William Friedkin to twórca, który z samego szczytu (obsypany Oscarami debiut) spadł na samiutkie dno reżyserskie. Od minimum dwudziestu lat zajmował się wyłącznie kręceniem tandetnych gniotów. Tym bardziej jestem w szoku oglądając jego najnowszy film pt. "Bug". Jestem w szoku ponieważ "Bug" pod względem reżyserii i formy stoi na niezwykle wysokim poziomie. W dodatku wszystko to sprawia wrażenie jakby wyszło spod rąk ambitnego debiutanta, a nie starego i nikomu niepotrzebnego wygi.
Dziwi mnie też tak niska ocena dla tego filmu, bo jest to prawdopodobnie jeden z lepszych thrillerów roku. Wielu uważa, że dialogi są nudne, jak i zresztą sam film. Mają one jednak niepodważalne znaczenie w budowaniu napięcia i dają ogromne pole do popisu dla aktorów. Rewelacyjny występ zalicza w tym filmie Ashley Judd, to chyba najlepsza rola w jej karierze, nawet nie mam pojęcia, w którym momencie zaczęło jej odbijać. Michael Shannon również zaliczył dobry występ.
Jest tylko jeden szkopuł, film z punktu psychologicznego wydaje się być idiotyczny, bo przecież chorobą psychiczną nie można się zarazić. I tu zaczynają się moje dywagacje, czy aby na pewno tak było. Ich zachowania znacznie bardziej od psychozy czy czegoś w tym guście, przypominają mi po prostu zachowania osób, które są pod wpływem LSD. Twórcy rzeczywiście nie akcentują tego zbytnio (jednak wiemy, że główna bohaterka ma kontakt z narkotykami, nie tylko pali fajkę), jednak wedle mojej opinii, to Peter był tylko chory psychicznie. Odniosłem wrażenie, że Agnes po prostu była pod wpływem narkotyków (a może byli oboje) i dała to sobie łatwo wmówić, gdyż po niektórych substancjach objawy są właśnie podobne do psychozy. Friedkin nie dał ku temu zbyt wielu wskazówek, aczkolwiek wiemy, że Agnes miała kontakt z narkotykami już po spotkaniu Petera, wystarczy tylko sobie parę rzeczy dopowiedzieć. Motyw z dzwoniącym telefonem też jest zastanawiający.
W związku z powyższym uważam "Bug" za film udany, obraz trzyma przez cały czas w napięciu (z minuty na minutę robi się coraz mroczniej, a co ważne nie wiadomo co zdarzy się za chwilę), a aktorzy dali niesamowity popis (zwłaszcza Judd!). Friedkin jest na dobrej drodze do odrodzenia swojej kariery, a wydawać się mogło, że już dwie dekady temu zapomniał, jak robi się dobre kino.
Wg mnie ona tez musiala byc psychiczna, wkrecala sobie ze syn jej nagle zniknal w sklepie jak odwrocila sie na pare sekund zeby wziac cebule, a tak naprawde to mysle ze zadnego syna nie bylo, bo poronila...podczas sceny gdzie jej byly od razu ja uderzyl jak tylko zaczela cos gadac o tym synu (czyli juz nieraz o tym sluchal, mial tych bzdur dosc, mowi you know not to mention his fucking name around me), mowi tez i aint the one who lost him, chodzi mu o poronienie a nie zgubienie jak ona sobie to wmowila, podsumowywujac gosciowa byla tez psychiczna a narkotyki tylko im dopomogly w tej schizie
pozdro
a motymu z telefonem nie rozumiem wcale, ale to moze ten jej bykl faktycznie dzwonil, tylko sie nie przyznal do tego
dobry film!
Bohaterka Judd 'psychiczna' być nie musiała, chociaż Twoja interpretacja jej zachowania wydaje mi się jak najbardziej trafna. W każdym razie jej choroba (jeśli takowa była) raczej nie doprowadziła do tragicznego finału, a na pewno zrobiły to narkotyki, bo wiadomo, że osoba będąca pod wpływem LSD jest bardzo podatna na sugestie.
W związku z powyższym śmieszą mnie opinie mówiące o bezsensowności filmu, ale cóż...
Co do motywu z telefonem (szczerze mówiąc to teraz trochę zmyślam, bo filmu nie pamiętam już tak dokładnie), to możliwe, że to już były pierwsze informacje dla widza na temat jej urojeń, tylko nie pamiętam już czy Peter też słyszał ten telefon. Tego typu filmy najlepiej jest oglądać dwukrotnie, by można było sobie wszystko poukładać.
Również pozdrawiam ;)
Jeszcze jedno: Sam motyw z robakami jest już dość oczywisty. Po zażyciu LSD (z tego co mi wiadomo) jedną z najpopularniejszych fobii (że pozwolę sobie użyć tytułu) są właśnie jakieś karaluchy albo inne robaki, które to delikwent będący pod wpływem próbuje sobie wydrzeć. Motyw dość popularny w kinie, więc ciężko tego nie skojarzyć.
Ogladnalem jeszcze raz, ten film jest jednem z lepszych jakie widzialem (ogladne jeszcze nieraz). Moja teoria po drugim seansie lekko sie zmienila, teraz uwazam, ze dziecko bylo, lecz faktycznie zaginelo, moze zostalo powrane. Agnes mysli ze FBI i policja nie chcieli jej pomoc bo byli w tym sposku z robakami, a oni po prostu nie odnalezli tego dziecka jak to w zyciu bywa, to zdarzenie odcisnelo na jej psychice duze pietno, tez miala cos z glowa, dlatego tak szybko wpadla w motyw z robakami. Po drugie jestem pewien ze oni nie zazywaja LSD, wciagali kokaine (a ze oboje mieli jak juz pisalem psychiczne zaburzenia to tym bardziej po tym), a palili ziolo (z fifki, z ktorej bucha sciagnal doktor zapewne zeby pokazac agnes ze jest "swoj" chlop, niczego innego z takiej fifki sie nie pali, jeszcze prosto z ognia). Po trzecie dostarczyciel pizzy mogl po prostu pomylic adres i dlatego przyniosl pizze (bo spotkalem sie z pytaniami skad ta pizza), normalny czlowiek powie pomylka a oni zrobili co zrobili. Po czwarte schize z helikopterem lapali obydwoje naraz, gdyz helikopter faktycznie latal po okolicy (jak na koncu jej byly typ sie probuje dostac do srodka to faktycznie z oddali slychac wirnik helikoptera, na poczatku tez leci), lecz prawdopodobnie byla to okolica przygraniczna (np z mexykiem, taka muza gra na koncu, taka sceneria itp), byl to po prostu patrol graniczny. Po piate telefon dzwoni, to nie byl schiz, a kto dzwonil niewazne, moze ten byly, moze zboczeniec z pokoju obok dzwonil do niej i se walil malego przy tym ;) Po piate tyle, fanon niezaleznych (ze sie tak wyraze) filmow polecam, fanom fantastycznych czworek i tym podobnych czarow marow odradzam, Pozdro, tyle odemnie na temat tego filmu
A mi się wydaje, że telefonu nie było tak naprawdę, a tylko był w świadomości Agnes, by zasugerować, że z bohaterką jest coś nie do końca w porządku.
Co do narkotyków to tego typu schizy pasują do LSD, ale zgodzę się, że w filmie są ono nie pojawia, a jest kokaina i... marihuana? Po marihuanie to raczej takich potwornych zakrzywień rzeczywistości nie ma, po kokainie chyba zresztą też.
Co do dziecka, to może było. Też muszę sobie obejrzeć drugi raz.
[niech nie czytaja tego tematu osoby, ktore nie ogladaly filmu]
Mysle, ze w interpretacji tego filmu trzeba zaczac od tego, ze Agnes w dalszym ciagu szukala swego syna, lecz jak to powiedziala pozniej - w snach. W istocie syn musial istniec (scena z ogladaniem ubran przez jej bylego - rozmarowo wygladaly na ubrania dla 6 latka)
Z pewnoscia aspekt ten czynil jej psychike slabsza oraz z mojego punktu widzenia byla osoba podatna na manipulacje.
Trzeba by to rozpatrywac tak:
Agnes, to kobieta, ktora traci swojego syna i naturalnie jako matka nie potrafi sie z tym pogodzic, nawet po zakonczeniu poszukiwan. Żyje sama, pracuje i utrzymuje sie z pracy w barze, zaczyna naduzywac alkoholu i siega po narkotyki. Innymi slowy - ucieka w uzywki, by zapomniec.
Telefon: Sprawa niejasna. Gdyby nie fakt, ze Peter tez go slyszal i to w momencie, gdy Agnes byla jeszcze w miare 'normalna', to sklonny bym byl wyciagnac wniosek, ze ciagle czekala na telefon z informacja o jej synu.
Agnes byla samotna, brakowalo jej rozmowy, obecnosci innych, chciala sie poczuc bezpieczna, pojawia sie Peter, osoba niezrownowazona psychicznie, wiec trafil swoj na swego. Jak to okreslila w filmie slowami - wole sluchac o robakach, niz nikogo nie sluchac (czy cos w tym guscie). Bylo jej latwo uwierzyc w kazda bajke, byle by tylko ktos byl przy niej.
Rzeczywiscie, zarazliwosc obsesji pozostawia wiele do zyczenia, aczkolwiek film moim zdaniem dobry - takie jakie lubie - sklaniajacy do przemyslec i interpretacji.
Odnosnie LSD, to uwazam to za blad, bo chyba sie w filmie nie pojawilo.
Bardzo ciekawe te Wasze przemyślenia :-). Rzeczywiście film daje dużą możliwość interpretacji i pozostawia wiele niedomkniętych furtek, co uważam za jego duży atut. Rola Judd - wielkie brawa, dotychczas wydawała mi sie aktorką przeciętną - teraz widzę, że jest inaczej. Jedyny zarzut jaki mam do filmu to jego zakończenie - samobójstwo w momencie jakim znaleźli się bohaterowie jest dla mnie pozbawione sensu. Ale choroby psychiczne rządzą się swoimi prawami i swoim własnym sensem, więc do tego też nie mogę się przyczepić. 8.