nie chce wyjsc na jakiegos wiarołomnego... ale ten film jest kompletnie o niczym!! Juz drugi raz ocena z filmweba zwiodła mnie na manowce :(
Ocenami na FW z reguły nie warto się sugerować, łatwo zauważyć, że gniot od dzieła może się różnić dziesiętnymi przy 8. Szkoda, że zawiodły cię "Postrzyżyny", jak dla mnie film pełen beztroski, marzeń, niezwykłego nastroju. Ten film jest jak kufel złocistego piwa: przejrzysty, pełen smaku, ożywiający.
Może jestem jakimś niedorozwiniętym ignorantem, albo zwyczajnie nie rozumiem Czechów ;), ale także nie wyłapałem w tym filmie żadnej sensownej myśli przewodniej. "Postrzyżyny" to sielanka sama w sobie i... nic więcej. Wniosek jedyny jaki wysunąłem z tego filmu to: bawić się, bawić, bawić, zarobić trzy klapsy a potem... bawić się bo i tak będzie dobrze ;). Zrobić film o niczym jest trudno - trzeba zaciekawić formą, pomysłami etc. W "P" niestety nic takiego nie ma. Film jest ciepły, chwilami zabawny, zrealizowany bez potknięć, ale także niestety bez większego polotu (nie mówię, że bez żadnego). Kilka scen było oklepanych i przewidywalnych, a humor w dużej mierze raczej prosty (ile razy widzieliśmy bohatera przyklejającego się do wszystkiego, lub spadającego z drabiny?). Obraz ogląda się nieźle, ale wrażeń większych raczej nie zostawia. 6+/10, a jako, że FilmWeb nie "obsługuje" połówek - 6na10. Może film zwyczajnie nie zniósł próby czasu?
Niedorozwinięty ignorant? Hmm... Ciekawa teoria ;P
Nie można zapomnieć, że opowiadanie Hrabala było na poły biograficzne, więc ciężko tu o jakieś błyskotliwe gagi czy zwroty akcji. Sam postać Pepina krzykacza była wzorowana na wujku pisarza. W sumie dziwna sprawa z tym Pepinem. Podczas scen z jego udziałem (gdzie przeważnie krzyczał swoje kwestie) publika miała niezły ubaw. Ja niestety nie. Zwyczajnie mnie irytował. Sam nie wiem...
Ogólnie film o niczym, ale chyba właśnie taki miał być. Dobrze zrobiony, pogodny, optymistyczny. Pierwsza połowa trochę leniwa, potem film się rozkręcił. Moja ocena, podobnie jak przedmówcy, 6+/10.
Świetnie, że odwołałeś się do samego Hrabala. Raczej nie zdarza mi się czytać książek przed filmem, który planuję zobaczyć, tu był wyjątek. Ponoć Menzel potrafi zniechęcić do jego twórczości i rzeczywiście część klimatu przepadło: po przeczytaniu fragmentu o świniobiciu cały dzień jadłem kiełbasy, filmu nie ma co tu porównywać. Poza tym, czego mi zabrakło, Hrabal wyraźnie podkreślał wpływ pięknych włosów bohaterki (myślałem, że będzie młodsza...) na całe otoczenie, za to Pepin jest w nowelce jeszcze bardziej irytujący, ale przecież sympatyczny.
Być może moje łaskawe spojrzenie na "Postrzyżyny" bierze się z znajomości książki, co znaczy tyle, że wiedziałem czego oczekiwać i nie żałuję. Oglądało się całkiem przyjemnie, a ocena zaraz po obejrzeniu (zdziwię was) 6/10, z pełnym uznaniem.
Kisiążki Hrabala są bardzo charakterystyczne. Nie opowiadają typowej historii z początkiem oraz zakończeniem, ale składają się z serii opisów sytuacji i obrazów zapamiętanych z dziciństwa, naznaczonych zuroczeniem, lub nawet miłością do jego małej ojczyzny. Dlatego oglądając filmy nakręcone na podstawie hrabalowej prozy, należy poddać się tej konwencji, aby poczuć nastrój, i zrozumieć zachwyt nad prostotą dnia codziennego, oraz życiem zwykłych ludzi w małej, czeskiej mieścinie. Nie wszyscy to potrafią, stąd negatywne opinie, które notabene doskonale rozumiem. Nie w każdej estetyce człowiek czuje się dobrze, i potrafi się w niej odnaleźć. Osobiście nie jestem wielkim fanem twórczości Hrabale, wolę innych czeskich pisarzy, zwłaszcza Kunderę, ale film obejrzałem z dużą przyjemnością.
Naprawde, zeby zrozumiec ten film i w pelni sie nim rozkoszowac, trzeba poznac Czechow i Czechy. Inaczej nie ma szans powodzenia proba doszukania sie w nim sensu. Mieszkalam tam 5 lat, wiec mnie rozczulil, wzruszyl, obudzil tesknote...
Ja to uwielbiam takie dyskusje, bo pokazują, że mieszkamy bardzo blisko siebie, ale mentalnie my i Czesi jesteśmy odlegli o lata świetlne.. No i temat tej dyskusji tylko to potwierdza. Bo jak tu opowiedzieć o 'Postrzyżynach'?? Nie wiem czy trzeba mieszkać kilka lat w Cezchach, aby zrozumieć ten film, ale na pewno trzeba Czechów znać. A dla tych, którzy nie znają, niech będzie - TEN FILM JEST O NICZYM!! Równie dobrze możemy to ciagnąć i mówić, że o niczym są dla niektórych filmy skandynawskie, irańskie, koreańskie itd.. Tak to już w życiu jest..
Wielkie słowa, Bracie, wielkie słowa...Czesi w ogóle są przez Polaków narodem nielubianym, co - jak dla mnie - tylko jest dla nich na plus. Z tego, jak ja ich widziałam, to marzyciele, rzadko stojący nogami na ziemi, nacja smutno-wesoła, łagodna, kochająca pokój i spokój. Jeżeli gdzieś kiedyś chciałabym powrócić i zamieszkać, bo tam kierowałoby mnie serce - to tylko tam, w Czechach. Lektura Hrabala i filmy takie, jak ten, to plaster na moją poranioną duszę...
Przez nasz naród raczej tak, choć zauważyłem, że fala lekkiego czechofilstwa ostatnio jest rosnąca. Ja to bym chętnie tam pomieszkał, na razie tylko regularnie bywam, ale z Gdańska to jest niestety kawał świata:((
Polacy nie rozumieją, nie doceniają .. a Menzel twierdzi, że polacy sa lepszymi odbiorcami jego filmów ;)
Sądząc po tym co Polacy wypisują na filmwebie- czysta kurtuazja.. Ale to miło z jego strony, prawda?
To dobrze, pozostaje się tylko cieszyć, naprawdę. Nie mieszkam już w Polsce od ośmiu lat, mogło się cokolwiek zmienić i oby tak się stało.
"ten film jest kompletnie o niczym!"
Wybacz, ale ten Twój zarzut uważam za słaby.
Znam cały szereg filmów niby-to "o niczym" - a mimo to oglądających się znakomicie.
Oraz znam mnóstwo filmów podejmujących tematy jakże wielkie i doniosłe - a mimo to trudnooglądalnych.