Dziewiątego maja 1969-ego roku, amerykańska 101-sza Dywizja Piechoty kierowała się na leżące w odległości 2 km od północnej granicy Laosu wzgórze 937. To miał być prosty zwiad. Dla sił Vietkongu wzgórze 937 miało jednak znaczenie strategiczne. Dziesięciu świeżo upieczonych rekrutów ze 101-ej Dywizji sądziło, że idzie na rutynowe zadanie, które potrwa niecałe dwie godziny. Bronili się 9 długich dni. Jednak ten film nie ma z tym nic wspólnego… Jest 35 000 lat p.n.e. W dziewiczych okolicznościach przyrody mamuty beztrosko dzielą przestrzeń z koniozaurami, kurozaurami i glistozaurami. Dwa sąsiadujące ze sobą plemiona na pozór żyją w pokoju. Plemię Czystowłosych prowadzi szczęśliwą i beztroską egzystencję, pieczołowicie strzegąc tajemnicy formuły szamponu do włosów. Nieopodal, pośród jałowych, brunatnych skał, gnieździ się plemię o włosach brudnych i zlepionych ziemią. Od 800 lat Brudnowłosi próbują wykraść sąsiadom ich największy sekret. Pewnej nocy, spokój Plemienia Czystowłosych zostaje zakłócony: po raz pierwszy w historii została popełniona zbrodnia. Nigdy wcześniej nikt nie zabił drugiego członka plemienia. Jaki sens ma zabijanie skoro ludzie nie są jadalni? Kto rozwiąże tajemnicę morderstwa? Co się stanie, gdy przypadek ten okaże się początkiem całej serii morderstw?
Twórcy o filmie
Maurice Barthelemy mówi: "Dotychczas na potrzeby telewizji napisaliśmy ponad 3000 skeczy, nie licząc tych, które odrzuciliśmy. Każdy z tych skeczy był krótkim opowiadaniem lub gagiem, który trwał tylko parę minut." Marina dodaje: "To doświadczenie dało nam poczucie rytmu i dyscypliny. Nauczyliśmy się, że żarty, o których myśleliśmy, że są przezabawne, mogą okazać się niewypałem, a przeciętne gagi stać się kultowymi. To pozwoliło nam zachować skromność i zmusiło do jak wytężonej pracy. Maurice kontynuuje: "Od początku wiedzieliśmy, że nie chcemy nakręcić filmu składającego się tylko z krótkich skeczy. Chcieliśmy intrygującej historii, która nie tylko oczarowałaby publiczność, ale była też pełna przezabawnych gagów." Pef wyjaśnia: "Naszą siła jest to, że znamy się od dawna. Nie ważne jest ego, naszym jedynym celem jest zapewnienie publiczności jak najlepszej zabawy. Tak bliska współpraca umożliwiła nam poznanie naszych słabych i mocnych stron. Maurice i Jean-Paul zawsze mieli talent do wyszukiwania dobrych pomysłów i kapitalnych sytuacji. Marina i ja byliśmy specjalistami od dialogów. Czworo z nas było zaangażowanych przy pisaniu scenariusza, a Elise i Pascal na bieżąco śledzili rozwój prac. Elise potwierdza: "Znamy się od ponad piętnastu lat i ciągle jesteśmy podekscytowani, gdy rozpoczynamy nowy projekt. Myślę, że sekret tkwi w tym, że każde z nas dorastało jako indywidualista i tym, że mogliśmy wykonywać projekty również poza grupą." Pascal dodaje: "Mając tę wolność nie czuliśmy się jak więźniowie. Byliśmy w stanie szukać inspiracji na zewnątrz, którą wnosiliśmy potem do grupy." Jean Paul opowiada: "Od momentu, w którym zdecydowaliśmy się nakręcić film skończyliśmy z telewizją i skoncentrowaliśmy się na pisaniu scenariusza. Wiele osób namawiało nas na przekierowanie się na film. Wiele o tym rozmyślaliśmy i to przeniesienie nie było trudne. Zbadaliśmy każdy z pomysłów i skupiliśmy się na tych, które okazały się najlepsze. To było prawdziwe laboratorium pomysłów. Maurice kontynuuje: "Rozpoczęliśmy ten projekt pod okiem Dominique Farrugia, który dał nam szanse w telewizyjnym programie "Komedie!". W miarę jak projekt stawał się coraz bardziej konkretny, marzyliśmy, aby pokierował nim Alain Chabat. Lecz on świętował sukces filmu "Asterix & Obelix: Misja Kleopatra" i myśleliśmy, że się nie zgodzi. Marina dodaje: Ucieszyłem się z przejścia producenta Dominique Farrugia do Canal Plus. Chcieliśmy, aby jego obowiązki przejął Alain Chabat. To była naturalna kolej rzeczy. Od samego początku świetnie nam się z nim pracowało i widzielismy, że ma pomysł na "RRRrrrr!!!". Pomógł nam zdefiniować to, czego naprawdę chcieliśmy." Maurice mówi: "Doświadczenie Alain’a było bardzo pokrzepiające. Pracując z nim odkryliśmy jego ludzką twarz. Nigdy nie było żadnych spięć, był zawsze otwarty, sugerował abyśmy wykonywali rzeczy jak lepiej i naciskał do granic możliwości. Wiele się od niego nauczyliśmy. Im więcej z nim pracowaliśmy, tym bardziej chcieliśmy, aby wyreżyserował ten film. W końcu zapytaliśmy go czy by się tego nie podjął." Marina wspomina: "Był zaskoczony, chociaż byliśmy przekonani, że podejrzewał, że go o to zapytamy. Od tego momentu wszystko zaczęło się układać. Nasze obustronne pragnienie uzyskania korzyści z bliskiej z nim współpracy dopełniło reszty."
Prehistoryczny świat
Pef mówi: “Wiele rozmawialiśmy o postaciach, ich przeszłości i powierzchowności podczas pisania scenariusza, lecz pierwszy posmak kina miał miejsce w lesie Fontainebleau, w którym próbowaliśmy naszych kostiumów. Byliśmy jak dzieci." Maurice dodaje: "Byliśmy zdumieni różnicą pomiędzy tym, co wyimaginowane a tym, co naprawdę stworzyliśmy. To był istotny krok milowy w tworzeniu filmu." Jean-Paul wyjaśnia: "W przeciwieństwie do skeczy telewizyjnych, gdzie fragment wątku opowieści był właściwie podporą dla publiczności, najmniejszy szczegół stawał się teraz jednakowo ważny. Nie kręciliśmy filmu dokumentalnego, ale mimo wszystko musieliśmy zachować pewną autentyczność i konsekwencję." Marina dodaje: "Potem zaczęliśmy pracować nad gestami i stylem chodzenia naszych postaci, z których każda posiadała odrębną charakterystykę. Pef kontynuuje: "Przywykliśmy do tego, że chodzimy w pozycji wyprostowanej. Musieliśmy nauczyć się chwytać rzeczy poprzez przetaczanie ich nie używając kciuka, tak jak robiły to ssaki z rzędu naczelnych. Elise zwierza się: "Po raz pierwszy każde z nas miało czołowe role. Podczas długiego procesu pisania scenariusza każde z nas miało czas, aby zbudować i przyjąć osobowość granej przez siebie postaci." Pascal komentuje: "Kostiumy były bardzo niewygodne, chodziliśmy boso i kręciliśmy na dworze. Dobrze czuliśmy się w naszych nowych, potwornych wcieleniach i staraliśmy się prawdziwie oddać charakter naszych postaci."
Kurczak z kłami mamuta
Marina wspomina: "Przez ponad rok pisaliśmy po raz pierwszy z Alainem scenariusz. Daliśmy upust naszej wyobraźni i świetnie się bawiliśmy. Każda nowa sytuacja wywoływała u nas ataki śmiechu. Traktowaliśmy pracę bardzo poważnie, ale scenariusz był wymówką, aby się rozluźnić. Nie przestawaliśmy wyobrażać sobie najbardziej zwariowanych sytuacji w bardzo poważnych okolicznościach. To było bardzo energetyzujące, każdy moment był szczerą zabawą. Tym, co mnie naprawdę fascynowało było to, jak głupi pomysł wymaga tak wiele pracy. Wymyśliliśmy kurczaka z kłami mamuta. To była nasza wizja czasów prehistorycznych. Wymyślenie kurczaka z kłami mamuta zajęło nam 10 sekund, a przez następnych 10 lat będziemy się z tego śmiać (uwielbiamy nasze pomysły!). Lecz nasz wynalazek wymagał wielu godzin pracy osoby (po części trenera zwierząt, po części dentysty- może powinniśmy wymyślić taki zawód), która musiała wymyślać jak przykleić kurczakom, żabom, gęsiom małe kły." Pef kontynuuje: "Byliśmy naprawdę zszokowani, gdy przybyliśmy do osady w Larzac. Tam po środku niczego, były namioty, przyczepy i tony sprzętu. Prawdziwe miasto powstało z niczego. Banda kompletnych preszaleńców zdecydowała, że to właśnie tam chce się bawić." Maurice komentuje: "Nasza ekipa była niesamowicie zmotywowana. To, co zrobili z kostiumami, fryzurami i makijażem było wprost fantastyczne. Scenografowie stworzyli fałszywe skały i inne rekwizyty, które były tak realistyczne, że nie byłeś w stanie odróżnić ich od oryginału. To było niezwykłe. Sceny kręcone w lesie, krajobrazy, tropikalne rośliny całkowicie oddawały rzeczywistość." Pascal dodaje: " Wszystko to perfekcyjnie ilustrowało zasadę, której trzymaliśmy się przez lata: im bardziej wesoły gag tym więcej wymagał przygotowań."
Wywiad z Alainem Chabatem
Skąd wziął się pomysł na ten film? Przez przypadek. Początkowo miałem być tylko producentem. Dominique Farrugia – producent awansował na dyrektora Canal Plus, co miało zająć 120% jego czasu. Skontaktował się ze mną i "Robins des Bois" (słynną francuską grupą kabaretową), aby zapytać czy podejmę się wyprodukowania "RRRrrrr!!!" W jaki sposób został Pan reżyserem? Myślałem, że "Robins des Bois" chce wyreżyserować "RRRrrrr!!!", ale w końcu oni zaproponowali to mnie. Dziwne... Zauważyłem jednak, że podczas prac nad scenariuszem, członkowie kabaretu obserwowali mnie. Ciągle się na mnie gapili, czasem nawet z otwartymi buziami. Chyba zauważyli, że w mojej głowie jest gotowy pomysł na "RRRrrrr!!!". Praca z nimi była zachwycająca, a moja kandydatura zdawała się być naturalną koleją rzeczy. Gdzie znaleźliby drugiego takiego praświra jak ja? Chciałem z nimi pracować i chciałem mieć takich śmiesznych kumpli. Kiedy zdecydował się Pan zagrać w tym filmie? We wtorolog. Nie we czwartolog, o 15.30. A tak na poważnie, kiedy gotowy był scenariusz. "Robins des Bois" proponował mi różne role, które mógłbym zagrać: grzebologa, artystologa malarza czy też nocnego stróżologa z płonącą pochodnią. A mnie najbardziej spodobała się postać znachorologa – i po raz pierwszy w życiu zagrałem czarny charrrakterrrr. Czy mógł Pan czerpać przyjemność, jaką daje granie i jednocześnie reżyserować film? Uwielbiam aktorstwo tak jak reżyserię, lecz muszę przyznać, że połączenie tych dwóch rzeczy było bardzo trudne. Podczas pracy spotkałem się z opryskliwymi "prehistorycznymi bluzgalcami" od całej ekipy. To było nieprzyjemne ale pomogło mi w graniu. Nad scenariuszem pracowało pięciu z was. Jak układała wam się współpraca? Cztery osoby dłubały przy scenariuszu: Marina Fois, Maurice Barthelemy, Pef Martin-Laval i Jean-Paul Rouve. Mój wkład polegał na stawianiu kropki nad i, robieniu małych poprawek i wymyślaniu śmiesznych sytuacji. Przez cały okres pracy nad scenariuszem był z nami dziennikarz Christopher Carriere. Każdy szczegół w "RRRrrrr !!! The Making Of en Papier" ("RRRrrrr !!! Poza sceną ") ukazał się w pięknej książce wydanej przez Editions des Arenes. Jak Pan określa tę komedię? Jest przezabawna. Czy "Robins des Bois" utrzymuje w tym filmie to samo zwariowane, poczucie humoru, które uczyniło z nich słynną francuską, telewizyjną grupą komediową? Tak, są nawet jeszcze bardziej śmieszni. Wyobraź sobie, że "Robins des Bois" zostali rzuceni w prehistoryczne czasy. Dają z siebie wszystko. Są prymitywni i szczerze rozbrajający. Ich fani nie zostaną zawiedzeni. Zyskają wielu nowych wielbicieli. Pokochają te głupie, prymitywne, ale niezwykle sympatyczne postacie. "Robins des Bois" jest po prostu rewelacyjny i aż trudno uwierzyć, że jest to ich pierwszy film. Fakt, że był Pan w zespole aktorskim musiał być zaletą? Tak, wspaniale jest być reżyserologiem i aktorologiem jednocześnie. To pozwoliło mi nie tylko wymyślać gagi, ale natychmiast odgrywać je na scenie. Aktorzy ufali mi, naśladowali mnie, a nawet deptali po moich filmowych włosach. Głaskali mojego prywatnego piesiozaura. Nie wiedziałem, że ten wypchany piesiozaur ma taki talent! Wszystko, więc było prehistorycznie konstruktywne i autentyczne. Czy myślał Pan wcześniej o nakręceniu prehistorycznego filmu detektywistycznego? Wręcz przeciwnie. Chciałem nakręcić film o transformacji psa w mężczyznę. Proszę opowiedzieć o procesie przedprodukcyjnym. Czy zagłębiał się Pan w każdy szczegół? Proces przedprodukcyjny jest tym, co reżyserolog lubi najbardziej przy robieniu filmu. Jest to okres, w którym projektujesz i marzysz jak powołać do życia film. Nad końcowym wyglądem filmu pracowali prascenografolog, prakostiumolog, pramakijażystka i prastylistka. Jak ma wyglądać wioska Plemienia Czystowłosych? Co z drzewem Plemienia Brudnowłosych? Jak przemienić aktorów w prehistoryczne postacie bez ograniczania ich aktorskich możliwości? Czy będą oni mogli biegać boso po skałach, tak jak po dywanie? Jak dołączyć kły do każdego zwierzęcia, począwszy od konia do kaczki? To były bardzo zabawne momenty, gdzie wszystko było możliwe. Zdjęcia były kręcone w praplenerze, czy nie łatwiej byłoby kręcić w prastudio? Początkowo myśleliśmy o tym, by sekwencje z jaskini kręcić w studio, a pozostałe zewnętrzne sceny za granicą – w Australii, Nowej Zelandii, Maroku czy nawet dalekiej Afryce. Lecz nasz prawywiadowca - Sophie Musset, znalazła wymarzony teren w Larzac, we Francji. Sceny z wioski Plemienia Czystowłosych kręciliśmy w Lake Rives, w zaschniętym jeziorze w pobliżu Lodeve. Co siedem lat jezioro to jest nagle zalewane i w dwie godziny zapełnia się całkowicie. Scenograf Maamar Ech Cheikh wraz z zespołem przemienili ten teren w prawdziwą jaskiniową wioskę. Nawet gdybyś wystawił nos poza skały, to nie potrafiłbyś wskazać różnicy pomiędzy prawdziwymi a falsyfikatami. Im więcej się rozglądaliśmy, tym więcej odrywaliśmy możliwości na inne prafantastyczne, prehistoryczne lokalizacje. Ostatecznie zdecydowaliśmy, aby kręcić w studio tylko niezbędne ujęcia i zachować naturalne dekoracje mimo logistycznych i pogodowych problemów. Film w 90 % kręcony był w terenie, co uczyniło z niego autentycznie prehistoryczny film. Jak pracowało się z "Robins des Bois"? Na planie "Robins des Bois" byli w 100% praprofesjonalistami, całkowicie oddanymi temu filmowi. Są punktualni, zdyscyplinowani, poważni. Jednak większość czasu spędzali żartując i wygłupiając się. To dziwne, ale są oni w stanie balansować pomiędzy tymi skrajnościami. Spędzili dziesięć tygodni galopując boso po różnym terenie i na szczęście nikt nie został ranny. Z wyjątkiem Maurice, któremu już na początku zdjęć utknęła w nodze ogromna drzazga. "Robins des Bois" nigdy i pod żadnym pozorem nie narzeka, dlatego Maurice cierpiał, a my go wyśmiewaliśmy. Odkryliśmy potem, że rana była prapoważna. Było nam strasznie wstyd, ale tylko przez jakieś 10 minut. Czy to Pana pomysł, aby Gerard Depardieu i Jean Rochefort wystąpili w tym filmie? Tak, naprawdę chciałem ponownie pracować z Gerardem i mogłem wyobrazić sobie, jakich zniszczeń dokona wraz z "Robins des Bois" w prehistorycznych czasach. Gerard również chciał popsocić z Robins. Był prawdziwym skarbem i wniósł humanitaryzm do postaci Wodza Plemienia Brudnowłosych. Do roli ojca Gerarda potrzebowaliśmy dumnego i dystyngowanego Wodza – raczej Brytyjczyka. Wybór jednoznacznie padł na Jean Rochefort. Wszyscy jesteśmy jego wielkimi fanami. Nie wiedzieliśmy, że był preentuzjastą czasów prehistorycznych i antropologii. Myślę, że to była jego pierwsza rola prehistoryczna. I oby nie ostatnia, bo świetny jest jako trrrrrroglodyta. Jakie wspomnienia zachowa Pan po "RRRrrrr !!!"? Wiele wspomnień, wszystkie cudowne, wszystkie związane z radości z pracy z ludźmi, którzy dali z siebie to, co najlepsze, a nawet więcej. Wyszło z nich pierwotne i prymitywne szydło z worka.
Wywiad z "Robins des Bois"
Jean-Paul Rouve wspomina: Wraz z Mauricem wracaliśmy ze spotkania i wtedy wpadł on na pewien pomysł. "Wszystko kojarzyło mi się z trzema słowami" - potwierdza Maurice. "thrrrillerrr – morrrderrrstwo – prrrehistorrria". To połączenie było wybuchowe. Pomyślałem, że nasz zespół musi się tego podjąć. Marina Fois zauważa: " Od samego początku wraz z "Robins des Bois" marzyliśmy o tym, aby nakręcić film. Zrobiliśmy wiele produkcji teatralnych i telewizyjnych, ale tak naprawdę to chcieliśmy zająć się filmem. Potrzebowaliśmy tylko odpowiedniego scenariusza. Pef Martin-Laval dodaje: "Nawet, gdy byliśmy w telewizji Canal Plus, spotykaliśmy się raz w tygodniu i próbowaliśmy pisać scenariusz filmowy. Nie wychodziło nam to, ponieważ gdy pracujesz nad scenariuszem, musisz oddać się temu bez reszty. Elise Larnicol dodaje: "Spotykaliśmy się codziennie, aby szczegółowo opowiedzieć skecze wieczornego programu na żywo. W dniu, kiedy Maurice przyszedł do nas z "RRRrrrr!!!" , od razu chcieliśmy podjąć się jego realizacji." Pascal Vincent oznajmia: "Zobaczyliśmy, że "RRRrrrr!!!" posiada ogromny potencjał. Ma świetną fabułę, a możliwość przeniesienia się w prehistoryczne czasy naprawdę nas podekscytowała. Maurice, Marina, Pef i Jean-Paul wcześniej pisali telewizyjne skecze, a później przerzucili się na pisanie scenariusza filmowego."
Reżyser i tajemniczy znachorolog: Alain Chabat
Maurice opowiada: "Największym problemem z Alainem było to, że ani on, ani my nie mogliśmy powstrzymać się od żartów. Nie mogliśmy marzyć o lepszym towarzystwie. Był zawsze z nami i kierował nami w delikatny sposób." Marina komentuje: "Alain potrafił się świetnie bawić, nie zapominając przy tym o swoich celach. Jest od nas bardziej skoncentrowany. Był naszym reżyserem, lecz również wspólnikiem, co było fantastyczna mieszanką." Jean-Paul wspomina: " Nie codziennie uzyskujesz instrukcje od reżysera ubranego tylko w długie włosy, noszącego na głowie zwierzęcą czaszkę i tulącego w ramionach wypchanego psa – piesiozaura". Pef zwierza się: " Alain jest niesamowicie cierpliwy. Pozwalał nam pójść parę kroków dalej, mogliśmy eksperymentować, co czasami działało a czasami nie. Po nakręceniu sceny mogliśmy się zrelaksować, on jednak nie. Oglądanie jak radzi sobie z graniem i reżyserią było imponujące. Nigdy nie tracił panowania nad sobą. Słuchał, wprowadzał w życie swoje pomysły i przekonywał." "Pewnego razu kręciliśmy scenę w jaskini, w której Alain zarówno grał jak i ją reżyserował. Wrzasnął "Akcja!" i wskoczył przed obiektyw kamery. Coś nam nie pasowało, tylko nie mogliśmy odgadnąć, co - miał po prostu na nosie okulary." "Alain widział wszystko" - zapewnia Elise, "nic mu nie umknęło. Wiele scen było niesamowicie złożonych. Alain wyłapywał każdy niuans począwszy od spojrzenia do gestu. Był w stanie zobaczyć pełen obraz, jak też dawać każdemu z aktorów szczegółowe instrukcje." Pascal wyjaśnia: "My Robins des Bois" możemy być dla siebie bardzo twardzi – jesteśmy całkowicie szczerzy, kiedy oceniamy nasze wykonanie. To jedyny sposób, aby osiągnąć to, co najlepsze. Z Alainem znaleźliśmy się w całkiem nowej sytuacji – mieliśmy outsidera udzielającego nam wnikliwej i konstruktywnej krytyki. Nie wiem, czy świadomy jest tego, jak cudownie z nami postępuje – w zależności od naszych potrzeb. Zawsze troszczy się o ludzi."
Prehistoryczni bohaterowie
WÓDZ PLEMIENIA CZYSTOWŁOSYCH Wódz Plemienia Czystowłosych, nie jest postacią idealną. Opisując jego charakter Maurice Barthelemy tak mówi: "Jest całkowicie naiwny, chce wszystko zrobić dobrze, jednak to przerasta jego możliwości. W obawie przed żoną nigdy nie podejrzewa jej o niewierność. Stara się rozwiązać zagadkę morderstwa, lecz jest całkowicie obezwładniony i nawet manipulowany. Oczywiście, nie ma doświadczenia w rozwiązywaniu takich zagadek, bo po raz pierwszy zostało popełnione morderstwo! Wszystko musi zostać wynalezione począwszy od przesłuchania podejrzanych do rozwiązania samej zagadki." Alain Chabat dodaje: "Mimo tego, że jest łysy i niski, (co było przesadzone w filmie), posiada autorytet w swoim plemieniu. Nie jest nikczemny, lecz potrafi zmrozić spojrzeniem. Z Maurice grającym szefa to zawsze była niespodzianka. Na planie zdjęciowym, nigdy nie przestawał zadziwiać – miał dwa tysiące pomysłów na godzinę i żart, co minutę. Był niewyczerpany." ŻONA WODZA Elise Larnicol - posągowa żona wodza, nigdy naprawdę nie wypowiada słowa w filmie. Pef zauważa: "Cieszyłem się, że ona zagrała tę rolę, bo to pokazuje jak dobrą jest aktorką. Z niczym więcej niż tylko gestami, wyrazem twarzy i postawą stworzyła niesamowicie uwodzicielską postać. Była po prostu fantastyczna." Alain Chabat dodaje: "Bez względu na to czy Elisa jest w centrum kadru, z boku czy też w tle, posiada urodę, która przyciąga twoją uwagę. Jest wielka artystką. Wiele osób będzie chciało obejrzeć ten film po raz kolejny po to, aby chłonąć każdy fragment w jej wykonaniu!" Elise zwierza się: " Ta kobieta jest niewinną i nadwrażliwą osobą: każdy impuls porusza jej zmysły, począwszy od ptaków do jej męża, czy też porywu wiatru. To było niesamowicie stymulujące. Aby podkreślić różnicę wzrostu pomiędzy mną i Maurice, często podczas kręcenia stałam na małym pudełku i musiałam wpatrywać się w jego łysinę." BLONDYN Jean Paul-Rouve wyjaśnia: "W Plemieniu Czystowłosych, ten którego nazywają Blondynem, nie czuje się do niego przynależny. Czuje się inny. Nie czuje się tam swobodnie. Aktor dodaje: " Dla kogoś takiego jak ja, zawsze pełnego niepewności, nasuwa się pytanie, czy zrobiłem wszystko, co możliwe, bo po raz pierwszy grałem kogoś, kto traktuje siebie serio. Blondyn posiada protekcjonalną postawę. Chce być taki jak inni, lecz nie może." Alain Chabat zauważa: "Jean Paul wniósł wielowarstwową kompleksowość do tej postaci. Blondyn kwestionuje wszystko, prześladuje go brak zrozumienia, dlaczego to właśnie on jest inny. Jean-Paul boryka się z odpowiedziami na to pytanie w każdym ujęciu. Te wątpliwości są jego siłą napędową." Jean Paul dodaje: " To był całkowicie nowy reżim aktorski. Rano całe ciało malowane było przez ludzi, których prawie nie znałeś – no przynajmniej na początku zdjęć. To oczywiście wytwarzało pewne emocjonalne więzi pomiędzy nami. Byliśmy zarówno przejmująco oziębli jak też niesamowicie mili. No i te kostiumy! Co za przygoda!" POKRĘCONY Pef Martin-Laval gra najbardziej romantycznego i widzącego wszystko w różowych okularach członka Plemienia Czystowłosych. Alain Chabat komentuje: "Pef jest w swoim własnym świecie, będącym połączeniem dzieciństwa i groteskowej poezji. Dał on Pokręconemu dziki charakter, tak jak dziecko, które ma za dużo energii." Pef dodaje: "Pokręcony jest marzycielem, wędrowcem. Jest tym, który często się zakochuje. Przypomina mi mnie samego. Uwielbiałem wcielać się w rolę tego młodego człowieka, zachwycającym było poruszanie się po pustkowiu prawie bez żadnych ubrań!" KTO Marina Fois odgrywa rolę młodej dziewczyny, która jest wysłana przez Plemię Brudnowłosych, aby wykraść sekretną formułę szamponu od sąsiedniego plemienia. Aktorka przyznaje: "Guy jest córką nowego szefa Plemienia Brudnowłosych. Jest jedyną osobą w plemieniu, której nic nie obchodzi i która może się drapać bez poczucia winy. To pokazuje jej niezależna duszę. I brak higieny. Jej ojciec zdecydował, że po 800 latach niepowodzeń w walkach o zdobycie formuły na szampon, lepiej będzie próbować ją wykraść od przeciwnego plemienia. Na nieszczęście dla Guy, to ona zostaje wysłana na ryzykowną misję szpiegowską, aby wykraść coś na czym jej najmniej zależy. Jest nawet zmuszona nosić śmieszną owczą peruczkę. Jest prawdziwą bohaterką!" Alain Chabat zauważa: W filmie tym, Marina wydaje się tak szczupła i mała, że przypomina przestraszone zwierze. Wniosła przejmującą intensywność do swojej postaci. Przypomina mi małego oposa, czy tez nawet wypchanego zwierzaka." CISZONOCNY To osoba, która zwiastuje bliski przyjazd nocy i wyznacza rytm życia plemienia Czystowłosych. Jest również pierwszym, którym przekazuje władzom plemienia wiadomość, że widział jak zostało popełnione morderstwo. W tę rolę wcielił się Pascal Vincent. Tak opowiada: "Pragnieniem tego biednego członka plemienia jest odrobina szacunku. Każdego wieczora miał obchód i rutynowo słyszał, aby się odczepił. Prawdopodobnie w tamtych czasach to było bardziej odważne pozdrowienie niż teraz. Ten odważny chłopak łudził się, jako świadek morderstwa zyska uznanie ze strony wspólnoty plemiennej." Alain Chabat zauważa: "Pascal jest prawdopodobnie najbardziej dyskretnym członkiem grupy, lecz to nie oznacza, że nie jest szalony. Niedobrze dla niego, że rola ta nie wymagała dobrej pogody. W momencie, w którym niebo stawało się szare lub zaczynało padać, zmienialiśmy nasz rozkład i kręciliśmy nocne sceny. Pascal chwytał wtedy latarkę i biegał po plemieniu powtarzając swoją wiadomość i był wtedy narażony na zniewagę. Pascal wniósł wiele ludzkich cech do swojej prześladowanej przez innych, lecz jakże szlachetnej postaci." ZNACHOROLOG Strzeże sekretów nauki, która już nie istnieje. Mówi jemu tylko znanym dialektem. Tuli w ramionach wypchanego psa. Może chodzić po swoich włosach. Jest najlepszym arbitrem w zawodach "rzucania nadmuchanymi kozami/sarnami?". To właśnie Znachorolog. Maurice wyjaśnia: "Jest kolejną wielką osobistością w plemieniu. Boi się i ukrywa przerażającą tajemnicę". Alain Chabat dodaje: "To wielka frajda móc grać złego człowieka. Lecz mało praktyczne jest być odzianym tylko we włosy, nosić czaszkę martwego pterodaktyla i jednocześnie reżyserować film."