Statki międzygwiezdne, broń laserowa, napędy antygrawitacyjne etc. cały wszechświat rzekomo skolonizowany, co wiąże się z gigantycznym poziomem rozwoju technologicznego (względem naszego) a żniwa są wykonywane za pomocą kos, cepów i prymitywnych sit. XDDD Patrząc na to jak Snyder ukazał te tzw. żniwa, większość ziarna pozostała na glebie.
Nie muszę chyba wspominać o jakości i wydajności takiej pracy i tego ile zajęłoby ścięcie, zebranie z pola, transport, wymłócenie, odsianie i oddzielenie od plew a następnie zmielenie na mąkę takiej ilości ziarna.
Ja wiem, że to fantastyka, że to space opera (a tak przynajmniej chciałby Snyder), ale nawet w takiej formie filmowego rzemiosła, warto zachować przynajmniej pozory realizmu.
Ok, akurat w pierwszej części powiedzieli że robią to tradycyjnie bo to kosmiczni Amisze i tak dalej, ale fakt - jako człowiek wychowany na wsi to efektywność tych zbiorów jest strasznie wątpliwa. No i ta latająca platforma, która jest o wiele gorsza w transporcie od zwykłej przyczepy... Myślałem, że umrę z zażenowania przy tych wszystkich ujęciach zboża w spowolnieniu...
No cóż największym problemem z tym jest taki, że ta mała wioska gdzie prymitywnie uprawiają zboże, które wyżywi 100 ludzi na rok maks jest niby kluczem do zaopatrzenia międzyplanetarnego Imperium xD To jest taaaaaakie głupie i bezsensowne...
Chociaż moje ulubione zniszczenie pozorów realizmu to dosłowna kotłownia ze zwykłymi pracownikami przenoszącymi węgiel łopatami aby zasilić statek kosmiczny wielkości Imperialnego Niszczyciela xD
A widzisz, więc to coś w rodzaju ichniejszych Amiszy? Widocznie ten jakże istotny element umknął mojej uwadze. XD Nie zmienia to faktu, że nawet Amisze starają się chyba zebrać ziarno w taki sposób, aby zminimalizować straty. Związać w snopki, kłosami do góry etc. A nie rzucać widłami słomę na prawo i lewo. Nasi prapraprapradziadowie to wiedzieli, bo każdy kilogram ziarna był na wagę złota. Dlatego żniwa zaczynano, gdy ziarno nie było jeszcze do końca suche. Wysychało sobie w stogach, zanim zostało zwiezione i zmłócone cepami. To trwało naprawdę długo, a tu proszę, jeden dzień i worki z mąką gotowe. XD Nie chwaląc się, wiem coś na ten temat z racji wykonywanego zawodu. Dlatego po części tak mnie irytował ten festiwal śmiechu podczas żniw . XD
Hah, taaaa... kilkadziesiąt worków mąki a tyle zachodu, jakby to była magiczna ruda albo inny mithril. Może oni używali mąki jak melanżu w Diunie? Bez mąki nie ma międzygalaktycznych podróży? XD
Chyba taki był zamysł Snydera, takie wymieszanie wszystkiego z wszystkim, przez co wyszło jedno, wielkie NIC. Taki steampunk+cyberpunk+star wars+samuraje+retrofuturyzm . Kompletne wymieszanie z poplątaniem. Nawet były ichniejsze miecze świetlno-laserowe. Szkoda, że laserowych dzid nie było. I wielkich maszyn kroczących napędanych wielkimi silnikami diesla które kopcą niczym Orodruina...a nie, czekaj.. XD
A widzisz, tak to wygląda jak za opisywanie procesu w scenariuszu bierze się człowiek który nie ma pojęcia jak wykonuje się żniwa, ani nikogo nie zapytał o radę. No mnie też to bardzo razi bo sam pamiętam jak to u mnie wyglądało na wsi. No, też pamiętam jak w jeden dzień wszystko zebraliśmy, snopki się same zrobiły, zboże samo się przewiało z nieczystości i tego samego dnia zrobiliśmy z tego mąkę, super realistycznie xD
Aż mi się przypomniała scena z Labolatorium Dextera (odcinek z brodą) gdzie sparodiowali gang handlarzy narkotyków, który traktowali mąkę jako koke i była scena gdzie otwierają paczuszkę i testują jakość między palcami. Tak sobie teraz wyobrażam ten cały system gdzie te podróbki kapłanów z Warhammera 40k w czerwonych szatach miażdżą ziarno i ćpią mąkę co pozwala im poruszać się po wszechświecie. Jeszcze Snyder powinien dorzucić "the flour must flow!" aby było mniej subtelnie :P
Jesteśmy w momencie historii kinematografii kiedy Kapitan Bomba ma lepszą budowe świata, postacie, lore i dialogi będąc wulgarną i jednocześnie śmieszną parodią sci-fi. Sułtan Kosmitów był ligi lepszym antagonistą niż ten pseudo naziol. No i podróże między-wymiarowe gdzie portale są w dosłownie w zadzie jednej kosmicznej rasy mają lepsze zastosowanie niż to całe fiasko ze zbożem.
Mam nadzieję, że ta seria będzie pokazywana w szkołach filmowych jako przykład czego absolutnie nie robić w swoim filmie.
Nie pamiętam jak było w oryginale, ale w nowej wersji to nie węgiel tylko kości. I zasilają w ten sposób jakąś kosmiczną babę-reaktor (to nie taka stylistyka, to naprawdę jest żywe coś).
Wciąż fabuła jest raczej kiepska, sianokosy i te wspominki bohaterów w połowie filmu... ale przyznaje że nowa wersja jest lepsza od starej. No ale podobnie jak starwarsy, nie oglądam tego dla fabuły tylko dla efektów znosząc debilizmy świata przedstawionego. A efekty są wystarczające żeby to obejrzeć.
Dodajmy do tego fakt, że mieli 5 dni na żniwa i przygotowania. Wioska max 200 osób. Z czego 1/3 to dzieci i starcy. A oni ogarnęli żniwa i przerobili plony na mąkę. Do tego trenowali i budowali okopy... to jest ilość pracy na miesiące. Nie dni. Maksymalnie by się ledwo wyrobili w miesiąc. Nie 5 dni. Nierealne podejście i do pracy ludzi i do wagi tych żniw dla międzygwiezdnego mocarstwa. Jak dla mnie to nie ma najmniejszego sensu by Macierz miała jakikolwiek pożytek z paru wieśniaków i paru kilo mąki. Jak w tym samym czasie niszczą całe światy bez mrugnięcia okiem. Niszczą wszystko dookoła i podbijają całe planety, a tu sobie zrobili przystanek w małej wiosce i nagle potrzebowali zboża na gwałt. Fabuła i ogólne podejście do budowania świata i ich zasad nie opierają się na żadnych zasadach... z jednej strony światobójcze mocarstwo. Z drugiej wioska i jej plony. Jakby ta wiocha jeszcze produkowała paliwo dla ich statków to bym to rozumiał, ale nie. To tylko głupie zborze. Mogliby je bez problemu kupić za grosze w oczach mocarstwa, ale jakimś cudem woleli wymusić od wieśniaków owoce ich ciężkiej pracy... oczywiście, to czyni z nich złoczyńców. Jednak to logicznego wytłumaczenia nie ma. Wymieszane z pogmatwaniem, sensu brak niemal w każdej scenie. Jedynie brawo dla animatorów i scenografów. Bez nich nawet minuty tego filmu bym nie zniósł.
dodaj, że nie tylko zbierali zboże i budowali okopy, ale był też czas na zabawę i romanse w wiankach na głowie.
Podczas II WŚ wystarczyło 50 ludzi, aby w jeden dzień zrobić okopy i je wzmocnić. Więc w tym przypadku te 100-200 osób w wiosce mogło mieć realne szanse na stworzenie umocnień, wykopanie tuneli i ich zabezpieczenie. Owszem, w filmie nie ma 100 osób, ale i tak to byłoby możliwe. Dziwi mnie jednak fakt, że to byli tak jakby Amisze, którzy brzydzą się wszystkiego co z nowoczesnością związane, również bronią palną a co dopiero granatnikami czy bombami.
Dokładnie to nie węgiel a ludzkie kości były wrzucane do kotłów, z których ciepło było przerabiane na paliwo dla tej istoty podłączonej kablami. To ta istota napędzała cały statek.
Owszem i dodaje to sporo kolorytu, tyle że to zostało dodane już w wersji reżyserskiej, więc większość osób nie ma o tym pojęcia. Bo wątpię aby ktoś chciał obejrzeć drugi raz całość w wersji SnyderCUT. Nie ma na tym padole łez aż takich masochistów. ;)
Nikt nie zauważył, że super działo z tego galaktycznego krążownika, było naprowadzane na cel przy pomocy jakiegoś pokrętła..
Nie wszystko musi być elektroniczne. To nie Gwiezdne Wojny. Chociaż wiele elementów zaczerpnięto z tej sagi.
a ciekawe czy wieśniacy wiedzą, że imperium po rozwaleniu jednego statku może wrócić z np. 20 innymi statkami i rozwalić ich z orbity? korę mają tylko jedną, a statków może być np. aż 2, i co wtedy?
Niestety to pytanie trzeba zaadresować do Pana Snydera. Dla nas to logiczne, bo często w filmach około wojennych pojawia się taki motyw - jeśli staniemy do walki z ciemiężycielem i jakimś cudem nam się uda, to i tak za jakiś czas powróci z zdwojoną siłą i brutalnie spacyfikuje rebelię. Patrząc na to z jaką brutalnością Macierz traktuje niepokorne światy, taki scenariusz jest wręcz pewny - wrócą i zniszczą wszystko i wszystkich. Problem w tym, że świat wykreowany przez Snydera jest tak niespójny i pozbawiony jakichkolwiek zasad którymi powinien się kierować, że logiczne myślenie przyczynowo skutkowe nie ma najmniejszego sensu.