Jak dobrze, że kiedyś ludzie nie rozkładali na czynniki pierwsze filmów, dopatrując się tu i uwdzie dziur w scenariuszu, braku realizmu etc. Mimo paru głupot, film jest naprawdę OK. Na plus życiowa rola Hartnett'a.
Serio tak … czy wysublimowany żart i czekasz na popularność ? Film po prostu słaby, z beznadziejnym scenariuszem i pomysłem. Naprawdę napisałeś czy żart ?
Film ogląda się fajnie przez pierwszą połowę, chociaż to typowy Shalamyman, dziwne długie sceny i dziwnie patrzący się na siebie ludzie.
Jednak pomysł z koncertem i tym żeby oglądać film ze strony mordercy uważam za ciekawy. Hartnett dobrze gra, niestety wszystko siada w momencie kiedy przyznaje się tej Lady Raven ze to on jest Rzeźnikiem. Od tego momentu nic już nie jest logiczne i ogląda się to z przykrością i rosnącym rozczarowaniem.
Szkoda, że nie dali całego filmu na koncercie np jak główny bohater próbuje ominąć blokadę albo zwieść policję przy przesłuchaniu, może jakaś konfrontacja z profilerką.
Zgadzam się, początek był bardzo fajny. Atmosfera koncertu sprawiła, że poczułem się jakbym sam szedł na koncert. Trochę mnie zaskakuje, że reżyser nie był w stanie przekuć dobrego pomysłu na dobry film, może powinien zatrudnić parę dodatkowych osób do wzmocnienia scenariusza. Kocówka naprawdę męcząca, po prostu nie chciało się skończyć.
Jak to jest życiowa rola harnetta to słaby z niego aktor. Z twarzy i nazwiska go kojarzę, ale żadnej jego postaci nie mogę sobie przypomnieć więc może coś w tym jest.
Ja się świetnie bawiłam oglądając ten film, trzymał w napięciu a niczego więcej nie oczekiwałam. Uważam, że pomysł świetny natomiast jak to u Shyamalana gdzieś po drodze historia się rozjeżdża, ale jesli pominąć ostatnie 10 minut filmu to wyszło całkiem nieźle, dodatkowo podobała mi się gra Hartneta.
Film jest może nie słaby ale mocno średni. Sam reżyser chyba zaplątał się w tym co chce pokazać. Jak chciał popróbować córkę to mógł zrobić jakiś fajny musical lub jakis film taneczny i pewnie lepiej by to wyszło. A tak ani to musical ani thriller ani sensacyjniak ani dramat ani czarna komedia
Nie jestem malkontentem ale staram się spojrzeć na ten film obiektywnie wielopoziomowo. Pierwsza część filmu powiedzmy do sceny "odjazdu limuzyną z koncertu" jest naprawdę dobrze wyreżyserowana i zagrana(atmosfera koncertu oddana świetnie, próba znalezienia wyjścia z hali na wszelkie sposoby też niezła i sprawiająca, że podświadomie kibicuje się "temu złemu" aby się wydostał). Natomiast to co się dzieje od momentu dotarcia do domu rodzinnego jest po prostu głupie i robi z widza idiotę. Chuderlawa gwiazdka muzyki pop jako odważna bohaterka chcąca wymierzyć sprawiedliwość i biorąca na siebie odpowiedzialność... no prośba to było tak złe i zwyczajnie głupawe że ręce opadają.