We wszystkich 4 częściach mnóstwo jest fragmentów, które potrafią rozbawić do łez.
Proponuję wpisywać wszystko co nam się podobało i co nas rozśmieszało:)
Ja na pierwszy ogień.
Uwielbiam docinki Belli i Jacoba-np: gdy Bella wraca z pierwszego polowania a Jake do niej: "kurcze Bells, mogliby Cie w cyrku pokazywać". Zawsze walił prosto z mostu:)
Rozmowy Edwarda z Bellą:
B:wiesz co myślę?
E: nie wiem:)
albo: rozmowa B i E:
- czyli już nic nie wskóram, nie prześpisz się ze mną, dopóki się nie pobierzemy?
- formalnie rzecz biorąc nigdy się z tobą nie prześpię.
Nie wspomnę o tekstach Emmetta, i Jaka do Rose, mnóstwo tego!!:) wklejajcie to Wam wpadnie na myśl!
taa... to co Edward chcialby wypowiedziec na głos... te zdania są najlepsze :D szkoda ze M nie skonczy tej ksiazki bo byłaby lepsza od oryginału ;)
Już wiadomo, że nie skończy? Ja myślałam, że zrobiła sobie 2 letnią przerwę i wróci do pisania...
te dwa lata były ogłoszone na początku 2008roku... nie wydaje mi sie aby w najblizszym czasie miała to skonczyc. :(
Może kiedyś to skończy. Ja podejrzewam, że to będzie jakoś po tym jak "Po świcie" trafi do kin. Jak już sprawa na temat "Zmierzchu" i całej sagi ucichnie.
tez tak myślę. jak straci zainteresowanie... tylko ze patrząc na premiery filmu to ona tą ksiązkę wyda chyba w 2013 roku :D
Odświeżam, bo bardzo fajny temat.
"– Wcale się nie wybieram do La Push – wyznałam obcym dla siebie głosem.
– Och, nie musisz się dla mnie tak poświęcać. Dopiero, co powiedziałem...
– Nie o to chodzi – szepnęłam. – Nie jestem tam już mile widziana.
– Co się stało? Przejechałaś komuś kota? – spytał żartobliwym tonem."
Aha, ja nie na temat:D Cóż, najbardziej mnie rozśmieszały dialogi Jacoba i Belli. Oraz wyznanie miłosne Edwarda: "Lew zakochał się w jagnięciu. - Biedne głupie jagnię - westchnęłam. - Chory na umyśle lew masochista."
"Lekcja ciągnęła się w nieskończoność. Nie potrafiłam skoncentrować się na filmie -
nie wiedziałam nawet, o czym właściwie jest. Próbowałam się rozluźnić, ale bez powodzenia.
Od czasu do czasu pozwalałam sobie zerknąć na Edwarda, wiedziałam, więc, że i on nadal
siedzi sztywno. I wciąż biła od niego ta elektryzują aura. Mimo upływu czasu pragnienie, by
go dotknąć, nie słabło aż w końcu zaczęły mnie boleć zaciśnięte kurczowo palce. Gdy
nareszcie rozbłysły światła, odetchnęłam z ulgą i wyprostowawszy przed sobą ręce, zaczęłam
przebierać w powietrzu zesztywniałymi palcami. Edward prychnął.
- Nie ma co, ciekawe doświadczenie - mruknął ponuro.
- Ehm. - Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić."
Moi drodzy, z racji tego, że ilość zabawnych fragmentów jest jednak ograniczona, a wiem, że wszyscy je uwielbiamy to może teraz wklejajmy cytaty które uwielbiamy wogóle, te które na cieszą, wzruszają, wszystkie, które uwielbiamy w całej Sadze Zmierzch:)
Całego fragmentu nie wkleję, bo za długi, ale najbardziej mi się podobała z "Zaćmienia" legenda Billego
- Przykro mi że sprowadzam cię z chmur na ziemię, ale wcale nie jesteś taki straszny jak
Ci się wydaje- rzecz jasna kłamałam jak z nut.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, ale zaraz uśmiechnął się dziko.
-Jeszcze pożałujesz że to powiedziałaś- rzucił.
Wpierw wydał z siebie niski, gardłowy warkot, odsłaniając rząd idealnie prostych zębów, a
Następnie zamarł napięty w pół przysiadzie, niczym wielkie lwisko gotowe do skoku.
Zrobiłam kilka kroków do tyłu, nie odrywając od niego wzroku
- Chyba żartujesz...
Nawet nie zauważyłam, kiedy na mnie skoczył-wszystko działo się zbyt szybko.
Poczułam tylko, że coś podrywa mnie do góry, a potem padliśmy z impetem na sofę uderzając
Nią, z hukiem o ścianę. Edward trzymał mnie przy tym w żelaznym uścisku, zamortyzował siłę
Wyrzutu. Mimo tej ochrony oddychałam teraz szybciej, zapewne od nadmiaru adrenaliny,
Próbowałam usiąść prosto, ale mój kompan miał inne plany - ułożona w pozycji płodowej przytulił
Mnie mocno do piersi. Równie dobrze mogłabym próbować zerwać żelazne łańcuchy. Obleciał
Mnie strach, ale gdy zerknęłam twarz Edwarda znikły wszelkie moje obawy szczęki miał
Rozluźnione a oczy błyszczały mu wyłącznie z podekscytowania
- Coś mówiłaś? Zamruczał z ironią w głosie
- Tylko, że jesteś bardzo, bardzo strasznym potworem.- Wciąż ciężko dyszałam, więc moja
żartobliwa odpowiedź nie zabrzmiała zbyt przekonująco.
- Tak lepiej.
-Czy mogę już usiąść normalnie?- Spytałam niezdarnie wyrywając się mu z objęć tylko się
Zaśmiał.
- Czy można?- Miły głos zapytał zza otwartych drzwi. Ponowiłam próbę wyswobodzenia się
Ale Edward ani myślał mnie puścić - usadził mnie jedynie na swoich kolanach nieco bardziej
Przyzwoicie. Na progu stała Alice a za nią Jasper. Spiekłam raka Edward jedna nie okazał
Zmieszania.
- Zapraszam- nadal trząsł się ze śmiechu.
Alice nie wydawała się ani trochę zdziwiona, w jakiej pozie nas zastała. Przeszedłszy
Tanecznym krokiem na środek pokoju, z niesamowitą gracją usiadła na podłodze. Jasper zawahał
Się jednak w drzwiach ze ździebko zszokowaną miną. Wpatrywał się przy tym w Edwarda byłam
Ciekawa czy sonduje właśnie atmosferę w pokoju, korzystając ze swojej nadzwyczajnej wrażliwości
Na ludzkie nastroje.
- tak łupnęło- oświadczyła Alice-, że myśleliśmy już, iż kosztujesz belli na lunch i przyszliśmy
Zobaczyć czy i nam coś nie skapnie
Zamarłam na sekundę, ale rozluźniłam się, gdy zdałam, sobie sprawę, że Edward uśmiecha się szeroko. Nie wiedziałam tylko czy rozbawiło go to, co powiedziała Alice czy cieszy się bo nareszcie częściej Się boję
- Przykro mi nie podzielę się nie mam jeszcze dość.Jasper wszedł wreszcie do pokoju mimowolnie się uśmiechając
dużo czasu zajęło przepisywanie ale uwielbiam to:):)
Midnight Sun: ;)
"- Jazz – powiedziała Alice, przerywając nam.
Utrzymał wzrok na mnie jeszcze przez chwilę, a potem spojrzał na nią.
- Nie kłopocz się mówieniem mi, że potrafisz o siebie zadbać Alice. Wiem to. Jednak
wciąż muszę…
- Nie to, chciałam powiedzieć. – przerwała mu – Miałam zamiar poprosić Cię o
przysługę.
Zobaczyłem co ma na myśli i moje usta otworzyły się ze słyszalnym westchnieniem.
Gapiłem się na nią, zszokowany, ledwie świadomy, że wszyscy oprócz Jaspera i Alice
patrzą na mnie przezornie.
- Wiem, że mnie kochasz. Dzięki. Ale była bym naprawdę wdzięczna jeśli nie
będziesz próbował zabić Belli. Po pierwsze Edward jest poważny, a ja nie chcę żeby
wasza dwójka się biła. Po drugie, ona jest moją przyjaciółką. A przynajmniej nią
będzie.
To było czyste jak dzwon w jej głowie: Alice, uśmiechnięta, z jej lodowo białym
ramieniem dookoła ciepłych, delikatnych ramion dziewczyny. I Bella też się
uśmiechała, jej ramię obejmowało talię Alice.
Wizja była twarda jak skała; tylko czas był niepewny.
- Ale… Alice… - Jasper wydyszał. Nie mogłem się zmusić żeby przesunąć głowę
żeby zobaczyć jego twarz. Nie mogłem się oderwać od obrazu w głowie Alice żeby go
wysłuchać.
- Pewnego dnia będę ją kochać, Jazz. Będę bardzo wytrącona z równowagi jeśli nie
zostawisz jej w spokoju.
Wciąż tkwiłem w myślach Alice. Zobaczyłem przyszłość bardziej jasną, kiedy
Jasper brnął przez jej nieoczekiwaną prośbę.
- Ach – westchnęła; jego niezdecydowanie jeszcze rozjaśniło nową przyszłość –
Widzisz? Bella nic nikomu nie powie. Nie ma się o co martwić.
Sposób w jaki wypowiedziała imię dziewczyny… jakby już były swoimi bliskimi
powierniczkami…
- Alice… - zadławiłem się własnymi słowami – Co… to ma… do rzeczy…?
- Powiedziałam Ci, że nadchodzi jakaś zmiana. Nie wiem Edward.
Zacisnęła szczękę i już wiedziałem, że jest coś jeszcze. Starała się o tym nie myśleć;
nagle skupiła się bardzo na Jasperze, chociaż był on zbyt oszołomiony żeby móc podjąć
jakąś decyzję.
Robiła to czasami kiedy chciała coś przede mną ukryć.
- Co, Alice? Co ukrywasz?
Usłyszałem stękanie Emmetta. Zawsze był sfrustrowany kiedy ja i Alice
prowadziliśmy rozmowy tego typu.
Pokręciła głową, starając się mnie nie dopuścić.
- Czy to jest coś związanego z dziewczyną? – dopytywałem się – Czy to jest coś
związanego z Bellą?
Miała zaciśnięte zęby z koncentracji, ale kiedy wypowiedziałem imię dziewczyny,
potknęła się. Jej potknięcie trwało tylko najmniejszą część sekundy, ale trwało to
wystarczająco długo.
- NIE! – krzyknąłem. Usłyszałem jak moje krzesło upada na podłogę i tylko dzięki
temu zorientowałem się, że stoję.
- Edward! – Carlisle był także na nogach; położył rękę na moim ramieniu. Byłem
tego ledwie świadomy.
- To się umacnia – wyszeptała Alice – Z każdą minuta jesteś bardziej zdecydowany.
Pozostały jej tylko naprawdę dwie drogi. Ta pierwsza lub ta inna, Edwardzie.
Mogłem zobaczyć to co ona widziała… ale nie mogłem zaakceptować tego.
- Nie. – powtórzyłem się; nie było odpowiednio głośnego tonu dla mojego głosu.
Poczułem, że się zapadam w dziurę i musiałem się podeprzeć o stół.
- Proszę, czy ktoś może powiedzieć nam, co tu się dzieje? – zajęczał Emmett
- Muszę odejść – wyszeptałem do Alice, ignorując go.
- Edward, już przez to przeszliśmy. – powiedział głośno Emmett – To jest najlepszy
sposób na sprowokowanie dziewczyny do mówienia. Poza tym, jeśli ty się zwiniesz, to
nie będziemy mieli pewności czy ona coś już gada czy nie. Musisz zostać i uporać się z
tym.
- Nie widzę żebyś gdziekolwiek się wybierał, Edwardzie. – powiedziała Alice – Nie
sądzę żebyś mógł gdziekolwiek pojechać. Pomyśl o tym dodała cicho. Pomyśl o odejściu.
Wiedziałem co ma na myśli. Tak, pomysł nie zobaczenia się już więcej z dziewczyną
był… bolesny. Ale to było konieczne. Nie mogłem popierać przyszłości na którą ją
najwyraźniej skazywałem.
Nie jestem zupełnie pewna co do Jaspera, Edwardzie Alice kontynuowała. Jeśli
odejdziesz, on pomyśli, że ona jest zagrożeniem dla nas…
- Nie chcę tego słuchać – zaprzeczałem jej, tylko w połowie świadomy naszej
widowni.
Jasper się wahał. Nie zrobił by czegoś co skrzywdziło by Alice.
Nie w tej chwili. Zaryzykujesz jej życie, pozostawisz bez obrony?
- Dlaczego mi to robisz? – jęknąłem. Złapałem się za głowę.
Nie byłem obrońcą Belli. Nie mogłem. Czy rozdzielna przyszłość którą widziała
Alice nie była na to wystarczającym dowodem?
Ja ją też kocham. Albo będę. To nie jest to samo, ale chcę ją mieć przy sobie.
- Też ją kochasz? – wyszeptałem niedowierzająco.
Jesteś tak ślepy Edwardzie. Nie widzisz do czego zmierzasz? Gdzie już się znalazłeś?
To jest tak nieuniknione jak to, że słońce wstanie na wschodzie. Zobacz to co ja widzę…
Pokręciłem głową, przerażony.
- Nie. – starałem przestać widzieć to co mi pokazywała w swoich wizjach.
- Nie muszę podążyć w tym kierunku. Odejdę. Zmienię przyszłość.
-Możesz spróbować. – powiedziała sceptycznie.
- Och, dajcie spokój! – wydarł się Emmett
- Skup się – wysyczała Rosalie – Alice widzi go zakochującego się w człowieku! Jak
klasycznie Edward!
Wydała z siebie dźwięk jak by się dławiła.
Ledwo ją usłyszałem.
- Co? – Emmett powiedział zaskoczony. Jego dudniący śmiech rozszedł się po
pokoju. – Więc o to chodzi? – Zaśmiał się znowu – Mały kłopot, Edward.
Poczułem jego rękę na ramieniu i zrzuciłem ją w roztargnieniu. Nie mogłem
zwracać na niego teraz uwagi.
- Zakochał się w człowieku? – powtórzyła Esme oszołomiona – W dziewczynie którą
dzisiaj uratował? Zakochał się w niej?
- Co widzisz Alice? Konkretnie. – domagał się odpowiedzi Jasper.
Odwróciła się w jego kierunku; wciąż gapiłem się martwo na część jej twarzy.
- Wszystko zależy od tego jak będzie silny. Albo zabiję ją własnoręcznie – rzuciła mi
szybkie spojrzenie – co naprawdę by mnie zirytowało Edward, nie wspominając, jak by
to oddziałało na Ciebie – spojrzała znów na Jaspera – albo ona będzie jedną z nas
pewnego dnia.
Ktoś głośno nabrał powietrza; nie spojrzałem na nawet w tamtą stronę.
- To się nie stanie! – znowu zacząłem krzyczeć – Żadne z nich!
Alice nie zdawała się mnie słyszeć.
- Wszystko zależy – powtórzyła – On może zwyczajnie nie być w stanie po prostu jej
zabić – Tylko będzie tego bliski. Będzie to kosztowało go ogromną ilość
samokontroli…– zadumała się – Więcej nawet niż Carlisle ma. Może będzie
wystarczająco silny… Jedyną rzeczą do której nie jest zdolny to trzymanie się z daleka
od niej. To już przegrana sprawa.
Nie mogłem odnaleźć swojego głosu. Chyba nikt nie był. Pokój był spokojny.
Gapiłem się na Alice, a cała reszta patrzała na mnie. Mogłem znaleźć odbicie swojej
przerażonej twarzy z pięciu różnych punktów widzenia."
BD nie mam książki przy sobie więc nie wiem czy wszystko się do końca zgadza
J: -Słyszałem że Bella jest chora - powiedziałem.
C:- Em, Jacob, to na prawdę nie jest najlepszy moment - doktor wydawał się jakiś nie swój, ale nie w sposób jakiego oczekiwałem - Możemy załatwić to później?
J: Gapiłem się na niego przez chwilę oniemiały. Czy on właśnie poprosił mnie, aby przełożyć rzeźnie, którą planowałem na bardziej odpowiedni moment? :)
rozbrajają mnie kwestie Jacoba.
ja ubóstwiam tekst Edwarda z Twilight, to mój ulubiony:
"Przynieś kajdany, o Pani. Jam więźniem twojego serca."
Bella po przemiania do Jacob'a
Wzięłam kolejny wdech i się rozluźniłam.
-Uch. Nareszcie rozumiem, o co zawsze było tyle hałasu. Jacob, ty najnormalniej w świecie cuchniesz!
Emmett do Charliego:
-Floryda prowadzi?
-Właśnie zaliczyli pierwsze przyłożenie-potwierdził Emmett. Posłał mi kpiarskie spojrzenie,strosząc brwi niczym czarny charakter wodewilu.- Najwyższy czas,żeby i u nas ktoś coś zaliczył.
Emmett i Bella:
-Co?-ryknął Emmett.
-Naprawdę?-spytałam Edwarda.
-Zaufaj mi.
Wzięłam głęboki wdech.
-Emmett, co powiesz na mały zakład?
Zerwał się na równe nogi.
-Super.Wal.
Przygryzłam wargę.Był taki ogromny.
-Chyba,że się boisz....-zasugerował.
Ściągnęłam łopatki.
-Ty.I ja. Siłujemy się na ręce.Teraz.Zaraz.Na stole w jadalni.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Ehm,Bello-wtrąciła się Alice.-Esme jest chyba bardzo przywiązana do tego stołu.To antyk.
Esme nie odezwała się,ale z ruchów jej warg wyczytałam,że mówi Alice,,dzięki''.
-Tak łatwo cię załatwić,siostrzyczko?-zadrwił.-Niby powinnaś być dzika,ale jakoś wcale tego po tobie nie widać. Założe się, że w tym waszym gniazdku nie zarysowaliście jeszcze nawet podłogi.-Zaśmiał się głośno.-Edward ci mówił,ile z Rose rozwaliliśmy domów?