Moim zdaniem w Prometeuszu będzie dużo symboliki odnośnie "prawdziwej" genezy powstania człowieka. Dla mnie Space Jockey, to nikt inny jak Anunnaki (giganci), którzy też byli siewcami życia na ziemi. Oczywiście film będzie utrzymany w klimatach Aliena, co nie zmienia faktu, że dostałem takie skojarzenie z Anunnaki. Generalnie film zapowiada się na coś głębszego niż trylogia o Obcym.
Po drugie, to, że nasze ciała nie są przystosowane do takich podróży, nie znaczy, że ciała istot, które wyewoluowały gdzie indziej również, chociaż panie fizyku powinieneś wiedzieć, że fizyka nie definiuje również ciała stałego jako wymogu do zaistnienia świadomego bytu. Czas, który przeszkadza w podróżach międzygwiezdnych jest z kolei w zegarkowym pojęciu iluzją, wykreowaną przez nasze zawodne umysłu, które z niewiadomych przyczyn widzą co jest teraz,i częściowo pamiętają to co było, ale z niewiadomych przyczyn nie widzą tego co będzie, i pojęciem umownym, każdy fizyk wie, że moment w "czasie" nie jest żadną "chwilą", tylko punktem w przestrzeni, której nie widzimy (bo brak nam do tego dodatkowych zmysłów), po której można się dowolnie poruszać, tak samo jak w każdym innym wymiarze, przy zastosowaniu odpowiednich środków, tak więc nie mów, że ekspoatacja kosmosu jest niemożliwa. Einstein powiedział, że nie można rozpędzić się bardziej niż do przeszłości światła, i najprawdopodobniej słusznie, ale mówił to w znaczeniu poruszania się po przestrzeni trójwymiarowej i należy to podkreślać.
Jedna uwaga, Carl Sagan, pionier Egzobiologii, i ogólnie, jeden z najznamienitszych fizyków kwantowych w dziejach, stwierdził, że owszem, jest możliwym, by powstało życie, w ogóle nie posiadające w swej budowie, jakichkolwiek ciał stałych, co więcej, nie wymagane jest posiadanie ciała zbudowanego z cieczy, jako budulec mógłby zostać wykorzystany gaz, stwierdził, że możliwe, iż na Jowiszu istnieje życie, nawet w takiej formie (co wykorzystał Klark w swojej odysei kosmicznej. Ale stwierdził również, że jeśli nawet powstałby w takim gazowym, bądź wodnym świecie(powiedzmy stworzenie złożone z samych cieczy i gazów) gatunek myślący świadomie, to jest on mimo wszystko skazany na zagładę. Gdyż by osiągnąć sukces, inteligentna rasa musi wytwarzać narzędzia. Narzędzia wytwarza się z ciał stałych, zwłaszcza narzędzia potrzebne do podróży międzygwiezdnych.
Z tym, że Clark (nie czytałem książki) przynajmniej w filmie nie pokazał na obcych form życia, a jedynie monolity będące czymś w rodzaju przekaźników. Zostały wysłane na ziemię, księżyc, potem na Jowisza, ale jedynie przekazały wiadomość by ludzkość nie lądowała na Europie. Moim zdaniem istota z którą gadał Łowca Rekinów w 2 części nie była obcym, tylko przekazem, który monolit wciskał mu do mózgu, tak samo jak kiedyś podobny przekaz pobudził w 1 części małpy do używania narzędzi. Jemu akurat zobrazował się w formie wizualnych halucynacji, ruska sonda wykryła na europie ślady chlorofilu, co w moim rozumieniu oznaczało istnienie tam roślin pod powierzchnią lodu, których jednak nie pokazano. Zaś na końcu filmu mamy monolit stojący na pustkowiu, by po chwili kamera przesunęła się na monolit stojący w bagnistym lesie, w domniemaniu chodziło chyba o obraz Europy, która po zmianie Jowisza w małą gwiazdę została ogrzana i ułatwiła rozwój tamtejszemu życiu, podejrzewam, że twórcy monolitów wcale nie musieli pochodzić z naszego układu słonecznego, chyba po ptostu rozsiewali życie gdzie się da za pomocą swoich sond.
Clark nie jest autorem filmów... :) Kubrick(01) i Hyams(10) stworzyli dzieła kolejno, wybitne oraz bardzo dobre. Ale fabuła obu nie pokrywa się do końca z książkami, została nawet znacznie okrojona. A rola monolitów, znacznie spłycona.
Istota z którą rozmawiał na Discovery Heywood Floyd (Scheider) była kiedyś Davidem Bowmanem. Który po przejściu przez monolit w strefie Libracji Jowisza, został przebadany, i zniszczony, ale jego świadomość została zamieniona w czystą energię, tworząc nad istotę, podobną do jej twórców. :) Którzy wcześniej układ słoneczny odwiedzili 15 milionów lat temu(jeszcze jako istoty materialne), i pozostawili po sobie strażników, w postaci monolitów. Multi-narzędzi, które potrafią niemal wszystko. Po części był to Bowman, gdyż odwiedził ziemię, i uratował ludzkość przez wojną nuklearną. Naprawdę polecam przeczytanie całej quadrologii odysei kosmicznej, ciekawa, lekka i niedługa lektura.
Wrócę do podróży międzygwiezdnych, tutaj wykazał się ignorancją. Dlaczego? Nadal nie jesteśmy pewni czy nasza technologia zagwarantuje nam tego typu możliwości. Jak narazie podczas teoretyzowania nad przyśpieszaniem ciał stałych do prędkości światła fizycy mają sporo możliwości co do tego co z takim ciałem się stanie. Oczywiście gazy i ciecze podlegają podobnym prawom fizyki i, gdyby gazowi obcy zbudowali statek z ogromnej chmury gazowej to podróżowanie byłoby dla nich równie problematyczne, chyba, że nauczyliby się jakoś manipulować gazami do tego stopnia, że wywoływaliby np eksplozje supernowych a te po prostu wyrzucałyby ich w okolice okolicznych gwiazd... To troche hardcoreowa metoda. Gdyby jakaś forma życia była np stworzona ze światła, mogłaby mieć trochę łatwiej. W mitach ludzie często rozmawiali ze światłem. Ewentualnie, gdyby była stworzona z substancji nie posiadającej masy. Moim zdaniem powinniśmy mocno skupić się na badaniach ezoterycznych, które są jednak mocno tępione.
Np: http://pl.wikipedia.org/wiki/Orgon_(teoria) Skoro ludzi wsadza się do więzienia tylko i wyłącznie za nieszkodzące nikomu badania naukowe to coś jest na rzeczy.
Co do przyspieszania ciał stałych, to już od dawna wiadomo, że żadne ciało fizyczne, posiadające masą (nie mniejszą niż wartość 0, bądź urojona) nie może osiągnąć prędkości światła. Początkowo masa ciała (czyli energia potencjalna) rośnie w czasie przyspieszania liniowo, aż do osiągnięcia 1/3 prędkości światła. Potem wzrost masy staje się wzrostem logarytmicznym.Lawrence M. Krauss oszacował, że w całym wszechświecie (zakładając, że jest on skończony) nie ma dość energii by przyspieszyć ziarnko piasku do prędkości światła, gdyż jego masa była by niemal nieskończona. A jak wiadomo, by przyspieszenie rosło w liniowo (czyli stale) przy zwiększającej się macie, energia nadana ciału do przyspieszenia również musi się zwiększać.
Co do istot złożonych z energii, tudzież światła, to wyżej przytoczony autor w swojej książce "Fizyka podróży międzygwiezdnych: Wędrówka po świecie Star Trek", również odniósł się do takiego założenia. Stworzenia takie miały by nieźle nie po kolei w głowie, gdyż czas biegł by dla nich o wiele wolniej niż dla nas, więc doświadczały by wszystkiego niemal na raz. Nie ma więc mowy o tym, by powstała inteligentna rasa złożona z energii. Światło za to może służyć jako doskonały przekaźnik obrazu, dźwięku, lub ogólnie informacji.
Co do podróżowania istot złożonych z gazów, to detonacja gwiazd nie miała by sensu. Zbyt wielkie zagrożenie i zbyt wielka energia. Samo powstanie takiej cywilizacji było by zresztą niemożliwe, z powodu zbyt wielkiej zmienności środowiska, w którym by zaistniało takie życie. Przecież Gazowe tytany, to nic innego jak wielka gotująca się mieszanina gazów.
cyt. "poczytajcie sobie tematy badań biologicznych, biotechnologicznych i biochemicznych publikowanych w zachodniej literaturze naukowej". Z angielskim mocno stoję, także podaj linki do materiałów źródłowych (zakładam że tezy twojego posta oparłeś na podstawie lektury tychże opracowań także bądź konsekwentny). Także do rzeczy. Linki...poczytamy...pomyślimy...podyskutujemy...itd.
widzę że ty niby taki mądry i wierzysz tak w te badania naukowe itp ale własny rozum masz ograniczony... "magia to nauka której jeszcze nie znamy" - mówi ci to coś?
skąd wiesz że poznaliśmy wszystkie siły działające w świecie, skąd wiesz że podróżowanie w czasie, teleportacje nie są prostsze niż by się wydawało... nie można ograniczać się jedynie do tego co jest obecnie udowodnione naukowo... gdyby naukowcy nie fantazjowali tak jak my tutaj nie doszłoby do tych jak ty to napisałeś badań biologicznych, biotechnologicznych i biochemicznych oraz wielu innych odkryć.
Właśnie w tym problem żeby tego nazbyt nie tłumaczyli:)
Siłą oryginału były niedopowiedzenia, wyłożenie"kawy na ławę" bądź silenie na domorosłe teorie może położyć ten film na łopatki - patrz kontynuację "Matrixa".
No masz rację bo w Obcym 1 nie wiadomo było co to za stworzenie na "fotelu" oraz co to za jaja poniżej;D
Oto mi chodziło żeby Ridley w miarę sensownie wytłumaczył co się dzieje na ekranie:) Tak jak kiedyś pisałem chciałbym aby otworzył "tylne furtki" jak w Obcym 1.
Kur..wa działko plazmowe Predzia ;) Fajnie jak by pokazali że Yautai są także "dziećmi" Space Jokeyów ;)
http://www.godlikeproductions.com/forum1/message1546909/pg1 w tym linku ? na jego ramieniu tak jak nosił Pred.
Obejrzałem sobie trailer filmu Gniew Tytanów i znowu mamy tu legendę o wojnie dwóch grup obcych w którą wciągnięto kiedyś ludzi ;D
No nie jest wyrwany z kontekstu, w końcu Prometeusz był jednym z tytanów więc fabuła prometeusza i gniewu tytanów jest powiązana bo nawiązuje do tej samej legendy. Chociaż w gniewie akurat pokazują nam tylko tych złych tytanów. Pytanie tylko czy w Prometheuszu SJ będą tytanami czy Bogami.
Powiedział bym że raczej jakaś zbieżność tematyczna ..niż powiązanie ..fabularne ;) Więc owszem trochę nie trzymająca się kupy. Pozdrawiam
To tak jakby opowiadać, że film upadek i film z hopkinsem gdzie gra hitlera siedzącego w bunkrze nie są powiązane fabularnie. Fabuła jest ta sama tylko interpretacja inna, w tym przypadku dochodzi jeszcze to, że gniew tytanów rozgrywa się w przeszłości, ale to nadal te same typy.
Od razu przepraszam za rozwodzenie się i możliwą nadinterpretację.
Nie wiem czy zauważyliście jeden szczegół. Pojemniki z dziwną substancją która prawdopodobnie jest przyczyną zainfekowania bohaterów stoją na przeciwko kamiennej twarzy, tak jak gdyby owa twarz patrzyła na nie. Można przypuszczać że stoją one w pewnego rodzaju rodzaj " świątyni", twarz ma znaczenie symboliczne, religijne, a pojemniki to relikwie.
Mit o Prometeuszu mówi o jednym z tytanów który skradł ogień z Olimpu i później został surowo i dotkliwie ukarany ( orzeł przez nieskończoność wyżerał mu wątrobę kiedy on był przukuty do skały). Założymy że SJ to Bogowie, ogień to substancja w pojemniku, a ludzie którzy przylecieli i zostali zainfekowani to Prometeusz. Z mitologii pamiętamy że to Bogowie stworzyli ludzi prawda? W przypadku filmu nie chodzi o stworzenie człowieka ale stworzenie cywilizacji i inteligencji. A więc dalej idąc w tą hipotezę można się spodziewać że w pojemnikach jest bardzo cenna substancja która rozszerza świadomość żywych istot. Następnie SJ to "piewcy cywilizacji i postępu" Wyszukują oni planet i istot które mają szansę przekształcić się w inteligentne istoty, następnie "aplikują" im tą substancję oraz zostawiają ślad na ich macierzystej planecie gdzie mają ich szukać. Po jakimś czasie, przy dobrych wiatrach tworzy się cywilizacja, ulepszone istoty pamiętają o symbolu kilku planet na nieboskłonie.
Dalej, fabuła opowiada jak to jedni z nich przylatują do źródła i zaczynają interesować się pojemnikami. Prawdopodobnie wiedzą że ta substancja ma jakieś specjalne właściwości które rozszerzają percepcję, ale niestety w przypadku istot już inteligentnych powstają nieprzewidziane efekty uboczne, istoty stają się agresywne. Nierozważna załoga budzi SJ który widząc że zaaplikowały sobie substancje z pojemnika i wogóle pojawiły się na statku chce ich ukarać. Tak jak bogowie ukarali Prometeusza. Riddley Scott lubi zastanawiać się nad definicją człowieczeństwa (Blade Runner) więc spodziwam się ze nie sprzeda nam taniej historyjki o potworach i ganianiu się po statku ;)
Tego orła co wyżerał mu wątrobę dość szybko zabił Hercules więc tak bardzo długo się nie męczył ^^
Anunnaki i Nibiru to sciema niejakiego Zacharia Sithina, ktorego klamstwo zdemaskowal prawdziwy spec jezyka Sumerow. Wyklady mozna znalezc na YouTube. Zarzucil on Sithinowi klamstwo i ocenil jego znajomosc sumeryjskigo na mierny.
Ja to samo zarzucam temu prawdziwemu badaczowi, jak chcesz wpadnij z kamerą to wrzucimy mnie na youtube i będziemy tak samo wiarygodni. Potrafię udzielać wykładów na żywo bez przygodowania, stworzymy sensowną teorię, która obali jego i podeprzemy się naszą rzekomą wiedzą.
NIe ma żadnych Anunnaków-sraków i Nibirów, jest tylko nabijanie kasy autorom tych bajeczek. I tak baj de łej - to osobiście nie wierzę w żadne wizyty kosmitów w przeszłości, teraformowania, udoskonalania genetyczne i inne gówna... i mam na to swoje (uwazam, że nie głupie) argumenty ale to temat na inną dyskusję.
Nikt nie mówi, że Anunnaki na pewno istnieją - to po pierwsze. Nie wiem czemu, ale niektórzy ludzie biorą wszystko do serca i od razu muszą walczyć z czymś, co jest mu nieznane. Temat założyłem, gdyż dostałem takie skojarzenie z Anunnaki i pomyślałem sobie, że Ridley Scott może pójść w tym kierunku. Zmierzam do tego, że sam fundament o przybyszach z kosmosu, którzy przyczynili się do rozwoju ludzkości jest bardzo interesujący - jak dla mnie, nie wiem jak jest u innych. Więcej otwartości i tolerancji na inne spojrzenie otaczającej nas rzeczywistości, bo w końcu jest mowa o filmie, a nie o czymś, co zostało potwierdzone jako fakt.
vamp69 wiesz, jak kopernik mówił,że ziemia jest okrągła to też mu mówili, że nie wierzą "w latające kule i inne srule, sraki, bajeczki i inne gówna" :D Od zawsze tylko garstka ludzi wpływała na rozwój ludzkości, pozostali woleli żyć według zasad, którymi ich okłamywano w szkołach, a oni uznawali to za świętość. Dziś jest tak samo, kreatywne i logiczne myślenie jest uważane za coś złego. Z kolei uznawanie, że wszystkie starożytne cywilizacje świata brały udział w tajnym spisku, który miał oszukać ludzi w 21 wieku tak byśmy dzisiaj wieżyli, że odwiedzili ich kosmici, jest napewno bardzo prawdopodobna według tych myślących antypostępowo ludzi :D Według nich jak rozumiem przez 10 tysięcy lat rozsiani po całym świecie mędrcy starali się nas wkręcić i angażowali w to całe swoje społeczeństwa.
Dlaczego to robili przez 10 tysięcy lat? Napewno przewidzieli, że dziś ktoś na tym zarobi bo wyda o nich książkę, taka inwestycja w przyszłość, lepsza od lokaty bankowej. Idąc tą samą drogą rozumowania prezydent iranu powiedział, że nie było Holocaustu bo to przekłamanie żydowskich historyków. Skoro wszystkie starożytne cywilizacje kłamały to może i w tym coś jest. Może wogóle nie było 2 wojny światowej a niemcy nie istnieją? Podejrzewam,że niemieckich turystów grają aktorzy, którzy są zatrudniani przez tych co wydają książki o niemcach.
Oj trochę poleciałeś przyjacielu... :D
Owszem taka akcja musiała by trwać bardzo bardzo długo, na przykład 10-15 tysięcy lat. Dlaczego?
Każdy człowiek ma wbudowany anti-bullsh*t device. Problem polega na tym, że urządzonko to zawodzi przy bardzo małych porcjach g*wnoprawdy. Gdy próbujesz wciskać ludziom gnój masowo i na siłę od samego początku, to kończy się to przewrotem i twym nagłym zgonem. Gdy robisz to bez pośpiechu, ale bez wyczucia ( :D ) to mogą powiedzieć "coś mi tu nie gra", a gdy wciskasz im kupę powoluśku, i delikatnie, to tylko nieliczni ("aTheis" czyli "bez wiary" z greki nie łaciny, czyli "I don't give a f*ck" zamiast "Boga nie ma, a ty jesteś gupkiem") podniosą krzyk. Potem stopniowo można przyśpieszać proces ogłupiania ludzi, bo kolejne pokolenia będą wierzyć w ten kał, i będzie to dla nich normalne.
Co do tego "Holokaustu nie było", to nie było to nic innego jak odpowiedź na typowe zaczepki hebrajczyków, "Nie było dobrych Niemców! Ile mój naród się wycierpiał! Izraelczycy nas uciśniają!". Wszyscy oczywiście wiemy, że holokaust się wydarzył, świadczą o tym miliony ofiar, i śladów po nich.
Nie no, on akurat nie chciał im przytknąć. Tylko zwrócił uwagę świata na fakt, że żydzi zabraniają ludzkości poznania prawdy o tamtych wydarzeniach, a wszystkie badania historyczne które dotyczą holocaustu są nazywane przejawem antysemicyzmu. Osobiście byłem w Oświęciumiu, idąc dalej tym samym torem rozumowania co ludzie nie wierzący w obcych, kapcie które są śladami po ofiarach mógł tam położyć ktokolwiek i przynieść je skądkolwiek. Nie było też kości, popiół nie jest z kolei dla mnie materiałem dowodowym. Same budynki ktoś mógł wybudować kilka lat temu. Każdy z dowodów można obalić z miejsca, tymbardziej, że jak wiemy większość naocznych świadków zginęła. Mogło ich tam wogóle nie być, a ci którzy przeżyli oszukują bo piszą o tym książki i zarabiają na legendzie. Są też w zmowie z niemcami którzy podrobili hitlerowskie dokumenty z tamtego okresu.
Dochodzimy więc do prostego wniosku, wiara w historię nie różni się niczym od religii. Uznajemy umowne stwierdzenia za fakt, w większości ich nie weryfikując. Nie jesteśmy w stanie 100% potwierdzić, czegoś co nie wydarzyło się w naszej obecności, nawet w czasach nowożytnych. Z matematycznego punktu widzenia więc, stworzenie nas przez kosmitów jest równie prawdopodobne co bitwa pod Termopilami. Jedynymi dowodami na istnienie tej bitwy są garnki z obrazkami i tabliczki z tekstem. Nikt nie ma jednak pewności czy w grecji cała ta historia nie była np fabułą jakiegoś popularnego komiksu lub powieści militarnej z tamtych czasów. Wszystkie informacje przyjmujemy za pewnik, chociaż naocznie nie potrafimy przeczytać kronik historycznych bo nie znamy starej greki, a jeśli znamy to nie możemy stwierdzić,że to nie podróbki bo nie jesteśmy geologami. Tak więc bez wiedzy absolutnej mówienie,że "Moja wiara jest lepsza od twojej bo jest mojsza" nie ma sensu.
tylko, że fakty historyczne układają się w pewną spójną całość więc nie wiem czemu kwestionujesz ich wiarygodność... z tego co mówisz wychodzi na to że takie zakłamanie musiałoby być na przestrzeni setek lat a w kłamstwach brałyby udział tysiące a może i więcej ludzi co jest strasznie mało prawdopodobne....
ps. wiara nie może być potwierdzona naukowo ani historycznie bo nie byłaby wtedy WIARĄ... Historia jest możliwa do badania i jej zdarzenia nie wykraczają poza granicę ludzkiego zrozumienia. chyba łatwiej uwierzyć w bitwę pod grunwaldem niż zmartwychwstanie Chrystusa... Także teza " wiara w historię nie różni się niczym od religii" jest co najmniej naiwna....
Napisał człowiek, który jest ofiarą największego spisku społecznego w historii ludzkości.
Ślepa wiara jest równie wartościowa co jej brak.
niby jakiego spisku?
co do wiary: ślepa, ale przynajmniej jest... nie będę miał czego żałować po śmierci... ktoś kto wierzy nic nie straci, a ten co nie wierzy straci wszystko...
Znów paradoks kanta. :D Jak wy katolicy mało wiecie... :D
Kto wierzy i uczynki czyni dobre interesownie, nie ma miejsca w królestwie niebieskim... :D
nikt nie będzie oceniany wg jednej miary... ale przyjdzie czas kiedy to zrozumiesz...
Każdy oceniany będzie tą samą miarę, wedle tego czy żył dobrze, i czy dobro czynił z miłości do bliźniego i boga. :D Przyjdzie czas, że zrozumiesz.
Z pozdrowieniami, ateista. :D
no tak, zobaczymy, a raczej ty zobaczysz czy czasem nie pożałujesz swojego ateizmu i egoizmu jak ujrzysz śmierć przed oczami. Każdy jest taki bystry by uznać wiarę w Boga za głupotę, a jak przychodzi co do czego to już jest za późno na "zmiłuj się"...
Egoizmu (ja pierdyle uwielbiam tego trolla)? :D Dzielę się wiedzą. Pokornie też tą wiedzę zdobywam. Nie mam dużo pieniędzy, ale nimi też się dzielę. Mozolnie pracuję na swoje potrzeby, nie pędzę za dobrami które pieniądze dają (nie lubię też wyrzucać dobrych ubrań). Jestem ojcem chrzestnym, i wychowuję swojego chrześniaka na katolika (dotrzymuję obietnic, gdyż obiecałem, że tak go wychowam). Nie wywyższam się nad inne stworzenia kroczące po tym świecie, przygarnąłem psa już 8 lat temu, i kilka razy ratowałem zwierzęta. Wielokrotnie byłem w sytuacjach gdy katolicy składają ręce do modlitwy i wołają boga o pomoc, zamiast tego wolałem sam ratować swoją skórę (jak u kilka razy innych). Nie mam większych problemów z życiem, niż typowy katolik.
W odróżnieniu od was katolików z kolei, nie jestem pyszny. Bo to nie ja, twierdzę, że ociekający zajebistością, nad byt kosmiczny mnie sobie umiłował, stworzył sobie mnie, na swoje zajebiste podobieństwo, i za ciemnotę da mi nagrodę, w postaci nieskończonej okazji do podziwiania jego osoby.
"W odróżnieniu od was katolików z kolei, nie jestem pyszny" - rozumiem że tobie wydaje się iż Katolicy to jeden wielki organizm o określonych cechach charakteru...? Mądry tok myślenia: wszyscy katolicy są tacy sami... bardzo mądre...
ale szkoda, bo tyle dobrego robisz, a w Boga już uwierzyć nie chcesz... Nie wiem też czy nie powinno mi być żal twojego chrześniaka skoro ty takie rzeczy opowiadasz, ale ok...
Nie wiem też czemu większość ludzi a w tym ateistów kojarzy sobie kościół katolicki z księżmi pedofilami, moherami, oszołomami chodzącymi ciągle do kościoła itp... dlaczego wszyscy widzą prawie tylko te złe strony a nie widzą głównego sensu naszej wiary. oczywiście nie mówię że każdy tak myśli tylko większość... zupełnie jak zbłąkani świadkowie Jehowy szerzą nienawiść do katolików... tak samo prawie wszystkie media... Przez błędy jednostek kościół katolicki jest mieszany z błotem przez społeczność... trochę to przykre.
Po pierwsze, kościół to wspólnota, wspólnota czyli jeden organizm. Owszem, akurat pycha, to jedyna cecha charakteryzująca wszystkich bez wyjątku, katolików, muzułmanów, żydów, rastafarian. Nie potraficie, a nawet nie próbujecie ogarnąć rozumem wszechświata, i tego, że jesteście tylko małymi trybikami w gigantycznej maszynie wszechświata. Sam motyw o stworzenia człowieka na boski obraz i podobieństwo jest przejawem niewyobrażalnej wręcz pychy. A sam dobrze wiesz, jakim grzechem jest pycha. Jest wśród was kilku, z którymi da się porozmawiać na wiele tematów, i to nie gorzej niż z ateistami, czy innowiercami. Ale zapewniam cię, jeśli piekło istnieje, to jest w nim więcej "dobrych chrześcijan" niż niż prawdziwych grzeszników.
"a w Boga już uwierzyć nie chcesz" Nie wiem, czy to żart, czy przejaw głupoty. wiara nie jest wyrazem chęci, albo jest, i to bezinteresowna. Kościół katolicki ma prawie 2 tysiące lat wyrabiania sobie paskudnej opinii (zwłaszcza wśród jednostek o ilorazie inteligencji większej niż marchew), i jak widać dalej ku temu dąży.
A mój chrześniak chowa się na katolika, chodzi do kościoła, niedawno byliśmy na wielkanocnym święceniu jajek. Tylko, że w odróżnieniu od innych dzieci, będzie nieco bardziej świadomy świata. Tyle w temacie.
zupełnie jakbym słuchał świadka Jehowy ;] zapewne nim nie jesteś, ale twój komentarz tak brzmi. Kilka rzeczy sprostuję, bo katolicy nie są pyszni. W biblii jest napisane że Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo ale w kwestii duchowości, nieśmiertelności a nie charakteru i nigdy nie będziemy tacy jak On. Dlatego oddajemy mu cześć. Staramy się przestrzegać zasad zawartych w Biblii i postępować zgodnie z sumieniem... nic więcej. I nie zapominaj że katolicy to też ludzie - nie są nieomylni i mają prawo do błędów. To że ktoś jest katolikiem nie znaczy że będzie chodzącym ideałem. I masz rację, że przeszłość Kościoła wesoła nie jest, ale własnie uczymy się na błędach, czyż nie?
Uczycie się na błędach, więc stąd ta pedofilia, mieszanie się do polityki, malwersacje finansowe i inne fajne sprawy? :>
Co do obrazu i podobieństwa, po raz kolejny, i mam nadzieję ostatni. Spójrz na człowieka. Charakter est częścią ludzkiej duchowości, tak jak głupota, ograniczenie umysłowe, itp. Więc twój argument jest inwalidą.
Zwłaszcza, że stary i nowy testament to cała feeria pychy, gnuśności, zbrodni i głupoty. Idealne odzwierciedlenie 99% populacji ziemi.
Gdybyś spróbował postępować wedle praw biblijnych, to nie skończyło by się to dla ciebie dobrze. Pewien amerykański reporter przeprowadził eksperyment. Próbował przez rok, żyć wiele wszystkich (400!) praw zawartych w samym starym testamencie. Poszperaj sobie na YT i obejrzyj. :D
BTW, Świadectwo Jehowy to nic innego jak bardziej restrykcyjna wersja katolicyzmu.
I znów mówisz w liczbie mnogiej... tu jest problem, że błędy jednostek odbijają się na całej wspólnocie. I uwierz mi, że nie da się żyć w stu procentach wg wszystkich 400 zasad... I widać, że sama próba tego śmiesznego reportera świadczy o tym iż mądrością nie grzesz ;] Trochę to naiwne i pod publikę ten pseudo-eksperyment... widzę też, że nie myślisz po swojemu tylko posiłkujesz się czymś co mówią inni i bierzesz to za pewnik... Jak chcesz dojść do sedna sprawy to bierz pod uwagę argumenty i kontrargumenty. Podobieństwa do Boga też nie rozumiesz, bo teolodzy mówią, że charakter a dusza to coś innego... Musiałbyś to bardziej zgłębić, bo w kilku zdaniach ci tego nie wytłumaczę. Jak byś chciał to na religia.tv jest czasami program gotowi na śmierć w którym mówią o takich rzeczach a w necie są fragmenty...
Ps. dlaczego zgodziłeś się być chrzestnym skoro tak bardzo nie podoba ci się idea Kościoła katolickiego? Nie liczę na odpowiedź, wystarczy mi, że sam sobie odpowiesz na to i kilka innych pytań...
pozdrawiam.
Dobra, kończę polemikę, gdyż nie damy rady znaleźć konsensusu.
Stwierdzasz, że:
a) Zabawna próba pokazania, że biblii nie można brać w 100% na serio (przez katolika, którym owy reporter jest).
b) Stwierdzasz, lekkomyślnie zresztą, że nie wiem, czym jest dusza, mimo, że niemal cały czas wykazuję sporą znajomość zagadnień teologicznych, z pewnością dużo większą niż jakieś (tak na oko co chłop umarł) 80% członków zgromadzenia. Jak się domyślam, sam nie rozumiesz tego pojęcia.
c) "(...)Nie myślisz po swojemu(...)" seriously. Jestem zszokowany. :D Ogólnie cała myśl można ocenić jako tak głupią, że braknie słów. Zwłaszcza, podkopałeś swoją rzetelność w momencie gdy odwołałeś się do teologów. :)
d) Argumenty i kontr argumenty. Niemal cały czas, wytaczałem silne kontr argumenty, naprzeciw twoich "argumentów". Ale za to przyganiał kocioł garnkowi... ;)
e) twoje post scriptum po raz kolejny zrobiło z ciebie młotka. Tak serio serio. Nie żebym cię obrażał, ale kurcze, naprawdę się roześmiałem. :D
Dyskusja z tobą dała mi wiele radości, jednak każda zabawa po jakimś czasie się nudzi. Z punktu widzenia merytoryki, nie miałeś nic do zaoferowania. Nie napisałeś nic nowego, odkrywczego, a tym bardziej własnego, więc nic nie trzyma mnie już w tej polemice. Życzę ci za to miłego dnia. ;)
BTW. Jak sądzisz, skąd się bierze ateizm. Odpowiedz sobie na to, i na kilka pytań. So long.
barry8500 - Domyślam się do czego zmierzasz, że ludzie, którzy posiadali inne spojrzenie na otaczający ich świat byli często wyśmiewani i dyskredytowani. Jednak życie wielokrotnie pokazało, że tacy ludzie mieli wielokrotnie duży udział w kształtowaniu lepszej rzeczywistości. Facet, który z ogromną pasją poświęcił swoje życie pradawnym cywilizacjom - (nawet jeśli zrobiłby niekiedy nadinterpretacje) może przemyć prawdę, która może być ukrywana przed nami. Nie można takiego czegoś wykluczyć. Zmierzam do tego, że ludzie są w pewien sposób, automatycznie uprzedzeni, do tego, co jest im obce, niecodzienne. Przykładowo - ja osobiście lubię taką niecodzienną tematykę i zawsze z miłą chęcią poczytam, posłucham - a czy uwierzę, to już zależy na ile jest przekonywujący w tym co mówi.
No dokładnie. Dziś są ludzie którzy wierzom żydom w to, że przeżyli Auschwitz, ale nie wierzą przodkom tych samych żydów w to, że byli świadkami życia Chrystusa. To jest nic innego jak wybiórcze przyswajanie nielicznych faktów, które są dla nas wygodne i odrzucanie innych. Nie można odrzucić czegoś co się wydarzyło tylko dlatego, bo wydarzyło się dawniej niż coś w co wierzymy. Albo wierzymy w przekazy ustne, albo nie, trzeba się zdecydować. Inaczej wypaczamy historie tak jak robili to komuniści.
Problem z przekazami ustnymi jest taki, że każdy kolejny przekazujący nieco zmienia ów przekaz wypaczając go, i zmieniając wedle swoich upodobań.