze poprawia mi humor. Najbardziej denerwuje mnie jednak to, że w TV coraz rzadziej można zobaczyć dobre, ambitne filmy. W wakacje to chyba codziennie oglądałam TVP2, bo zawsze koło 00.00 były dobre, głównie polskie filmy, o których nie było wcale głośno. To były kulturalne wakacje ;) A Ty poza horrorami masz jeszcze jakieś ulubione gatunki albo jakieś filmy, które były dla Ciebie przełomowe/ważne?
Gore kiedyś czyli np właśnie Martwica to były filmy bardzo krwawe, po trochu obrzydliwe i z poteżną dawką czarnego humoru, obecnie został tylko dwa pierwsze punkty dając filmy w zasadzie nie przedstawiające sobą niczego, a czesto w zasadzie nie posiadające fabuły.
Ogółem co do samej Martwicy, to momentami podchodzi nawet pod parodie horrorów, to prawda. Ale film choć kompletnie absurdalny i głupi ma swój klimacik;) Swoją drogą nawet podobny choć mniej absurdalny jest "evil dead"
A Władce Pierścieni lubie poza Dwoma Wieżami. W sporej mierze na pewno ma na to wpływ, że uwielbiam książke.
Takiego Strasznego Filmu horrorem bym nie nazywał nawet. Jest to parodia gatunku i to w dodatku słaba. Jak chce sie obejrzeć niezłą parodie gatunku to trzeba by było obejrzeć pierwszy "Krzyk".
Chyba każdy lubi sie bać w pewnym momencie życia i ogląda horrory. A jak widać niektórzy z tego nie wyrastają;) Na tą chwile obejrzałem ich z kilkaset i choć na palcach 1 reki mógłbym policzyć te, które naprawde mnie przestraszyły, a w dodatku wiekszość z tych kilku setek to chłam, to i tak lubie ten gatunek.
Komedii w wiekszości nie lubie. Czarne komedie mają swój klimat i całkiem dobrze sie je ogląda. Tych romantycznych nie znosze. Hmm w komediach Polacy na pewno dobrzy byli, ale ostatnio nie przypominam sobie by stworzono coś poza tymi romantycznymi.
Sam bardzo lubie horrory, thrillery i filmy psychologiczne (a najlepiej kombinacje 2 z nich). Cieżko mi mówić o filmach z przełomowych, ale ulubione horrory 2 już Ci podałem, do tego dochodzi wiekszość filmów na podstawie Kinga i Lovecrafta (choć zwykle są max średnie). Ogółem polecam książki tych dwóch panów.
Co do reszty to bardzo lubie m.in. filmy Lyncha, Finchera i Aronfsky'iego, jak: Siedem, Fight Club, Gra, Pi, Requiem dla Snu, Black Swann, Zagubiona Autostrada czy Miasteczko Twin Peaks (choć to serial akurat). Do tego jest doskonała Japońska seria NGe czyli Neon Genesis evangelion (to anime, ale pod wzgledem cieżkiego klimatu i psychologii postaci jest genialne).
Mnie "Straszne filmy" nawet się podobały, głównie 2 część i lubię takie parodie. Ostatnio widziałam "Wampiry i świry", tak na poprawę humoru. Nie są to oczywiście jakieś działa, ale można się pośmiać.Choć często humor jest żałosny.
Czarne komedie to jest to:) Nie wiem dlaczego, ale bardzo podobał mi się "Zgon na pogrzebie" i z polskich "JOB". Możesz mnie teraz wyśmiać, ale trudno:)
No wiesz, w tym roku wiele weszło do kin "świetnych" komedii polskich :D na przykład "Weekend", "Och Karol", "Jak się pozbyć cellulitu" czy "Wojna żeńsko-męska". Nie widziałam, ale to pewnie "dobre" komedie ;)
Z Kinga to widziałam tylko wspaniałą "Zieloną Milę", a jego książki jakoś mi nie pasują.
Lyncha jakoś nie lubię ( albo nie rozumiem). Na ostatnim roku moich wspaniałych studiów mieliśmy zajęcia z kina XX wieku i przyznam, że to były najlepsze wykłady, na jakie chodziłam przez 5 lat. Tam właśnie usłyszałam więcej o Lynchu i wykładowca powiedział, że powinniśmy obejrzeć jego "Głowę do wycierania" (?). No i co? Kasia, ambitna studentka, ściągnęła film i za cholerę nie wiem co to miało być. Zraziłam się. Chociaż chętnie bym zobaczyła "Zagubioną autostradę" lub "Blue Velvet". "Miasteczko Twin Peaks" to pamiętam jeszcze z dzieciństwa, przerażała mnie ta muzyka i wogóle cały klimat tego filmu.
Ale jest coś, co nas łączy- też lubię Aronofsky'ego. Przyanję, że "Fight club" zobaczyłam dopiero rok temu. Świetny film, jeden z moich ulubionych! Niestety co do "Siedem" nie mam już takich pochlebnych komentarzy, jakoś nie bardzo mi przypadł do gustu. Kilka lat temu zobaczyłam "Requiem dla snu" i to do dziś dla mnie najlepszy film, za każdym razem wbija mnie w fotel i daje kopa. Lubię filmy, które nie są przesłodzone, piękne i zakończone happy endem. Są jakieś takie bardziej realne, życiowe, prawdziwe, szczere. "Pi" chciałam zobaczyć, ale sądzę, że będzie dla mnie za ciężki. Zresztą nie znoszę matematyki, brrr. No i wspaniały "Czarny łabędz". Film niesamowity i na miarę "Requiem". Liczyłam, że zgarnie Oscary, a wygrał, jak dla mnie, niczym nie wyróżniający się "Jak zostać królem". Nawet bardziej od niego podobał mi się "Social Network". Byłam w szoku, że historia o Facebooku, którego nie znoszę, może być taka wciągająca i interesująca. Nie widziałam niestety "Zapaśnika". Aha, no i obejrzałam niedawno "Zródło". Straszny. Moim zdaniem przerost formy nad treścią. Jakieś nieporozumienie. Albo może ja za tępa jestem do takich obrazów. Przerosło mnie.
PS. Nawiązując do "Sali". Ty już wiesz jak mam na imię, może w zamian też podzielisz się tą informacją. Nie lubię zwracać się tak bezosobowo. Przeglądałam troszkę ten temat i wyczytałam, że masz dopiero 20 lat. No... to mnie zaskoczyło.Pozytywnie oczywiście. Zawsze wiedziałam, że z młodszymi lepiej się dogaduję ;)
Nie widze powodu by sie śmiać z kogoś, bo jakieś filmy mu sie podobały. Kwestia gustu. Sytuacja byłaby inna w sytuacji gdybyś od razu krzykneła, że to arcydzieła, no ale, że tak nie robisz to nie wiem czemu miałbym.
Z Kinga w takim razie koniecznie Skazanych na Shawshank. Nawet lepszy film od Zielonej Mili jak dla mnie. I mocno nie Kingowski, bo dramat bez żadnych nadprzyrodzonych elementów.
Co do Lyncha nie wiem kto go rozumie;) Ile osób ogląda jego film tyle różnych interpretacji powstaje. Głowy do Wycierania jak dotąd nie oglądałem, bo choć słyszałem, ze to bardzo ważna cześć jego twórczości, to również słyszałem, że jest dużo gorszy od Lost Highway czy Mullholland Drive. No tak Twin Peaks nieraz leciało u nas w tv;) Ogółem dzieła Lyncha mają dość surrealistyczny charakter co jest dla mnie dużym plusem.
Ja bardzo lubie i Siedem i Fight Club i cieżko mi powiedzieć, który lepszy. A czemu Siediem nie przypadło Ci do gustu?
Requiem uważam za świetny film z dość oryginalnych powodów. Po pierwsze mimo, że widziałem go już spory czas temu to doskonale pamietam cały film, a do tego nie mam ochoty oglądać ponownie. Film świetny i w pewnym sensie odrzucający co według mnie było zamierzone. Pi jak dla mnie nieco gorsze choć i tak bardzo dobre. A sama matematyka w nim jest sprawą właściwie drugoplanową. Tak mamy balet w Black Swann to tam matematyke. I choć teorytycznie sporo rzeczy w nich dzieje sie związanych z tymi "Tematami przewodnimi" to jak sie zastanowić, jakby zastąpić je czym innym to film wcale nie straciłby sensu. Ja Czarnego łabedzia widziałem już po rozdaniu oscarów, ale również uważam, że jest sporo lepszy od King's Speech, który również dla mnie był niezły, ale nie wybijający sie. A co Social Network nie oglądałem, w końcu, ale na pewno kiedyś nadrobie.
Na imie mam Adam;P Ogółem raczej rzadko je podaje, bo w sporym stopniu przyzwyczaiłem sie do nicku (zwykle w skróconych formach). Ale prosze bardzo;p I tak mam 20 lat;P
"Skazanych na Shawshank" miałam kiedyś zobaczyć, ale jakoś nie mogłam się przemóc. "Zielonej Mili" też pewnie bym nie zobaczyła, gdyby nie Tom Hanks, którego uwielbiam, szczególnie w "Foreście" i "Cast away" :) Poza tym książka "Forest Gump" też jest świetna i zabawna:)
Nie no dla mnie ewidentnie "Fight club" jest lepszy. Szczerze mówiąc, to "Siedem" nie widziałam do końca, może z połowę obejrzałam i nudził mnie. Muszę do niego wrócić. Widzisz, ile dzięki Tobie mam do nadrobienia?;)
Nie przepadam za Bradem Pittem, nie wiem co te dziewczyny w nim widzą. Za to Edward Norton jest świetny! Widziałam go jeszcze w "25 godzinie". Fajny film i dobra rola:)
"Requiem" odrzucający, no i przede wszystkim wspaniała rola Jareda Leto (polecam "Mr. Nobody") oraz Ellen Burstyn. Niestety, jak dla mnie, był to najlepsza i jedyna dobra rola Jennifer Conelly. Podoba mi się także ujęcie marzeń jako siły niszczącej.
PS. Miło mi Cię poznać, szczególnie, że dzieli nas aż 5 lat, a w ogóle tego nie czuję ;) Co ciekawego studiujesz?
Zarejestrowałam się tu jakiś czas temu i tylko oceniałam filmy, w ogóle się nie wypowiadałam, nikogo tu nie znałam. Teraz już na pewno będę się udzielać, bo warto ;)
No rzeczywiście troche tych filmów wyszło;p Sama możesz podrzucić mi pomysły co obejrzeć:P
Co do Pitta to i w Siedem i w Fight Clubie odegrał dla mnie dwie świetne role. Norotna w zbyt wielu filmach nie widziałem, ale rzeczywiście jego kreacja w kregu zapada w pamieć. 25 godzin nie widziałem widać musze nadrobić.
No tak Requiem niewątpliwie jest świetnie zrobiony. Chyba nic nie zawiodło w tym filmie;) Przeraża, że praktycznie każdy negujący ten film ma na argument tylko i wyłącznie jedną rzecz w filmie, która jak dla mnie została ujeta w sposób nieco przerysowany specjalnie. Mówimy oczywiście o rece Leto.
Z wiekiem bariery przez niego tworzone zacierają sie:P Mając 10 lat na pewno nie byłabyś chetna bawic sie z 5 latek, a za 20 lat nie zauważysz różnicy miedzy sobą a kimś 5 lat młodszym;)
Ciekawe nie studiuje nic. A tak ogółem to chemie;p
Co mogę Ci polecić? Z filmów mniej znanych to ktoś mi polecał "Granatowy,prawie czarny". A ja sama mam mnóstwo do nadrobienia, bo filmem interesuję się dopiero jakieś 2 lata.
Dla mnie ta ręka Jareda była, tak jak piszesz, specjalnie przerysowana. Choć jakoś najbardziej zapadła mi w pamięć kreacja Burstyn, podobnie jak mai_19:)
Zazdroszczę Ci studiów. Ja skończyłam w lipcu i od tego czasu bardzo mi tego brakuje. Teraz mi jest przykro kiedy znajomi opowiadają o sesji, kolokwiach itp. Ale planuję jeszcze zrobić przynajmniej licencjat i może podyplomówkę. Dzisiaj jeden kierunek to tak naprawdę nic szczególnego, nawet tytuł magistra niewiele daje. Ja sama nie czuję się jak magister, nie czuję się lepsza czy mądrzejsza, bo szczerze mówiąc- gówno się na studiach uczyłam, gdyby nie praktyki to w ógóle bym nie była przygotowana do pracy. Chemia. No szacunek dla Ciebie za to. Ja jestem ciemna z matmy, chemii czy fizyki. Totalna humanistka, uwielbiam pisać, rozmawiać, czytać. Ale czasy są niestety takie, że trzeba być elastycznym i uczyć się zupełnie nowych rzeczy.
Właśnie z tego powodu od przyszłego roku dokładam filologie angielską jako drugi kierunek;)
A mnie się marzy kulturoznawstwo! Znasz kogoś, kto to studiuje albo skończył? :) Filologia dobra sprawa, przyda się. Ja zakończyłam naukę angielskiego na studiach magisterskich i dziś wiele rzeczy nie pamiętam :-/
Hmm możliwe, że tak. Choć na tą chwile nie moge sobie przypomnieć. Angielski zawsze przydatny:P
Swoją drogą widzi mi sie, że ocena Sali spadnie do 1 max, bo jak czytam niektórych to jestem chamskim homofobem i debilem nie rozumiejących innych^^
Nie moge ich zawieść!
Yyyy... Nie rozumiem skąd takie wnioski? Bo masz swoje zdanie, bronisz go i masz argumenty? Których większość nie umie nawet podać i uzasadnić swojego zdania...
Dla mnie "Sala" może mieć tutaj nawet 0, ważne, co ja myślę i czuję :)
Skąd moje wnioski takie?;) Bo mniej czy bardziej dosadnie dostaje takie stwierdzenia od niektórych. Zwykle padające na zasadzie "nie mam odpowiedzi na Twoje argumenty, to Cie zjade i przy odrobinie szcześcia ktoś mi przyklaśnie".
Ogółem czas dalej załamywać sie umiejetnościami co do dyskusji wiekszości ludzi.
Tylko, że jakby wymagać o nich uzasadniania swojego zdania i podawania argumentów pewnie zamiast 1000 tematów było 10. Swoją drogą jakie miłe wyobrażenie;)
A ja co do traktowania oceny całkowicie sie zgodze. Osoby mające swoje zdanie i umiejące rozmawiać i sie zachować mają te oceny w poważaniu, ale zaboli to dokładnie tych, których zaboleć ma;)