Rany, jak one się różnią. W filmie niektóre wątki w ogóle zostały totalnie zmienione (np. relacje ojciec-syn), co innego jest często ważne, miałam wrażenie, że czytałam co
innego i widzialam co innego.
Moim zdaniem książka jest dużo lepsza!
Zgadzam się. Pat jest zupełnie inny w książce, jego zmagania i walka o pozytywne zakończenie "filmu" zostały spłycone. Ogólnie cały film ma dla mnie trochę inny wydźwięk niż książka, a szkoda.
Ja to traktuję jak w sumie dwie różne historie i nie traktuję jak ekranizacji książki, tylko filmu na podstawie (co robi dużą różnicę, a mało kto to dostrzega). Książka mi się podobała niesamowicie, film też, chociaż faktycznie miały inny wydźwięk w wielu wątkach. Niemniej w obu przypadkach nie był to czas zmarnowany;)
Ja najpierw oglądałam film. Oczarował mnie bardzo, widziałam go już cztery razy ;) i znajduje się aktualnie na drugiej pozycji w rankingu moich ulubionych filmów. Jednak w filmie jest kilka elementów, które po prostu, jak dla mnie, nie miały sensu, więc postanowiła sięgnąć po książkę, żeby się dowiedzieć, o co chodzi. I każdemu polecam tę kolejność właśnie - najpierw film, później książka. Dlaczego? Ponieważ film jest cudowny, ale okazało się, że książkę i film łączą... imiona głównych bohaterów i niewiele więcej i osoby, które zaczną od książki po prostu nie docenią filmu.
Książkę otworzyłam w piątek wieczorem, już w łóżku. Zasnęłam około piątej nad ranem. Uwielbiam, gdy książki tak na mnie działają, to mój ukochany sposób zarywania nocy. Książka jest wyjątkowa. Urocza, dziecinnie naiwna, pełna optymizmu i zabawna. Zresztą te cechy posiada również film - choć jego fabuła ma tak niewiele wspólnego z książką. Bardzo gorąco polecam i film i książkę.
Czekałem aż ktoś tak napisze :) FIlm mnie zawiódł. Książkowy Pat nazywał się Peoples, tutaj Solitano. W książce Pat nosił koszulkę Hanka Basketta, tutaj innego zawodnika. Relacje ojciec-syn- w filmie pokazane od początku było, że ojciec rozmawiał z synem, a w książce Pat musiał się bardzo, ale to bardzo trudzić by zdobyć sympatię ojca, którego "humory" często się zmieniały, w zależności od wyniku meczu Orłów. Moim zdaniem zbyt słabo pokazane były relacje Pata z Cliffem, który to uważał swojego terapeutę jako przyjaciela, a w filmie... No cóż. Ważny aspekt to taniec-w książce Tiff oszukiwała Pata że to konkurs, który okazał się zwykłym pokazem, a w filmie był to zwyczajny konkurs. Dodatkowo w książce taniec wyszedł im fenomenalnie, czego nie można powiedzieć o tańcu w ekranizacji. No i oczywiście aspekt Nikki, która w książce nie przyszła na jego pokaz tańca, nie rozmawiała z nim, nie kontaktowała się w żaden sposób. Ostatnia scena (książki, nie filmu. Film kończy się w inny sposób niż książka), kiedy Tiffany spotyka się na mostku z Patem, gdzie to właśnie Tiffany wyznaje miłość Patowi, a nie odwrotnie. Jeżeli nie przeczytałbym najpierw książki, patrzyłbym w innym świetle na ten film. W tym jednak wypadku oceniam ten film na 7.
Dzisiaj skończyłam czytać książkę i powiedziałam sobie, że obejrzę film zaraz po przeczytaniu i tak zrobiłam. Może było to błędem i powinnam najpierw obejrzeć film bo wg mnie z książką ma tyle wspólnego co te same kwestie i imiona bohaterów. Po pierwsze relacja syna z ojcem, który był wiecznie marudny i zamknięty w gabinecie, po drugie ta ogromna miłość Pata do Nikki( odniosłam wrażenie, że w filmie nie była aż tak mocno przedstawiona jak w ksiażce), tak jak to, że Pat wyparł z pamięci wspomnienie zdradzającej go żony i stracił rachubę czasu kiedy był w "niedobrym miejscu". Konkurs taneczny i ćwiczenia-zupełnie inna historia, pominięcie wątku pobicia kibica na stadionie, którego syn zapadł Patowi w pamięć, epizod z plażą też pominięty, Cliffa zupełnie inaczej sobie wyobrażałam. Mimo to, że ekranizacja tak odbiega od książki film bardzo mi się podobał. Pat bardzo szybko wybaczył Tiffany to, że to ona podszyła się pod Nikki( w książce był przecież nieźle wkurzony). Rzeczywiście można powiedzieć, że to 2 zupełnie inne historie i obie różnią się w przekazie. Poza tym wg mnie Jennifer i Bradley zagrali znakomicie :D.