Czyli ulubiona metoda krajowych twórców znowu w akcji. "Oczywiście" odpowiedzią na "amwayowo-piramidowy kapitalizm" (wyjątkowo odpychający - to fakt!) może być tylko i wyłącznie zmitologizowany socjalizm/komunizm, którego uosobieniem jest tutaj postać grana przez Machulskiego. Pozostawiam otwartym pytanie, czy takie stawianie sprawy jest uczciwe - na pewno nie jest specjalnie mądre. Cholera! Od dorosłego człowieka, piszącego scenariusz, oczekiwałoby się czegoś mniej infantylnego - naprawdę.
Ładne zdjęcia, miła i naturalna Maja Ostaszewska, ładne plenery, ale nieładna muzyka (bo wtórna - to te same nuty co w "300. milach do nieba") i słabi twórcy, którzy zdeptali całą poetykę swojego własnego filmu, przemieniając go w przewidywalny moralitet.