Nie jestem fanem Johna Lennona i takiej muzyki, więc może nie do końca wiem ocb. Być może film z mojego punku widzenia jest oceniony inaczej, niż z punktu widzenia osoby, która jest w temacie. Mimo wszystko patrzę na "Rozdział 27" jako film, a nie jako historia zabójcy Lennona. Pomijając 2 pierwsze zdania stwierdzam jedno, film jest nudny na kolejny któryś tam odcinek "Mody na sukces". Dialogi nie wiem kto układał, ale co najwyrzej używał słownika kończącego się w połowie alfabeu. Wyłączając obraz, można by zrobić marnej jakości słuchowisko, bo i tak na ekranie nic się nie dzieje. Chyba, że ma się zamiar oglądać głównego bohatera przypominającego miks pedofila z psychopatą, ale chyba miał przypominać prawdziwego zabójcę więc ok. Widziałem wiele filmów na faktach i wiem jedno, można by to było zrobić o niebo lepiej, może dał bym wtedy wyższą ocenę, 2 lub 3...